Samotne matki z dziećmi, alkoholicy, wykolejeńcy, czyli kto żyje w socjalu

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Sabina Fojcik, jedna z lokatorek spalonej trzy tygodnie temu kamienicy w Brzeźcach, wciąż z trudem opanowuje emocje. - Straciłam mieszkanie. Co teraz będzie ze mną i moimi  dziećmi? - zastanawia się kobieta.
Sabina Fojcik, jedna z lokatorek spalonej trzy tygodnie temu kamienicy w Brzeźcach, wciąż z trudem opanowuje emocje. - Straciłam mieszkanie. Co teraz będzie ze mną i moimi dziećmi? - zastanawia się kobieta.
Trafiają tu najbiedniejsi ludzie. W takich budynkach urzędnicy często nie dbają o bezpieczeństwo. Ale przede wszystkim mają je w nosie sami lokatorzy.

Mówili, że to instalacja elektryczna. Że iskry poszły od przewodów i to od nich zajęło się poddasze. Ale patrz pan na tę wypaloną dziurę w stropie. Tu nie ma żadnych kabli. To oczywiste, ktoś zasnął z fajką i od tego spłonęła cała kamienica - jeden z mężczyzn oprowadza nas po zrujnowanym budynku socjalnym w Brzeźcach (gm. Bierawa).

Na poddaszu piętrzą się zwęglone meble, okopcone ściany wyglądają, jakby za chwilę miały się zawalić. Na niższych kondygnacjach czuć smród spalenizny mieszający się z odorem wilgoci. Tysiące litrów wody, użytej podczas akcji gaśniczej, zalały mieszkania na dole.

- Sama wyremontowałam pokój. Chciałam mieć swój własny, przytulny kąt - mówi ze smutkiem Alina Szafarczyk, jedna z lokatorek. Życie jej nie rozpieszczało. Wychowywała się w domu dziecka. Gdy dostała mieszkanie socjalne w Brzeźcach, uwierzyła, że los może się odmienić. Teraz trzeba będzie wszystko budować od nowa.

Strażacy nie weszli, bo nie mieli masek
Ma jednak szczęście, że w ogóle żyje. Ogień w budynku pojawił się w piątek (4 czerwca) około 14.00. Błyskawicznie objął całe poddasze trzypiętrowej kamienicy.
- Pierwsi przyjechali druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej. Powiedzieli, że do płonącego budynku nie wejdą, bo nie mają masek gazowych - opowiada jedna z kobiet, która również straciła mieszkanie w pożarze.

Wszystkich mieszkańców udało się jednak szczęśliwie ewakuować. Sabina Fojcik, matka trójki dzieci, poszła spać do rodziny. Wraz z trzyletnią Oliwią, dwuletnią Kamilą i siedmiomiesięczną Paulinką. Wójt i gminni urzędnicy z Bierawy postanowili umieścić pogorzelców w starym budynku byłego ośrodka zdrowia. Ale obiekt jest w kiepskim stanie technicznym. - Nie ma tu gazu i ciepłej wody, a także ogrzewania - przyznaje Sabina Fojcik.

Część osób nie chce tu mieszkać. - Gdy poszliśmy sprawdzić, jak wyglądają te pokoje, jedno z okien wypadło. To rudera - opowiada jedna z kobiet.
Marek Bobiński, szef Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, zapewnia jednak, że budynek nadaje się do tymczasowego zamieszkania. - Gmina dała to, co miała. Teraz musimy skupić się nad tym, aby jak najszybciej wyremontować budynek po pożarze - mówi Bobiński.
Czy faktycznie przyczyną tragedii było zaprószenie ognia, sprawdzi teraz prokuratura we współpracy ze strażą pożarną. Ludzie nie mają jednak wątpliwości, że winny jest jeden z sąsiadów.
Poważne pożary w socjalach wybuchają na Opolszczyźnie mniej więcej co kilka tygodni. Niektóre pochłaniają ofiary. W listopadzie zeszłego roku zajęło się drugie piętro kamienicy przy Małym Przedmieściu w Oleśnie. Z żywiołem walczyło 8 zastępów straży: cztery z komendy z Olesna oraz ochotnicze straże pożarne z Borek Wielkich, Borek Małych, Wysokiej i Bodzanowic.

Potrafią ukraść hydrant
W czasie akcji gaśniczej wewnątrz budynku strażacy znaleźli spalone zwłoki 72-letniej kobiety oraz 54-letniego mężczyznę. Potwornie poparzonego, ale jeszcze oddychającego. Ratownicy wynieśli go z płonącego mieszkania. Mężczyzna został przewieziony na oddział ratunkowy do szpitala powiatowego w Oleśnie. Lekarze przez kilka godzin walczyli o jego życie. Niestety, mężczyzna zmarł w okropnych męczarniach. Przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez jedną z ofiar.

Kalendarium podobnych wydarzeń w naszym regionie jest długie. Noc z 7 na 8 listopada dla 18 mieszkańców bloku socjalnego w Zdzieszowicach w dawnym hotelu robotniczym o mało nie zakończyła się tragicznie. Ogień pojawił się w pomieszczeniu przylegającym do wspólnej kuchni. Tu jednak przyczyną pożaru nie było zaprószenie ognia, tylko awaria instalacji elektrycznej.

- Olali nas. Bo kto tam będzie sprawdzał, czy taki barak jest należycie zabezpieczony? Ludzie z socjali traktowani są jak obywatele drugiej kategorii - opowiada jeden z mieszkańców Zdzieszowic, który mieszkał w feralnym bloku.

Przed przyjazdem strażaków ogień próbowali ugasić sami lokatorzy. Po prostu chcieli ratowac swój dobytek. Dla jednego z nich o mało nie zakończyło się to tragedią. Mężczyzna z objawami zatrucia tlenkiem węgla trafił do szpitala.

Brygadier Aleksander Połoszczański z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Opolu przyznaje, że akcje ratunkowe w blokach socjalnych należą do tych najtrudniejszych.
- Jest to związane z niską - jak my to nazywamy - kulturą techniczną lokatorów - mówi bryg. Połoszczański.

Chodzi o to, że w socjalach mieszkańcy potrafią na przykład rozkraść hydrant. Albo ustawiają meble na korytarzach. Prowadzanie akcji gaśniczej w takich warunkach bywa niemożliwe.
21 zabitych i 20 rannych. Taki był bilans najtragiczniejszego w skutkach pożaru, jaki w ostatnich latach wybuchł w Polsce. Rok temu w budynku socjalnym w Kamieniu Pomorskim wybuchł pożar. Ogień zaskoczył ludzi w nocy. Wielu lokatorów wyskakiwało z okien, by ocalić siebie od płomieni.
Tak tę tragedię relacjonował jeden ze strażaków: - - Budynek płonął jak pochodnia. Nie dawaliśmy rady ratować ludzi, jednocześnie go gasząc. Na miejscu pożaru był jeden wielki krzyk. Ludzie skaczący z okien, wołali o pomoc, dookoła leżeli ranni. Mieliśmy problem z dostępem do wody, nie działały hydranty. Ratownicy byli wyczerpani bieganiem z ciężkim sprzętem.

Ktoś podpalił wózki
Życie w socjalach jest niebezpieczne nie tylko w Polsce. Pięć lat temu rodzina ze Strzelec Opolskich zginęła w pożarze kamienicy na berlińskim osiedlu Moabit. Oprócz Polaków mieszkali tam też Arabowie i imigranci z Bałkanów. Ogień na klatce schodowej pojawił się tuż przed północą. Gdy po pięciu minutach strażacy przyjechali na miejsce, płomienie sięgały drugiego piętra. Szyby pękały w oknach. Ludzie stojący na balkonach panikowali, kobiety histerycznie krzyczały, niektórzy chcieli skakać z okien.
"Berlinen Zeitung" pisał potem, że temperatura w płonących pomieszczeniach sięgała nawet 420 stopni Celsjusza. Strażacy wzywali mieszkańców do pozostania w mieszkaniach i niewychodzenia na płonącą klatkę schodową. Jednak część osób nie rozumiała wydawanych po niemiecku poleceń.

- Ucieczka na schody oznaczała śmierć - opowiadał potem dziennikarzom szef berlińskiej straży pożarnej, Albrecht Broemme. - Ludzie, którzy tam weszli, nie mieli szans na przeżycie. Udusili się - tłumaczył.

Na klatkach schodowych było sporo mebli i innych drewnianych przedmiotów. Z kolei na schodach leżały dywany.

W płomieniach zginęli 35-letni Marek F. i trójka jego dzieci: dwie dziewczynki, 17- letnia Anita i 11-letnia Nicole, oraz Alberto (7 lat). Rodzina ze Strzelec Opolskich miała niemieckie obywatelstwo.
Socjali przybywa, bo obowiązujące w Polsce prawo nakazuje gminom budować mieszkania dla najbiedniejszych. Władze Kędzierzyna-Koźla zamierzają postawić w najbliższych miesiącach cały kompleks mieszkań socjalnych. Najbiedniejsi ludzie mają trafić do kontenerów, w których powierzchnia większości pokoi nie będzie większa niż 12 metrów. W takich klitkach zamieszkają alkoholicy, wykolejeńcy życiowi, samotne matki z dziećmi. Domki w najniższym z możliwych standardzie staną na os. Lenartowice. Tę część miasta upodobali sobie wcześniej zamożni mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla, którzy budują tu swoje wille. Ludzie obawiają się nowych sąsiadów.

- Obraz tego spokojnego dotąd osiedla może się zmienić - przyznają Jolanta i Marta Hnaupek, które mieszkają tuż obok pola, na którym już za kilka miesięcy powstaną socjalne baraki. Część mieszkańców mówi wprost: Boimy się patologii.
- Zaczną się awantury, pijackie burdy. Albo dojdzie do czegoś jeszcze gorszego - przyznaje jeden z gospodarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska