Samotność w święta jest szczególnie dokuczliwa

Archiwum
Mirosława Olszewska
Mirosława Olszewska Archiwum
Rozmowa z Mirosławą Olszewską, psychologiem

- Szykujemy się do Bożego Narodzenia. Jesteśmy zabiegani, a jednocześnie radośnie podekscytowani. Ale nie wszyscy. Są ludzie, dla których święta są najgorszym czasem, bo nie mają go z kim dzielić.
- Samotność w święta jest szczególnie dokuczliwa, bo to czas wspólnego, rodzinnego przeżywania radości. Inaczej przeżywają to ludzie samotni, którzy nie mają przy sobie bliskich, bo ci już nie żyją, albo są daleko. Inaczej - moim zdaniem bardziej - doskwiera samotność z wyboru - osobom, skłóconym z dziećmi, kuzynami. Moi pacjenci w ośrodku Monaru bardzo źle znoszą święta, bo dla nich są one sztuczne, a cała związana z nimi radość - nieprawdziwa. Oni uważają, że tak naprawdę człowiek jest człowiekowi wilkiem i robią w ten czas wszystko, byle tylko nie być z innymi.

- Czy samotność w te dni można zagłuszyć? Może po prostu uciec od świąt, a przynajmniej udawać, że ich nie ma?
- Nie da się uciec. Nie polecam ani wycieczek w ciepłe kraje, ani zamykania oczu i odcinania się od świąt. I tak dobiegnie nas dźwięk kolęd zza drzwi sąsiadów, zapach pieczeni, czy widok światełek na choince w oknie naprzeciw. Jeśli zagłuszać samotność, to w sensie pozytywnym. Święta wiążą się z byciem bliżej, ale też z pewną filozofią, autorefleksją. Jeśli mamy poczucie, że przeżyliśmy swoje życie dobrze, że wydarzyło się w nim wiele wspaniałych rzeczy, że co prawda dzieci nie ma przy nas, ale gdzieś daleko poukładały sobie życie szczęśliwie, jeśli mamy dobre wspomnienia, to samotne święta jest dużo łatwiej przetrwać.

- Ale te wspomnienia często wiążą się ze stratą. Bo było- minęło, bo ktoś umarł i nas zostawił.
- Dlaczego odganiać takie myśli? Nie rozumiem, jak ktoś radzi: nie myśl o mężu, który zmarł, bo teraz jest czas radosny. Jestem wdową i wiem, co mówię. Jak nie myśleć, skoro wiązało nas tyle pięknych chwil? Dajmy sobie prawo ponownego przeżycia bólu i rozstania. To są w gruncie rzeczy dość energetyczne emocje i może z nich powstać pewien rodzaj zadowolenia. Dajmy sobie prawo do wypłakania się, po to, by zrobić miejsce dla innych uczuć. By zauważyć, że mniej boli ręka, że zadzwonili znajomi, że wokół jest czysto i dobrze, że zadbałam o siebie i jem wigilijną wieczerzę przy śnieżnobiałym obrusie.

- Poznałam kiedyś panią, samotną jak palec, która Wigilię spędzała ze swoim zmarłym mężem. Gotowała jego ulubioną zupę grzybową, nakrywała na dwie osoby i stawiała przed sobą na stole jego zdjęcie.
- To bardzo piękne i dobre. To, jak przeżywamy święta wynika przecież z naszego stosunku do uczuć i emocji, bez względu na to, czy są one łatwe czy trudne.

- Niektórzy myślą: a po co mi ta choinka i stół z karpiem, skoro nie ma z kim przełamać się opłatkiem. Może bez tego tradycyjnego sztafażu samotnym byłoby lżej?
- Przeciwnie. Święta trzeba przeżyć świątecznie. Tradycja, rytuały, powtarzalność dają nam poczucie bezpieczeństwa. Lepiej więc sobie tę zewnętrzną świąteczność zapewnić. I wcale nie musi to być najdroższa choinka i bogato zastawiony stół.

- I tak najbardziej brakować będzie drugiego człowieka.
- Można pójść tam, gdzie będziemy potrzebni, gdzie ktoś czeka - do szpitala, do hospicjum, a może nawet do nielubianej kuzynki, dla której jednak jesteśmy ważni. Na pasterce, jeśli się nastawię psychicznie, że jestem w tej wierze z innymi ludźmi, to już nie czuję się zupełnie samotna. Bo poczucie wykluczenia jest w naszej głowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska