- Ministerstwo Rolnictwa chce zaktywizować regiony wiejskie, przekazując majątki po pegeerach - chlewnie, stodoły itp. znajdujące się w gestii Agencji Nieruchomości Rolnych - chłopom. To dobry pomysł?
- Obiekty znajdujące się w rękach agencji, a wkrótce Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa jak najbardziej słusznie powinny być wykorzystywane przez osoby chcące produkować, a nie marnowane i równane z ziemią. Nie wszędzie to się uda, bo część tych budynków może być tak zniszczona, że trzeba je będzie rozebrać i postawić nowe, ale pomysł sam w sobie może się podobać.
- Tylko czy to wszystko nie za późno? Od przełomu ustrojowego minęło prawie 30 lat…
- Powtórzę: ten pomysł może się spodobać. Pegeery były umiejscawiane często z daleka od wioski, od siedlisk ludzkich, co w przypadku hodowli jest zaletą. Z drugiej strony wymagano, żeby do takich obiektów dało się dojechać utwardzoną, nierzadko wyasfaltowaną drogą. Te drogi zostały. To paradoks, ale pegeery w tamtych czasach musiały spełniać wiele warunków, które dziś są wymogami w Unii.
- Ministerstwo jeszcze nie informuje, czy będzie te obiekty dzierżawić czy sprzedawać. Co byłoby korzystniejsze dla rolników?
- Zależy, co ministerstwo z majątku po peggerach będzie oddawać w ręce rolników. W przypadku ziemi wskazana jest umowa dzierżawy. Być może przy zastosowaniu modelu francuskiego, gdzie ziemię dzierżawioną można dziedziczyć. Rolnik nie musi się zadłużać ani w ogóle wykładać dużych pieniędzy. Inaczej ma się sprawa z budynkami. One niszczeją, wymagają modernizacji, przebudowy. I tu dzierżawa się nie sprawdzi. Nikt nie zechce inwestować w coś, co nie jest jego, w sytuacji gdy każda zmiana będzie wymagała zgody urzędnika. Tu niezbędna jest sprzedaż i własność.
- Na Opolszczyźnie jest dużo takich popegeerowskich obiektów i terenów do przekazania?
- Obawiam się, że jest tego niewiele. W mojej gmnie jest dosłownie jeden obiekt popegeerowski, zresztą wydzierżawiony łącznie z ziemią. W regionie budynki do dyspozycji też będą raczej rodzynkami. Te, które są, stanowią już często własność prywatną i decyduje o nich właściciel. Ale w Polsce sytuacja jest zróżnicowana. W naszym regionie jest duży głód ziemi, a w województwie warmińsko-mazurskim są do kupienia gospodarstwa 500-hektarowe i nadmiaru chętnych nie ma. Trzeba też pamiętać, że kto produkcji zwierzęcej zaniechał, najczęściej do tego nie wraca, bo obwarowania są bardzo liczne i trudne. Myślę, że tylko rolnicy, którzy już hodowlę prowadzą, będą zainteresowani, by chlewnie czy inne obiekty produkcyjne przejmować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?