Niezwykłą podróż Jan Ścigocki rozpoczął w Raciborzu 31 marca. Dzisiaj wpłynął kajakiem do centrum Szczecina.
To był finał jego morderczej wyprawy podczas której spędził w kajaku 90 godzin. Plan podróży 60-latka był taki: wiosłował po Odrze od wczesnego świtu do zmroku, a nocami wychodzi z kajaka żeby odpocząć.
- Chciałem sobie udowodnić, że w moim wieku jeszcze wszystko można - cieszy się Ścigocki. - Ale nie przypuszczałem, że ta wyprawa będzie aż tak trudna. Teraz jestem potwornie zmęczony, ale szczęśliwy.
Wyprawa się powiodła, choć Ścigocki mógł ją przypłacić życiem. Gdy był w połowie drogi rozpętała się nad nim burza i wiał porywisty wiatr.
- Fale na Odrze przekraczały metr wysokości - relacjonuje zapalony kajakarz. - Musiałem pochylić się w kajaku jak żółw i wiosłować w skulonej pozycji. Inaczej kajak zamieniał się w żaglówkę i płynął do tyłu.
Na szczęście Ścigocki utrzymał się na wodzie. Wędkarze, którzy widzieli całą sytuacje, myśleli że kajakarza porwała woda i nie może wrócić na brzeg. Krzyczeli do niego, żeby wiosłował w ich kierunku, ale 60-latek parł do przodu.
Dopiero wczoraj pogoda pozwoliła Ścigockiemu nacieszyć się słońcem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?