Scena bałaganu

Michał Wandrasz
Około 200-kilogramowy element sceny festiwalowej wznoszonej na placu Wolności w Opolu przewrócił się wczoraj rano na przechodniów.

Do wypadku doszło o godzinie 7.50 w pobliżu restauracji Pizza Hut, czyli na tyłach budowanej tam sceny plenerowej. Od strony kościoła Franciszkanów szły trzy starsze kobiety (64-, 78- i 83-letnia), kiedy runął na nie postawiony pionowo podest perkusyjny o wymiarach 3 na 3 metry. Na szczęście kobiety nie zostały uderzone bezpośrednio przez podest składający się z metalowej konstrukcji i płyt paździerzowych, lecz zranił je płot ogradzający scenę, na który podest upadł.

- Nagle rozległ się straszny huk, wyjrzałyśmy na ulicę i widzimy, że kilka metrów od nas spod tego czegoś wystaje tylko głowa jednej pani - opowiadają ekspedientki pobliskiego sklepu mięsnego. - Przechodnie natychmiast rzucili się na pomoc, podnieśli to żelastwo i wyciągnęli ranne. To straszne, że człowiek nie może czuć się bezpieczny nawet w środku miasta. Szły sobie te staruszki spokojnie, trzymając jedna drugą pod rękę, i za chwilę były już w szpitalu... To jakiś poroniony pomysł, żeby ustawiać takie sceny w samym centrum Opola.
Ranne trafiły do Szpitala Wojewódzkiego przy ulicy Katowickiej w Opolu.
- Najmłodsza z pań oprócz zadrapań miała ranę tłuczoną głowy, którą trzeba było zszyć - informuje lekarz Piotr Orliński. - Poszkodowane zostały poddane obserwacji w izbie przyjęć i do południa wszystkie trzy zostały zwolnione do domów. Biorąc pod uwagę, co im się przytrafiło, i tak miały dużo szczęścia, że skończyło się tylko na potłuczeniach i zadrapaniach.
Na miejsce wypadku oprócz pogotowia i policji przybył też między innymi przedstawiciel Państwowej Inspekcji Pracy.
- Według pierwszych ustaleń, podest stał pionowo i pracownik firmy montującej scenę wycinał z niego część metalowej konstrukcji - stwierdził w niecałą godzinę po wypadku Henryk Romanowski, starszy inspektor PIP w Opolu. - Z wyjaśnień montera wynika, że odszedł na chwilę w kierunku sceny i wtedy podest zaczął się chylić w stronę ogrodzenia. Mężczyzna twierdzi, że próbował to łapać, ale nie udało się i wszystko runęło na ogrodzenie.
Wątpliwości inspektora PIP wzbudziło wycinanie z konstrukcji podestu elementów nośnych. Pojawiło się pytanie, kto robotnikowi kazał to robić oraz gdzie była wówczas osoba odpowiedzialna za prawidłowy montaż sceny i przestrzeganie przepisów BHP.
- Wyciąć część metalowej konstrukcji polecił w poniedziałek wieczorem ktoś z telewizji, człowiek, który zajmuje się budową scenografii w amfiteatrze - wyjaśnia Józef Rozmus, kierownik budowy sceny na placu Wolności. - Powiedział, że podest jest za ciężki i trzeba go "odchudzić". Ja się na to nie chciałem zgodzić i powiedziałem, że nie podpiszę potem odbioru tego podestu. Wtedy usłyszałem, żebym nie przeszkadzał i najlepiej jak sobie pójdę na obiad i nie będę się wtrącał. Ten facet z telewizji mówił, że scena ma być gotowa na wtorek rano, bo o dziewiątej miały się zacząć próby przed koncertem. Nie wiem, kto to był, bo tutaj wszyscy z telewizji są bardzo ważni, co drugi ma plakietkę z napisem "realizator", a przecież trudno odczytać z bliska każdy identyfikator. Jeśli zaś chodzi o behapowca, to wiem tylko, jak się nazywa, ale na oczy go nie widziałem. A jeśli nawet tutaj był, to mi się nie przedstawił.

- Człowiek odpowiedzialny za nadzór nad montażem sceny powinien być tutaj non stop, a my jesteśmy tutaj już prawie godzinę i nadal się nie pojawił - zdziwił się Henryk Romanowski z PIP. - Tu faktycznie za dużo jest kierowników, którzy się na wszystkim znają, i trudno ustalić, kto za co odpowiada. Pomijając już zresztą sens wycinania czegokolwiek z wykonanego zgodnie z projektem podestu, to głupotą było robienie tego w pozycji pionowej. Przecież coś, co ma szerokość podstawy około 40 centymetrów, jest wysokie na 3 metry i stoi na nierównej kostce brukowej, nie może być stabilne...

Behapowiec w końcu się odnalazł - sam zgłosił się do PIP. Jak dowiedzieliśmy się od Henryka Romanowskiego, behapowiec sprawujący nadzór nad budową sceny w rozmowie z nim stwierdził, że o ile szefowie firm zaangażowanych w powstawanie sceny przyjmują jego uwagi, o tyle z pracownikami zajmującymi się bezpośrednio montażem nie może się on dogadać.
Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzi Komenda Miejska Policji w Opolu.
- W oparciu o materiały Państwowej Inspekcji Pracy oraz nadzoru budowlanego będziemy podejmować decyzję o ewentualnej kwalifikacji prawnej tego, co się stało na placu Wolności - mówi komisarz Krzysztof Sochacki, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej KMP Opole. - W grę wchodzi wypadek przy pracy lub nieumyślne spowodowanie uszkodzenia ciała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska