"Samochodziarze" chcą tylko pracować

Robert Lodziński
Robert Lodziński
W wyniku zakazu sprowadzania do Polski rozbitych aut w samym tylko Niemodlinie pracę straci ponad 100 osób.

Do Sądu Okręgowego w Opolu wpłynął wniosek o rejestrację Stowarzyszenia Podmiotów Gospodarczych Branży Motoryzacyjnej. Organizacja zamierza przyłączyć do się do ogólnopolskiego protestu wobec zakazu sprowadzania do Polski rozbitych aut. Jej "centrum dowodzenia" mieści się obecnie w Niemodlinie.

- Powszechnie uważa się, że zakaz dotknie jedynie tzw. osoby sprowadzające samochody z Niemiec. W rzeczywistości jednak ten uderza on w całą naszą branżę. Ucierpią na nim lakiernicy, blacharze, osoby handlujące używanymi częściami. Dlatego postanowiliśmy się bronić - tłumaczy Andrzej Jędrzejczyk, szef zakładu handlującego częściami samochodowymi z Niemodlina i członek rejestrowanego właśnie stowarzyszenia.
- Według niego w samym tylko Niemodlinie i okolicach z naprawiania i uszlachetniania samochodów żyje około 120 osób. - Większość z nich straci pracę. Trzeba pamiętać, że ludzi ci mają na utrzymaniu całe rodziny. W związku z tym poszkodowanych będzie około 500 osób. Już teraz część zakładów ogranicza swoją działalność lub redukuje liczbę pracowników, dla których nie ma zajęcia - tłumaczy Andrzej Jędrzejczyk. On sam zatrudnia dwóch pracowników i nie ukrywa, że zakaz sprowadzania samochodów jest poważnym zagrożeniem dla jego firmy.

Członkowie stowarzyszenia zamierzają wziąć w obronę całą branżę motoryzacyjną w województwie. - Do tej pory nikt z rządu nie chciał rozmawiać z nami, ponieważ nie mieliśmy oficjalnego przedstawicielstwa. Stowarzyszenie będzie więc naszym reprezentantem. Zamierzamy wejść do struktur krajowych, które już wcześniej powstały - tłumaczy Krzysztof Palak, właściciel firmy świadczącej między innymi usługi transportowe.
Niemodlińscy członkowie stowarzyszenia zapowiadają zdecydowane protesty przeciwko zakazowi. W minioną niedzielę miało się odbyć spotkanie członków stowarzyszenia. - Chcieliśmy dyskutować nad formą protestu. Postanowiliśmy jednak poczekać na efekty rozmów z rządem. W najbliższy piątek we Wrocławiu odbędzie się spotkanie grupy dolnośląskiej stowarzyszenia. Tam prawdopodobnie zapadną decyzje co do dalszego naszego działania - tłumaczy Andrzej Jędrzejczyk.
Nie wyklucza on, że także na drogach naszego regionu mogą pojawić się protestujący kierowcy wraz z lawetami. Do tej pory niemodlińscy przedsiębiorcy wspierali działania protestacyjne kolegów w innych częściach kraju.
Na razie on wraz z kolegami nakłaniają do współpracy kolegów z tamtego terenu, jednak już teraz współpracują z nimi przedsiębiorcy z Nysy, którzy na tamtym terenie rozpoczynają działalność stowarzyszenia.

- W tej chwili trudno oszacować, ile osób z całej Opolszczyzny ucierpi na tym zakazie. Z naszych bardzo luźnych rachunków wynika, że może to być nawet 10 tysięcy ludzi. Najważniejszą rzeczą jest jednak to, że przez kilka ostatnich lat stworzyliśmy prężnie działającą gałąź małej przedsiębiorczości. Osiągnęliśmy to sami dzięki ciężkiej pracy. Nie prosiliśmy o pomoc rządu, za to regularnie płacimy podatki. Nadal żadnej pomocy nie potrzebujemy, sami sobie świetnie radzimy. Ważne jest tylko dla nas, aby rząd pozwolił nam pracować, zamiast wydawać niedorzeczne zakazu - mówi Sławomir Wajda, szef firmy sprzedającej części samochodowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska