Sędzia ze Strzelec Opolskich winny złamania nosa koledze

Radosław Dimitrow/ archiwum
Radosław Dimitrow/ archiwum
Jarosław M., sędzia ze Strzelec Opolskich, który złamał nos koledze po fachu żądał uniewinnienia. Przekonywał, że to on jest ofiarą. Ale jego odwołanie zostało odrzucone.

Sprawa dotyczy wydarzeń z kwietnia 2008 roku. Sędzia Jarosław M., w czasie godzin pracy, wpadł do gabinetu swojego kolegi i wymierzył mu cios w twarz. Uderzenie było tak silne, że złamał nos asesorowi sądowemu.

Proces od początku toczył się w sądzie rejonowym w Gliwicach, bo nikt na Opolszczyźnie nie chciał się go podjąć. Sąd ustalił, że pomiędzy dwoma prawnikami doszło wcześniej do spięcia. Powodem było to, że podczas jednej z narad, asesor skrytykował przy kolegach żonę Jarosława M., która również pracowała w strzeleckim sądzie. Pytał m.in. “jak ona w ogóle zdobyła doktora nauk prawnych".

Jarosław M. widząc później, że jego małżonka przejęła się krytyką postanowił załatwić sprawę “po męsku". Jak przebiegała rozmowa między sędziami?
Jarosław M.: - Ty konfidencie. Jeżeli jeszcze raz będziesz coś mówić na moją Gośkę (...) to dostaniesz.
Asesor: - Przyjąłem twoje oświadczenie do wiadomości.
Jarosław M.: - Właściwie to już dzisiaj miałem ci przypieprzyć.
Asesor.: - To bardzo proszę.
Po tej wymianie zdań asesor dostał cios w twarz - wyniki z sądowych akt.

W pierwszej instancji sąd uznał Jarosława M. winnego naruszenia nietykalności cielesnej sędziego i skazał go 6 tys. zł grzywny oraz wymierzył nawiązkę w wysokości 2 tys. zł. Uniewinnił go przy tym od zarzutu znieważenia funkcjonariusza publicznego słowami “Ty konfidencie".

Z wyroku nie była zadowolona żadna ze stron.

W związku z tym Jarosław M., jego adwokat, pobity asesor i prokuratura złożyli cztery osobne apelacje.
Jarosław M. i obrońca chcieli uniewinnienia, tłumacząc, że oskarżony jest tak na prawdę ofiarą. W odwołaniu napisali, że asesor podczas rozmowy śmiał się ironicznie. W pewnym momencie miał także wybiec zza biurka, chwycić Jarosława M. za szyję i kopać go powtarzając przy tym “I co mi zrobisz". Na taki obrót wydarzeń Jarosław M. wymierzył cios, który miał być obroną przed atakiem. Wskazał także na rozbieżności w zeznaniach asesora. Próbował dowodzić, że nie jest możliwe by asesor po otrzymaniu ciosu w twarz, obrócił się na fotelu w prawą stronę, a jego okulary spadły na lewą - zdaniem Jarosława M. to sprzeczne z prawami fizyki.

Asesor dowodził natomiast, że nie mógł kopać kolegi po fachu, bo tego dnia miał założone buty z miękkiej skóry. On odwołując się od wyroku chciał z kolei, by napastnik dostał sądowy zakaz pełnienia funkcji sędziego.

Prokuratura zażądała natomiast dodatkowego skazania Jarosława M. za to, że nazwał asesora “konfidentem".

- Sąd podtrzymał wyrok pierwszej instancji - poinformował nto Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.

To oznacza, że Jarosław M. stanie teraz dodatkowo przed sądem dyscyplinarnym. Grozi mu całkowite wydalenie z zawodu, bo sędzia nie może pełnić swojej funkcji mając na koncie wyrok.

Obecnie Jarosław M. jest zawieszony w obowiązkach i nie prowadzi żadnych rozpraw. Co miesiąc, do momentu całkowitego wyjaśnienia sprawy, pobiera jednak połowę pensji.

Przypadek bójki sędziego w pracy jest pierwszym takim, odnotowanym w powojennej historii wymiaru sprawiedliwości.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska