Samorządowa kampania wyborcza. Kandydat może wydać 60 groszy na mieszkańca

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Kampania wyborcza 2010.
Kampania wyborcza 2010. Archiwum
Państwowa Komisja Wyborcza ustaliła limity wyborczych wydatków w gminach.

Billboardy, plakaty, ulotki, sponsorowane audycje i teksty w gazetach - lada chwila znów będzie pełno politycznych reklam na Opolszczyźnie, a to za sprawą listopadowych wyborów samorządowych. Państwowa Komisja Wyborcza wyznaczyła już limity wydatków dla komitetów, które wystawią swoich kandydatów na radnych oraz szefów gmin.

Zasady nie są proste, generalnie maksymalne wydatki poniesione na zdobycie mandatu radnego mogą wynieść od jednego do sześciu tysięcy złotych.

ZOBACZ: Wybory samorządowe 2014 odbędą się 16 listopada

Najniższe dopuszczalne kwoty obowiązują w wyborach do rady gminy o wielkości poniżej 40 tysięcy mieszkańców. Największe - w wyborach do sejmiku wojewódzkiego. Maksymalną kwotę wydatków na kampanię szefa gminy wylicza się, mnożąc liczbę mieszkańców przez 60 groszy.

I tak w Opolu dla kandydata na prezydenta ów limit wynosi 67 990 zł, w Kędzierzynie-Koźlu - 36 111 zł, a w Głubczycach - 13 662 zł. W niewielkim Świerczowie jest to niewiele ponad 2 tysiące złotych.

Piastujący te funkcje włodarze, którzy planują ubiegać się o reelekcję, przekonują jednak, że te obostrzenia im nie przeszkadzają: - Najlepszą kampanią są szczere spotkania z mieszkańcami, a one kosztują jedynie własny czas - mówi Barbara Bednarz, wójt Świerczowa.

Prezydent Kędzierzyna-Koźla Tomasz Wantuła przekonuje z kolei, że limity wyrównują szanse dla mniej zamożnych mieszkańców. - Dobrze, że PKW je ustanawia - podkreśla.

Dopiero w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że limity są obchodzone. - Tysiąc złotych kosztuje jedna reklama w gazecie. Nie da się porządnie wypromować za takie pieniądze kandydata na radnego - mówi nam jeden z opolskich samorządowców. - To dość powszechna praktyka, że skarbnicy komitetów kombinują, np. nie fakturując części usług.

Potwierdza to wójt Brzegu Wojciech Huczyński, który zna taki przypadek: - Kandydat wydał na kampanię tyle co na dobry samochód. Do ostatniego dnia kupował banery. Ale nie dostał się nawet do drugiej tury - uśmiecha się Wojciech Huczyński. Sam zapewnia, że w swoim limicie (22 tys. zł) się zmieści bez kombinowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska