Senior rodu wkracza do dysfunkcyjnej rodziny. Komentarz Krzysztofa Zyzika

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Ktoś, kto dotąd jeszcze wierzył, że rządzi nami uczciwa, skromna, kompetentna i skłonna do poświęceń dla Polski drużyna zjednoczonej prawicy, musiał się w ostatnich dwóch tygodniach nieźle zdziwić.

Oto bowiem przy okazji brutalnej walki o wpływy w spółkach skarbu państwa i w rządzie, panujący uchylili drzwi do politycznej kuchni. Nie „totalna” opozycja, która nie może dojść do ładu sama ze sobą, nie „antypolskie” media sterowane przez Eskimosów, lecz koledzy z jednej listy wyborczej PiS sami na siebie urządzili polowanie z nagonką.

Konflikt buzował od dawna i wynikał z nienawiści Zbigniewa Ziobry do premiera Mateusza Morawieckiego. Minister sprawiedliwości kopał pod swoim szefem, napuszczał na niego co bardziej krewkie wilczki, na czele z opolskim posłem Januszem Kowalskim.

Jeszcze ciekawiej niż w mediach było w zaciszu gabinetów. W PiS panuje przekonanie, że Ziobro zbierał haki na premiera, miał na celowniku prywatny majątek Morawieckich, „chodził” wokół wielomilionowych interesów braci Szumowskich.

Do liderów PiS dotarło, że ich koalicyjny kolega uczynił z prokuratury narzędzie do osiągania politycznych celów także wewnątrz obozu prawicy. Dlatego Jarosław Kaczyński uznał, że musi Ziobrę przykrócić.

Dla zwrotu akcji konieczny był widowiskowy pretekst i stały się nimi zwierzątka. Wierzę w miłość prezesa PiS do nich, sądzę nawet, że Kaczyński bardziej kocha koty i norki niż ludzi. Ale nie żartujmy, że to futrzaki miały dobić koalicję.

Szło o sprowadzenie do parteru Solidarnej Polski, którą przedstawiano jako ogon merdający psem. Stąd bezprecedensowe ośmieszanie ziobrystów. Liderzy PiS trąbili w mediach o cynizmie młodych wilczków Solidarnej Polski, ich ciągu na kasę, braku kwalifikacji i pokory.

Jacek Kurski na polecenie z Nowogrodzkiej przestał wpuszczać ludzi Ziobry do telewizji rządowej, gdzie jeszcze niedawno brylowali. Doszło do zabawnego paradoksu, że ziobryści, nieustannie atakujący wolne media pod bałamutnym tematem „repolonizacji”, tylko w tych niezależnych od Kaczyńskiego redakcjach mogli przedstawiać swoje racje.

Po tym przejechaniu przez Solidarną Polskę walcem nastąpiła nocna rozmowa Kaczyńskiego z Ziobrą i nagły zwrot akcji. Minister sprawiedliwości wrócił do łask, a w tarapaty popadł... premier.

Morawiecki nalegał, by nie zaostrzać kursu ideologicznego, szczególnie w dobie ostrego kryzysu gospodarczego. No to mu PiS wysunął na ministra edukacji i szkolnictwa wyższego Przemysława Czarnka, który uważa, że geje to gorsi ludzie, prawa człowieka to fanaberia, a dzieci należy karcić fizycznie.

Co gorsze dla premiera, do rządu wchodzi sam Kaczyński, co jest oczywistym podważeniem autorytetu Morawieckiego (odpowiedź na pytanie, na kogo się będą orientować ministrowie, jest jasna).

Pytanie na dziś brzmi: kogo i czego ma pilnować Jarosław Kaczyński w rządzie? Ziobrę i jego prokuraturę, by nie kopali pod premierem (czytaj: przymykali oczy na łamanie prawa przez niego i jego otoczenie). A może pilnowany będzie sam premier, by nie „wymiękał” przy zaostrzeniu kursu? Tak czy siak, lepiej już było. Obawiam się, że na karczemnej awanturze w koalicji długofalowo zyskają tylko norki.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska