Rząd szykuje w oświacie trzęsienie ziemi. Do szkół nadciąga chaos

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
W 1999 roku rząd Jerzego Buzka wprowadził reformę edukacji. Zamiast 8-letnich podstawówek i 4-letnich liceów oraz 5-letnich techników pojawiły się  6-letnie podstawówki, 3-letnie gimnazja i 3-letnie szkoły ponadgimnazjalne. Każdy etap kończy obowiązkowy egzamin zewnętrzny. Szkołami zarządzają samorządy.
W 1999 roku rząd Jerzego Buzka wprowadził reformę edukacji. Zamiast 8-letnich podstawówek i 4-letnich liceów oraz 5-letnich techników pojawiły się 6-letnie podstawówki, 3-letnie gimnazja i 3-letnie szkoły ponadgimnazjalne. Każdy etap kończy obowiązkowy egzamin zewnętrzny. Szkołami zarządzają samorządy. Fot. Piotr Krzyzanowski
Zamiast poprawiać to, co w polskiej szkole przez ostatnie lata szwankowało, władza zapowiedziała powrót do przeszłości. Gimnazja precz. Dzieci znów pójdą do 8-letniej podstawówki i 4-letniego liceum.

Marcysia Grzelińska z Opola za półtora miesiąca rozpocznie naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej, która w trakcie jej edukacji zmieni się na powszechną. Jak zwał tak zwał - nauka potrwa już nie sześć, ale osiem lat. Z tego trzy lata zajmie edukacja wczesnoszkolna. Młodsza siostrzyczka opolanki, Zosia Grzelińska do szkoły pójdzie we wrześniu 2017. Wtedy wystartuje reforma zapowiedziana w pierwszy dzień wakacji przez minister Annę Zalewską. Zosia zacznie naukę według nowej podstawy programowej w ośmioklasowej szkole powszechnej, ale pierwszy etap jej edukacji - zwany podstawowym - potrwa cztery lata.

- Budynek będzie ten sam, ale jakbym miała dzieci w dwóch różnych nie tylko szkołach, ale i państwach. Różne ścieżki edukacji, różne programy, z podręczników też zapewne dziewczynki będą korzystały różnych. Ale galimatias! - przewiduje ich mama, Łucja Grzelińska.

Na razie szczegóły nie są znane. Szefowa MEN powiedziała, że nad konkretnymi rozwiązaniami jej resort dopiero pracuje. Wiadomo jednak, że we wrześniu 2017 roku według nowej podstawy programowej mają się uczyć nie tylko pierwszaki, ale też siódmoklasiści. Wśród nich będzie Ola Pawlaczyk z wioski położonej 20 km od Opola. Właśnie skończyła piątą klasę. Nawet się ucieszyła, że za rok nie będzie musiała pisać sprawdzianu na zakończenie podstawówki. Jest dobrą uczennicą, ale taki egzamin to niepotrzebny stres. Sprawdzian zlikwidowano, ale Ola i jej rodzice mają większe zmartwienie.

- Ola jest bardzo utalentowana, wyróżnia się na tle rówieśników - mówi Krystyna Pawlaczyk, jej mama. - Chcieliśmy, żeby do gimnazjum poszła do Opola, do klasy dwujęzycznej. Tymczasem jeszcze przez dwa lata zostanie w wiejskiej podstawówce. To dla nas prawdziwy cios...

Gimnazja do wygaszenia

Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało to od lat. Kiedy doszło do władzy, wydawało się, że zechce posłuchać opinii rodziców, nauczycieli i ekspertów. Wreszcie Kościoła, który w całej Polsce prowadzi 200 szkół tego typu. Gimnazja mają jednak zniknąć, a ich wygaszanie zacznie się od września 2017 roku. Zostanie po nich jedynie “poziom gimnazjalny” w szkole powszechnej, obejmujący klasy V-VIII.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, które zrzesza około 5 tys. dyrektorów, liderów i urzędników oświatowych w przyjętym stanowisku podkreśliło, że “oświata od początku zapowiedzianych zmian będzie borykała się z nieznajdującym uzasadnienia systemowym problemem”.

Na gimnazjach, które wprowadzono do systemu szkolnictwa polskiego reformą z 1999 roku, nowa władza nie zostawiła suchej nitki, nazywając je siedliskiem agresji i zepsucia. Ostatnio ta argumentacja została nieco wyciszona, bo badania zjawiska przemocy szkolnej jasno pokazywały, że znacznie więcej jest jej w podstawówkach. Pozostały, niepoparte jednak żadnymi dowodami, zarzuty, że gimnazja się nie sprawdziły i już. A osiągnięty przez polskich 15-latków postęp edukacyjny - co dobitnie pokazały badania PISA - został przez panią minister potraktowany z pogardą, jako “wyuczenie do rozwiązywania testów, a nie problemów”.

Ciekawe, że tej niewiele wartej, małpiej umiejętności dała się zwieść amerykańska autorka, Amanda Ripley, pisząc książkę “The Smartest Kids in the World: And How They Got That Way” (Najmądrzejsze dzieci na świecie i jak do tego doszło). Ripley opisała systemy edukacyjne trzech krajów, które jej zdaniem lepiej, niż USA uczą dzieci myślenia - Polski, Finlandii i Korei Południowej, a swoją ocenę oparła właśnie na wynikach testów PISA (badanie umiejętności czytania ze zrozumieniem, matematyki i rozumowania w naukach przyrodniczych), przeprowadzanych pod patronatem OECD. Amerykanka była pod wrażnie postępu Polski, tym bardziej, że Amerykanie na jednego ucznia wydają dwa razy więcej pieniędzy.

Małgorzaty Szafors, dyrektorki prestiżowego Publicznego Gimnazjum nr 7 w Opolu te zachwyty Amerykanki wcale nie dziwią.

- Myśmy bardzo dużo pracowali, by osiągnąć ten efekt - podkreśla. - Teraz zaprzepaszczony zostanie wieloletni dorobek. Podcina się nam skrzydła. Gimnazja przejmowały młodzież w bardzo trudnym okresie dojrzewania, buntów, kształtowania postaw. Mamy specjalistów przygotowanych pod kątem rozwiązywania problemów młodzieży w tym wieku. Wypracowaliśmy bardzo efektywny sposób motywowania uczniów i osiągania wyników, choćby na egzaminie. Bardzo dobrze sprawdziła się kwestia edukacyjnej wartości dodanej. Nie widzę podstaw do likwidacji z powodu ich nieefektywności i tego, że rodzą problemy. Wszyscy nauczyciele podkreślają, że problemy zawsze będą tam, gdzie jest młodzież. Struktura organizacyjna nie ma tu znaczenia, choć przecież jednym z argumentów przemawiających za utworzeniem gimnazjów było właśnie oddzielenie najmłodszych dzieci od dojrzewającej młodzieży. Teraz w jednej szkole znajdą się 7-letnie maluchy i 15-letnie wyrostki.

Podczas prezentacji założeń reformy, minister Anna Zalewska w ogóle nie wspomniała o gimnazjach dwujęzycznych, artystycznych i sportowych.

- Nie utrzymamy się - mówi ze smutkiem Joanna Raźniewska, dyrektor Zespołu Szkół w Opolu, skupiającego gimnazjum dwujęzyczne i najlepsze w regionie, jedno z czołowych w Polsce - III Liceum Ogólnokształcące. Jest czego żałować, bo przez lata wypracowano niezwykle efektywny system kształcenia dwujęzycznego, ale nie tylko. - W naszej szkole uczniowie są przez 6 lat, a to oznacza, że nauczyciele mają czas dobrze ich poznać i zdiagnozować. Wówczas i praca wychowawcza zupełnie inaczej wygląda niż w cyklu trzy- czy czteroletnim i inne są możliwości wspierania rozwoju uczniowskich zainteresowań i talentów - podkreśla dyrektor Raźniewska.

Dwujęzyczne gimnazjum - z językiem niemieckim, francuskim i hiszpańskim - od kilku lat działa też przy II LO w Opolu. - Jako urodzony optymista jeszcze liczę na to, że będzie można prowadzić przy liceum starsze klasy podstawówki - mówi Aleksander Iszczuk, dyrektor szkoły.

Licea znów ogólnokształcące

12-letnia Ania Stępkowska z Dobrzenia Wielkiego należy do ostatniego rocznika, który jeszcze skończy gimnazjum. Cieszy się. Wybrała dobrą szkołę w Opolu, wierząc, że to jej ułatwi też wstęp do najlepszych opolskich ogólniaków, a potem drogę na studia. Już jednak wiadomo, że realizacja tych planów się skomplikuje. We wrześniu 2019 roku bramy szkół średnich będą szturmować dwa roczniki uczniów. Ewa wraz z ostatnimi absolwentami gimnazjów oraz pierwsi absolwenci 8-letniego powszechniaka.

- Budynek nie jest z gumy - mówi Aleksander Iszczuk, dyrektor II LO. - Nie otworzę kilkunastu klas pierwszych, chyba że szkoła miałaby pracować na dwie zmiany. Nabór będzie prawdopodobnie na poziomie obecnego. Wezmę połowę kandydatów po gimnazjum i połowę po szkole podstawowej.

To oznacza, że szkoła do której teraz trudno się dostać, bo przyjmuje najlepszych, za trzy lata będzie jeszcze bardziej niedostępna, a wymagania niebotycznie wyśrubowane.

Na razie też nie wiadomo, na jakiej podstawie odbędzie się rekrutacja (wróci konkurs świadectw?), bo wraz z gimnazjami polegnie egzamin, a na razie nie słychać o innej formie sprawdzania wiedzy 15-latków. Wiadomo natomiast, że od 2019 licea będą równolegle realizowały cykl 3-letni (dla absolwentów gimnazjów) i nowy 4-letni (dla tych po szkole powszechnej).

Celem reformy ma być nie tylko wydłużenie nauki w liceum i technikum (znów będzie 5-letnie), ale też odwrót od wczesnego i ścisłego profilowania. Teraz uczniowie od drugiej klasy ogólniaka uczą się pod kątem matury i przyszłych studiów tylko wybranych przedmiotów na poziomie rozszerzonym. Ten system był przez wielu krytykowany, ale powrót do modelu liceum jak z PRL też budzi wątpliwości.

- W świecie, który coraz bardziej się specjalizuje, my będziemy udawali, że przez cztery lata, do samej matury, uczymy wszystkich uczniów, bez względu na ich zainteresowania i plany studiów kilkunastu przedmiotów na takim samym poziomie? - dziwi się dyrektor Iszczuk.

Pytań i wątpliwości jest więcej. Na razie nic nie wiadomo o siatkach godzin w starszych klasach podstawówki i liceum. To nie tylko kwestia zaplanowania pracy nauczycieli, ale też naliczania subwencji oświatowej. - Mamy tylko mglisty zarys struktury i nic więcej - mówi Iszczuk. - Brak siatek ogranicza jakąkolwiek rozmowę o tym, co dalej, bo przecież nie wiem, ilu specjalistów do jakich przedmiotów będę potrzebował. Nie wiadomo jak będzie wyglądała matura. Mówienie, że teraz uczniowie rozwiązują tylko testy, to ogłupianie narodu.

Koszty spadną na samorządy

Zmiany ogłoszone przez rząd to dla gmin łamigłówka związana z dopasowaniem infrastruktury do nowej struktury . Optymalizując sieć szkół samorządy polikwidowały wiele podstawówek, a te, które zostały, zostały na ogół dokładnie przykrojone na potrzeby szkoły sześcioletniej. Teraz trzeba by je nadmuchać tak, by zmieściły jeszcze uczniów klas siódmych i ósmych.

Minister Zalewska uważa, że problem rozwiąże niż demograficzny, zwłaszcza, że 3,6 tys. z 6,5 tys. gimnazjów publicznych działa w jednym budynku z podstawówką lub liceum. Tam, jak mówi szefowa MEN - wystarczy zmienić szyldy. Z drugiej strony 16 lat temu samorządy gminne podjęły ogromny wysiłek i wybudowały nowe szkoły. Samodzielnie funkcjonuje w Polsce 2,9 tys. gimnazjów. Na Opolszczyźnie taki sztandarowy przykład to gimnazjum w Korfantowie - supernowoczesne, zbudowane za 10 mln zł. Gminy nie mogą pozwolić, by te budynki teraz stały puste. Będą tam najpewniej chciały ulokować klasy V-VIII. W Korfantowie to jednak oznacza, że zamiast 500 uczniów będzie się w budynku uczyć 250. Ponadto skutkiem takiego podziału uczniów w gminach wiejskich może być konieczność dowożenia do oddalonych od domu placówek 10-11-latków.

Związek Nauczycielstwa Polskiego obawia się masowych zwolnień nauczycieli i pracowników administracji. Najjnowszy “Głos Nauczycielski”, przewiduje, że może to być co najmniej 37 tys. nauczycieli gminnych, dla których zabraknie pieniędzy na pensje po tym, jak z gmin (prowadzących podstawówki) do powiatów (prowadzących szkoły średnie) odpłynie jeden rocznik uczniów. Minister Zalewska przekonuje, że właśnie w szkołach średnich może znaleźć pracę część nauczycieli z likwidowanych gimnazjów. Statystyki wskazują, że może się to okazać mrzonką, bo co roku w szkołach średnich z powodu niżu ubywa około 30 tys. uczniów.

Rodziców, nauczycieli, samorządowców najbardziej bulwersuje fakt, że nie wiadomo po co to wszystko. - Dzieci stracą rok powszechnego kształcenia. Może chodzi o to, by wcześniej poszły do pracy - zastanawia się - mama Oli Pawlaczyk.

- Szkoła to nie budynek i pieczątki. Ważne, czego ma uczyć i jaki cel chce osiągnać. Tego na razie nie wiemy - mówi Joanna Raźniewska.

- Nauczyciele nie dadzą zrobić krzywdy dzieciom. Znów się zmobilizują, dostosują, wezmą na siebie odpowiedzialność - przewiduje Aleksander Iszczuk.

Nikt wysiłku nie odmówi. Ten zawód to misja. Ale czy starczy im zapału na kolejną zmianę? No bo ileż można?

Reformy polskiej szkoły

W 1989 powstały pierwsze szkoły niepubliczne. W 1999 roku rząd Jerzego Buzka wprowadził reformę edukacji. Zamiast 8-letnich podstawówek i 4-letnich liceów oraz 5-letnich techników pojawiły się 6-letnie podstawówki, 3-letnie gimnazja i 3-letnie szkoły ponadgimnazjalne. Każdy etap kończy obowiązkowy egzamin zewnętrzny. Szkołami zarządzają samorządy. Dla podstawówek i gimnazjów organami prowadzącymi są gminy, dla szkół ponadgimnazjalnych - powiaty. Od 2009 obowiązuje nowa podstawa programowa, która określa, co uczeń ma umieć i wiedzieć po każdym roku nauki.

PISA

Międzynarodowe badanie koordynowane przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Jego celem jest uzyskanie porównywalnych danych o umiejętnościach uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia w celu poprawy jakości nauczania i organizacji systemów edukacyjnych.
Pomiar opiera się na pytaniach wielokrotnego wyboru i pytaniach otwartych, wymagających skonstruowania własnych odpowiedzi. W 2012 Polska znalazła się wśród 10 państw, w którym uczniowie zdobyli najwyższy wynik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska