Schowek w bloku podzielił sąsiadów. Sprawa trafi do sądu [wideo]

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Prezes nie wyklucza kompromisu, ale ten zakłada ustępstwa z obu stron...
Prezes nie wyklucza kompromisu, ale ten zakłada ustępstwa z obu stron... Sławomir Mielnik
Niewidoma opolanka ma rozebrać zabudowę korytarza, z której korzystała przez prawie 30 lat. Kobieta mówi, że dla niej to życiowy dramat.

Alina Koralewska mieszka w bloku przy pl. Teatralnym w Opolu. Zgodę spółdzielni na zabudowanie końcówki korytarza dostała jeszcze w latach 80. Kobieta jest niewidoma, mieszka na 37 metrach, więc w niewielkim schowku, powstałym w wyniku zabudowy, trzyma zamrażarkę, która nie zmieściła się w mieszkaniu.

- Robiąc większe zakupy muszę korzystać z pomocy innych osób, bo przecież ani nie wybiorę tego, co mi potrzeba, ani nie przyniosę produktów do domu - opowiada pani Alina. - Raz na jakiś czas kupuję kilka kilogramów mięsa, mrożonek i dzięki temu nie muszę co kilka dni chodzić do sklepu. Ale żeby te produkty się nie zmarnowały, muszę trzymać je w zamrażarce. Może dla zdrowej osoby to błahostka, ale zabranie schowka naprawdę poważnie utrudni mi życie.

Problem zaczął się na przełomie roku, gdy opolanka otrzymała pismo ze spółdzielni wypowiadające umowę najmu.

Podobno zabiegali o to sąsiedzi, którzy skarżyli się, że przez zabudowę (jest wykonana m.in. z przepuszczających światło pustaków szklanych) nie mają dostępu do okna.

- Ja nie chcę nic za darmo. Przecież przez te wszystkie lata, tak jak życzyła sobie tego spółdzielnia, płaciłam za czynsz, oświetlenie i centralne ogrzewanie - opowiada kobieta.

Umowa najmu wygasła, więc teraz pani Alina zajmuje schowek na dziko (w podobnej sytuacji było jeszcze dwóch innych mieszkańców bloku, ale oni stwierdzili, że nie mają już siły walczyć).

- Spółdzielnia nie chce mi pomóc, a pan z komitetu blokowego próbował tylko na nowo umeblować mi mieszkanie - opowiada rozżalona kobieta. - Powiedział, że skoro kuchnia jest mała, to mam wyrzucić z niej lodówkę i w to miejsce wstawić zamrażarkę. Ale przecież zupy do zamrażarki nie schowam.

- W umowie było jasno określone, że można ją wypowiedzieć z miesięcznym wyprzedzeniem i to zrobiliśmy - uważa Franciszek Dezor, prezes spółdzielni. - Ja nie chcę, żeby rozgrywały się tam dantejskie sceny, dlatego sprawa trafi do sądu, który - jak sądzę - wyda postanowienie o eksmisji.

Prezes nie wyklucza kompromisu, ale ten zakłada ustępstwa z obu stron...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska