Spłonął sprzęt o wartości 550 tys. zł. Sprawca podpalenia został nagrany na kamerach monitoringu, który zabezpieczyła policja. To już czwarte podpalenie w ciągu trzech miesięcy w firmie Promex, której szefowie są świadkami w aferze masowej wycinki drzew pod Wołczynem.
Na swoim terenie spółka rolna Promex ma stróża, zainstalowanych kilkanaście kamer, od czasu poprzednich podpaleń teren firmy kontroluje policja. Nie zapobiegło to kolejnemu podpaleniu.
- Dostaliśmy zgłoszenie o pożarze kombajnu na terenie jednej z firm o godz. 23.35. Na miejscu po zakończeniu akcji gaśniczej policjanci zabezpieczyli ślady i dowody. Wyjaśniamy okoliczności pożaru, nie wykluczamy podpalenia - mówi kom. Hubert Adamek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Nie ulega wątpliwości, że kombajn i traktor podpalono. Kamery monitoringu nagrały podpalacza, który wszedł na teren firmy o godz. 23.31.
Cztery minuty później widać pierwszy wybuch ognia. W ciągu minuty podpalił (prawdopodobnie wrzucając koktajle Mołotowa, zrobione z butelek lub kanistrów wypełnionych benzyną) kombajn oraz ciągnik.
Kamery zarejestrowały również jego ucieczkę. Pobiegł w kierunku ogrodzenia, za którym jest pole z kukurydzą.
Spłonął kombajn Class o wartości 500 tysięcy zł oraz ciągnik Massey Ferguson wart 50 tysięcy zł. To już czwarte podpalenie na terenie firmy Promex w ostatnich tygodniach.
Wcześniej spłonęły: kombajn zbożowy o wartości 350 tys. zł i siewnik zbożowy wart 170 tys. Podpalano także oborę w Krzywiznie oraz magazyn z nawozami w Rożnowie. Łącznie straty wywołane podpaleniami wyniosły ok. miliona złotych.
Szefowie spółki podejrzewają, że podpalaczem może być ktoś miejscowy, ale działający na zlecenie. - Na pewno jest to ktoś, kto dobrze zna teren firmy, obserwuje, co się dzieje - mówią szefowie Promexu.
Kombajn, który podpalono, skończył pracę na polu dopiero o godz. 22.00. Trwają żniwa, więc pracownicy jeszcze do 23.00 wsypywali zboże do magazynów.
Pół godziny później podpalacz wszedł na teren firmy. Cała jego bandycka akcja zajęła mu niecałe cztery minuty.
- Nie wiem, czy spółka podniesie się po stratach wynoszących ponad milion złotych. Policja przyjeżdża, spisuje protokoły i tworzy tylko makulaturę - denerwuje się Wiesław Walczak, wiceprezes Promexu. - Wszyscy wiedzą, że podpalenia mają związek z aferą dębową!
Szefowie Promexu są świadkami we wszystkich postępowaniach policji, prokuratury, sądu i gminy, mających związek z masową wycinką drzew pod Wołczynem.
Drzewa wycinano na polach w Rożnowie i w Komorznie, należących do 70-letniego rolnika spod Kępna, blisko spokrewnionego z właścicielami dużej fabryki mebli. Właściciel tej fabryki, zięć rolnika, jest zresztą jego pełnomocnikiem w administracyjnym dochodzeniu o wycinkę drzew bez pozwolenia.
Szefowie Promexu są m.in. świadkami w sprawie toczącej się przed Sądem Rejonowym w Kluczborku, dotyczącej wycinki całego lasu w Rożnowie.
Do pierwszego podpalenia doszło dzień przed pierwszą rozprawą, na której mieli zeznawać szefowie Promexu. Za wycięcie lasu obwiniony jest właściciel gruntów, na którym rosły drzewa, 70-letni rolnik Stanisław J. Jest to wykroczenie, za które grozi mu 5 tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?