Samotność po amerykańsku

Lina Szejner

Strasznie lubimy małpować Amerykanów. W Kotlinie Kłodzkiej na zamkniętym na kłódkę pensjonacie, który ma już dziś powybijane szyby, bo od dawna jest nieczynny - wisi wielki szyld z napisem "Shopping". Zmiana nazwy na obcojęzyczną nie pomogła najwidoczniej właścicielowi - kimkolwiek jest czy też był - utrzymać domu wczasowego. Zapewne wydawało mu się, że jak zachęci turystów taką nazwą, to się tam ludziska pchać będą jak kiedyś po żeberka w sklepie mięsnym.
Szefom firm, które urządzały dla swoich pracowników spotkania opłatkowe przed Bożym Narodzeniem, wydaje się, że bardziej elegancko brzmi Christmas Party, i tak je nazywały.
Wolałabym, żebyśmy naśladowali Amerykanów w tym, co rzeczywiście mają wartościowego. Jest to na przykład bardzo interesujący sposób pomocy ludziom w każdej trudnej sytuacji. Organizują się oni bardzo sprawnie i tworzą grupy rzeczywistego wsparcia.
Co robić, jeśli rzucił cię mąż i nie możesz się zdecydować, czy wziąć garść tabletek nasennych, czy wziąć nóż i poderżnąć mu gardło, czy może "tę małpę", która go odbiła, odwiedzić w pracy i tłuc parasolką na oczach wszystkich? U nas nikt ci nie podpowie, jaka jest czwarta możliwość. W Stanach trafisz do takiej grupy, w której kilkanaście kobiet było lub jest w podobnej sytuacji. Wygadasz się, wypłaczesz i nie będziesz mogła powiedzieć, że cię nikt nie zrozumie, obgada, wykpi, rozniesie twoje tajemnice po mieście.
Opowiadała mi o tym młoda kobieta, która od dwunastu lat mieszka w Stanach. Uważa, że za tworzenie takich grup wsparcia w trudnych sytuacjach naprawdę Amerykanów podziwia. Jej mieszkająca w Opolu mama przed kilkoma miesiącami straciła pracę. Od dawna po rozwodzie była sama i utrzymywała kontakty właściwie tylko ze współpracownikami. Kiedy kontakty się urwały - popadła w ciężką depresję. Zamknęła się w swoim mieszkaniu w wieżowcu i wychodziła z niego tylko wtedy, kiedy naprawdę musiała. Urwały się nawet dawne kontakty, bo nie chciała nikogo widzieć ze swojej dawnej firmy.
- W Stanach - opowiada Polka z Ameryki - taką kobietę już dawno ktoś by skierował do grupy wsparcia. Będzie ją tworzyć kilkanaście osób w podobnej sytuacji oraz ktoś z biura pracy i psycholog. Poradzą, pomogą zorganizować sobie życie inaczej, podpowiedzą, jak obłaskawić ten nagły przypływ wolnego czasu, jak go wykorzystać z pożytkiem dla siebie.
Do podobnej grupy przynależą także osoby, które opiekują się kimś bliskim chorym na alzheimera albo mają niepełnosprawne dziecko lub... teściową, która jak śrubokręt wkręciła się w małżeństwo. Nagle ktoś, kto sobie wyobrażał, że go los wybrał na swoją ofiarę, dowiaduje się, że takich jak on jest więcej, że z podobnymi problemami ludzie sobie całkiem nieźle radzą. Można się wreszcie wygadać. I to nie przed lustrem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska