Rzym nie upadł

Fot. Paweł Stauffer
- Włosi mają opinię mało zorganizowanych, a tu organizacja pierwsza klasa - mówią Mirosława Chołowicz i Dariusz Pawłowski z Dąbrowy Górniczej, którzy zaparkowali samochód pod murami Watykanu.
- Włosi mają opinię mało zorganizowanych, a tu organizacja pierwsza klasa - mówią Mirosława Chołowicz i Dariusz Pawłowski z Dąbrowy Górniczej, którzy zaparkowali samochód pod murami Watykanu. Fot. Paweł Stauffer
Polacy byli pod wrażeniem sprawności służb porządkowych, policji i wojska, które poradziły sobie z naporem pielgrzymów.

Zjechali do Rzymu z całych Włoch. Policjant, zapytany w piątek przed pogrzebem, jak dojść do Via Conciliazione, najsłynniejszej ulicy Rzymu, bezradnie rozkładał ręce. Nie wiedział, bo przyjechał do stolicy z małej wioski na południu Włoch.

W tych dniach w centrum Rzymu praktycznie nie obowiązywały żadne przepisy. Mirosława Chołowicz i Dariusz Pawłowski z Dąbrowy Górniczej zaparkowali samochód bezpośrednio pod murem Watykanu, pod znakiem zakaz zatrzymywania się i postoju.
- Przejeżdżały tu setki policjantów i nikt nam nawet nie zwrócił uwagi - mówi Mirka Chołowicz. - Siostry zakonne, które mieszkają nieopodal, przynosiły nam za to zupę i gorącą herbatę.
W tym chaosie była metoda. Gdyby trzymać się sztywno przepisów, Rzym zakorkowałby się już w środę, dwa dni przed pogrzebem, kiedy to wjechały do miasta pierwsze setki tysięcy pątników. Pod Watykanem samochody zajmowały każde wolne miejsce, ludzie kładli się spać wprost na bruku, służby porządkowe rozdawały im koce.
- Spaliśmy tej nocy jak śledzie w puszce - mówi Dariusz Pawłowski. - Jeden tulił się do drugiego, żeby było cieplej. Taki hotel "wielogwiazdkowy", bo noce są tutaj gwiaździste.
Dla pątników, którzy bali się nocy pod chmurką i spali dalej od Watykanu, przygotowano miasteczka namiotowe, świetlice zamieniano na wielkie sypialnie.
- Włosi mają opinię mało zorganizowanych, a tu organizacja pierwsza klasa - przyznawali turyści z całego świata.

To, co się działo na ulicach Rzymu na kilka godzin przed pogrzebem papieża, jest trudne do opisania. Co kilka minut przez ulicę mknęły z dużą szybkością limuzyny z głowami państw, co dezorganizowało normalny ruch. Po chwili ruch był wznawiany, by za minutę, dwie, znów stanąć.
- Widziałem autokary naszego Sejmu i Senatu - mówi Adam, pątnik z Katowic. - A za nimi jechał Wałęsa terenowym dodgem. Kwaśniewskiego nie widziałem, pewnie jechał jakąś lepszą drogą.

Policjanci, którzy na motorach eskortowali samochody, jechali podnosząc się co chwilę na siodełkach, patrzyli nerwowo do przodu. Atmosferę podkręcał huk silników helikopterów, w tym wielkich, wojskowych.
- Autobusy jeżdżą, taksówki jeżdżą, w sklepach jest pod dostatkiem jedzenia, a na ulicach na każdym kroku wciskają wodę mineralną - mówi Mirka Chołowicz. - Czyli kompletne zaprzeczenie tego, co podawało radio, kiedy jechaliśmy do Rzymu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska