Targi nto - nowe

Sadowski: - Euro nie zrobi z Polaków bogaczy

Tomasz Gdula
- Pomysł z euro to hasło rzucane zamiast wprowadzania zmian, uwalniających gospodarkę od jarzma biurokracji, złego prawa i absurdalnych podatków - mówi Sadowski.
- Pomysł z euro to hasło rzucane zamiast wprowadzania zmian, uwalniających gospodarkę od jarzma biurokracji, złego prawa i absurdalnych podatków - mówi Sadowski.
Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha: - Kolor banknotów nie decyduje o bogactwie narodów.

Która waluta jest lepsza dla naszej gospodarki - złoty czy euro?
- Na razie zdecydowanie złoty. Wprowadzenie euro w 2012 roku jest nierealne - i dobrze, bo dopóki nie zniwelujemy dystansu do krajów zachodnich, powinniśmy zostać przy złotym. Warto też pamiętać, że na razie złoty chroni nas przed kryzysem znacznie lepiej niż euro innych.

- Jak to? Przecież na wahaniach kursu złotego wielu straciło.
- Dziś zmiana waluty miałaby znaczenie wyłącznie "kantorowe" - wyeliminowałaby ryzyko kursowe, na którym raz się traci, raz zyskuje. Ogólnie jednak mimo wahań złotówka ma się dobrze, nic jej nie zagraża.

- Dlaczego więc rząd tak chce zmiany waluty?
- Pomysł z euro to hasło rzucane zamiast wprowadzania zmian, uwalniających gospodarkę od jarzma biurokracji, złego prawa i absurdalnych podatków. Jest ono przejawem błędnego myślenia o źródłach bogactwa.
- Błędnego?
- Ponieważ nie decyduje o tym kolor farby na banknotach. Włochy są od dawna w Unii, a w strefie euro od kilku lat. Mimo to poziom nędzy np. w Kalabrii jest taki sam jak w Polsce.

- Ale nawet tam większość polityków mówi o tej walucie pozytywnie.
- Komisja Europejska w tym roku opublikowała raport, z którego jednoznacznie wynika, że wprowadzenie euro kilka lat temu było sukcesem politycznym, ale nie ekonomicznym. Przed tym wydarzeniem tempo rozwoju Europy Zachodniej było wyższe niż dziś, podobnie jak wydajność pracy.

- Czy to znaczy, że euro szkodzi gospodarce?
- To jest takie samo uproszczenie, jak mówienie, że euro decyduje o bogactwie. Niewątpliwie jednak próba prowadzenia wspólnej polityki monetarnej dla Hiszpanii i Portugalii oraz Francji i Niemiec jest skazana na porażkę. Pierwsze dwa kraje chcą się szybko rozwijać, a dwa kolejne satysfakcjonują się wzrostem gospodarczym na poziomie 1 proc.. W tej sytuacji próba uśrednienia choćby stóp procentowych oznacza złe rozwiązania dla wszystkich.

- Euro wywołuje bolesny wzrost cen?
- Tam, gdzie jest silna konkurencja, wejście euro nie ma wpływu na poziom inflacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska