Samorządy chcą decydować, ile zarobią nauczyciele

Redakcja
Zdaniem samorządowców pensum  jest zbyt niskie, ale też nikt dokładnie nie zbadał, ile czasu po lekcjach rzeczywiście pracują nauczyciele.
Zdaniem samorządowców pensum jest zbyt niskie, ale też nikt dokładnie nie zbadał, ile czasu po lekcjach rzeczywiście pracują nauczyciele. Sławomir Mielnik
Przedstawiciele samorządów, którzy w kwietniu złożyli posłom z sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego propozycje zmian w Karcie, postulują, by nauczyciele przy tablicy pracowali 20 godzin, a z pozostałego czasu pracy (w sumie obowiązuje ich 40-godzinny tydzień) dokładnie się rozliczali.

Od lat solą w oku samorządów jest Karta nauczyciela i zapisane w niej przywileje. Karta kłuje, bo o tym, ile nauczyciele mają pracować i zarabiać, ustala państwo, ale to samorząd ich zatrudnia i utrzymuje szkoły.

A ponieważ żadnemu samorządowi nie wystarcza na to państwowych subwencji (dopłaty sięgają 40 procent), nie chcą, by nauczycielskie przywileje rujnowały gminne budżety. W 2010 roku polskie samorządy dołożyły do oświaty 21 mld zł.

Postępujący niż demograficzny, na który nałożył się kryzys ekonomiczny, sprawiły, że dziś bardziej zdecydowanie domagają się zmian.

- Karta ma 30 lat. Trzeba ją dopasować do dzisiejszych realiów - uważa Roman Kamiński, dyrektor Administracji Oświaty w Kluczborku. Sam do niedawna był nauczycielem i dyrektorem szkoły, ale twierdzi, że 18-godzinne pensum to za mało.

Zdaniem samorządowców zbyt niskie pensum, czyli czas pracy przy tablicy (jedno z najniższych w Europie) nie pozwala dostosować zatrudnienia w szkołach do zmniejszającej się liczby uczniów.

Przedstawiciele samorządów, którzy w kwietniu złożyli posłom z sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego propozycje zmian w Karcie, postulują, by nauczyciele przy tablicy pracowali 20 godzin, a z pozostałego czasu pracy (w sumie obowiązuje ich 40-godzinny tydzień) dokładnie się rozliczali.

- Tak powinno już być od 2010 roku, ale nauczyciele nie prowadzą dzienników zajęć poza godzinami lekcyjnymi - uważa Andrzej Pulit, wójt Skarbimierza. - Nadużywają Karty nauczyciela, a to uderza w gminne budżety.

- Wyjazdy na sobotnie zawody, wycieczki, konkursy powinny być w ramach nauczycielskiej pensji, a nie płatne dodatkowo. Gdyby samorządy miały na to wpływ, na pewno mogłyby bardziej racjonalnie zarządzać subwencją oświatową - dodaje Wiesław Mazek, dyrektor Zespołu Obsługi Szkolnictwa w Otmuchowie.

Samorządowcy uważają, że pensum powinno być zróżnicowane. - Polonista na pewno pracuje też w domu, bo musi przygotować się do lekcji, sprawdzić kartkówki. Ale co robi wuefista? Chyba smaruje gwizdek - mówi Andrzej Pulit.

Zdaniem Ireny Koszyk, naczelnika wydziału oświaty w Opolu, system nauczycielskich płac jest niejasny. Regulowane odgórnie przez ministerstwo płace powiązane są ze szczeblami awansu zawodowego, ale nie mają związku z jakością pracy. Kiepskiemu i wybitnemu nauczycielowi należy się tyle samo. - U mnie połowa nauczycieli to dyplomowani, zarabiają średnio ponad 4900 zł, ale wyniki nauczania są słabe. Wynagrodzenie powinno być z nimi powiązane - twierdzi wójt Skarbimierza.

- Nie ma też zgodności między płacą zasadniczą na poszczególnych stopniach a średnim wynagrodzeniem, jakie nauczyciel ma osiągnąć w roku. Konieczność wypłacania wyrównań to absurd, który należałoby jak najszybciej zlikwidować - mówi Wiesław Mazek. W Otmuchowie trzeba było na ten cel znaleźć w tym roku ekstra pół miliona złotych. W dużych miastach wyrównania sięgają nawet kilkunastu milionów.

Kolejną finansową pułapką, w którą wpadają samorządy, są gwarantowane w Karcie urlopy dla poratowania zdrowia. Pełnoetatowy nauczyciel ma do niego prawo już po 7 latach pracy, a przysługuje mu on aż trzy razy w trakcie całej kariery. Nauczyciele często uciekają na nie w obawie przed zwolnieniami.

- Urlopy są potrzebne, ale nie powinien o tym decydować jeden lekarz, lecz komisja lekarska - uważa Roman Kamiński. Kluczbork za takie urlopy płaci rocznie ok. 700 tys. zł. W całej Polsce kosztowało to samorządy w ub. roku 1 mld zł.

Rząd wstrzymał prace nad zmianą Karty do momentu zakończenia trwających właśnie badań czasu pracy nauczyciela.

- Zaczekajmy na te wyniki, przekonajmy się, czy nauczyciele pracują 18 godzin czy może 45 - mówi Wanda Sobiborowicz, szefowa ZNP na Opolszczyźnie. - Potem możemy rozmawiać o zmianach. Na razie trwa tylko atak na Kartę, ale żadnego dialogu nie ma.

Kilka dni temu za likwidacją Karty nauczyciela opowiedział się prof. Leszek Balcerowicz, który uważa, że samorządy powinny naciskać, aby rząd dał im więcej swobody. To marzenie wójta Skarbimierza.

- Gdybyśmy mogli prowadzić szkoły niepubliczne, problemy by zniknęły. Mam dwie szkoły, w których uczy się łącznie 110 uczniów. To kosztuje 2 mln zł, a subwencji dostajemy 900 tys. Ja za te 900 tys. poszerzyłbym ofertę i jeszcze na wakacje dla dzieciaków by starczyło - zapewnia. - Ale nauczyciele musieliby dużo więcej pracować - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska