Ciągle nie ma też dobrych sposobów, jak go rozwiązać, bo krzyki, że ich nie chcemy, niczego nie załatwiają. Nikt tu nie czeka na przybyszów z południa z otwartymi rękami, ale też wiadomo, że potrzebującym, autentycznym uchodźcom z terenów objętych wojną, zwłaszcza kobietom i dzieciom, trzeba przecież pomóc. Od tego się nie ucieknie, bo to jest nasz chrześcijański obowiązek. Przeciwnicy przekonają się, że łatwiej rzucić najgorszym nawet słowem niż kamieniem.
Protesty antyimigracyjne podsyciły obawy przed obcymi, które tkwią w każdym z nas, i płonną nadzieję, że nas to nie dotyczy. Ten strach jest zaraźliwy i przenosi się na samorządy, które na wyludniającej się dramatycznie Opolszczyźnie znalazły trzy miejsca dla ewentualnych przybyszów. Lepiej jednak zacząć się przygotowywać na przyjęcie tych ludzi, niż się łudzić, iż nas ominą. Lepiej się zastanowić, jak okiełznać problem, niż potem dostać nim prosto w czoło. Niemcy przyjęli ten tok myślenia - skoro już są, trzeba myśleć, jak przesiać ziarno od plew. Skoro są, nie warto udawać, że ich nie ma.
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.