Zadzwoniłam po policję żeby zgłosić włamanie, a tymczasem sama zostałam oskarżona i ukarana grzywną w wysokości 200 złotych. To jakiś absurd! - denerwuje się 58-letnia pani Janina, emerytka z
Nysy, która w miniony poniedziałek otrzymała z sądu wyrok nakazowy wzywający.
Ma zapłacić za to, że "ze złośliwością i swawolą wywołała niepotrzebne czynności policji, powiadamiając o niezaistniałym włamaniu i bezprawnym wchodzeniu na klatkę schodową".
Było tak: Któregoś marcowego poranka panią Janinę zaniepokoiły odgłosy z klatki schodowej. Pani Janina podążyła czym prędzej na sąsiedzki posterunek w oknie swego mieszkania.
Oczom jej ukazał się były najemca jednego z mieszkań, którego właściciel jakiś czas temu wyrzucił z domu, a który w najlepsze - jak opowiada pani Janina - wynosił z piwnicy rozliczne przedmioty. - Właściciel jest za granicą, a ten typ nie raz dawał się tutaj nam wszystkim we znaki, wszczynając burdy i zakłócając spokój - opowiada nysanka. - A skoro od dawna tu nie mieszkał, to oczywistym było, że to włam, więc postanowiłam spełnić obywatelski obowiązek i o podejrzeniu przestępstwa powiadomić policję.
Funkcjonariusze przybyli na miejsce, ale ani myśleli wdawać się w dłuższą polemikę z domniemanym włamywaczem. Zdecydowanie bardziej zainteresowała ich pani Janina.
- Walili w drzwi, usiłowali mnie wylegitymować i przepytać, ale ja się nie dałam - relacjonuje kobieta. - A bo to człowiek wie, czy to policjanci czy bandziory jakieś poprzebierane?
Policyjna interwencja dobiegła końca i od tamtej pory pani Janina żyła w błogiej nieświadomości, że organa ścigania szykują dla niej ciąg dalszy tej historii.
Aż do 10 października, kiedy dostała wyrok nakazowy z grzywną za "swawolę i złośliwość".
- Faktycznie było takie wezwanie i było ono nieuzasadnione. Zwłaszcza że ta pani w ogóle nie chciała rozmawiać z policjantami, opowiedzieć o zajściu, wytłumaczyć. Trzasnęła tylko funkcjonariuszom drzwiami przed nosem i tyle ją widzieli - wyjaśnia Andrzej Synowiec, zastępca komendanta nyskiej policji. - Nie możemy takich sytuacji tolerować, bo wówczas jeździlibyśmy do każdego zgłoszenia bez względu na to, czy ktoś chce się odegrać tylko na sąsiadach czy postraszyć kogoś policją. A jeżeli już się nas wzywa, to wypada to uzasadnić, odpowiedzieć na pytania - słowem: wykazać chęć współpracy.
Komendant Synowiec podkreśla: gdyby pani Janina choć raz odpowiedziała na rozliczne pisma z policji, wezwania, to być może skończyłoby się na zwykłym pouczeniu. - Jednak w obliczu jej ustawicznego milczenia zmuszeni byliśmy wystąpić z wnioskiem o ukaranie - tłumaczy.
Wczoraj emerytka wybrała się nawet ze skargą do policji, ale po rozmowie z komendantem machnęła ręką.
Wojować z funkcjonariuszami już nie zamierza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?