Serce nie tylko dla braci

Redakcja
Z Krzysztofem PAWLAKIEM, trenerem zapaśników Orła Namysłów, rozmawia Andrzej SZATAN

- Przypuszczał pan, że start w olimpiadzie przyniesie tak bogate żniwo medalowe?
- Wierzyłem w swoich chłopaków, że staną kilka razy na medalowym podium, ale powiem szczerze, iż nie przypuszczałem, iż zdobędziemy aż cztery złote medale.
- Skąd ten optymizm?
- Trenujemy z sobą od kilku lat i znam wartość tych zawodników. Oni należą do krajowej czołówki, a niektórzy są w swych kategoriach wagowych najlepsi. Łukasz Pawlak i Łukasz Wiechna to reprezentanci Polski, mający udany start w mistrzostwach Europy. To wszystko sprawiło, że medalowe aspiracje uważam za jak najbardziej uzasadnione. Żadnych przechwałek.
- Komplementami obdarowywany był w Opolu Radosław Marcinkiewicz. Czy pan również dołącza się do tych pochwał?
- Jak najbardziej. To nasz aktualnie największy talent w klubie, a myślę, że także i w skali kraju. To jego pierwszy rok startów ogólnopolskich, w których pokazał się z jak najlepszej strony. Został międzynarodowym mistrzem Polski, jako jedyny z Polaków zwyciężył w silnie obsadzonym turnieju w Kijowie. Teraz w pięknym stylu wygrał krajową olimpiadę młodzieży.
- Cztery medale, wszystkie złote, to dużo, ale mogło być ich jeszcze więcej...
- To prawda. "Uciekły" nam dwa medale. Sebastian Kaczmarzyk miał już prawie pewny brązowy medal, bo na dwadzieścia sekund przed końcem walki prowadził różnicą siedmiu punktów. Niestety, popełnił taktyczny błąd i przegrał. Na własne życzenie ze strefy medalowej wypadł też Dawid Defort. Szkoda tych dwóch medali, ale taki jest sport.
- Mocniej biło serce, gdy bracia wychodzili do finałowych pojedynków?
- Trochę tak, ale ja już tyle pracuję w zapasach, iż staram się nie poddawać emocjom. Nieco obawiałem się o dyspozycję Łukasza, bo on przez miesiąc nie trenował, gdyż miał kłopoty z uchem, ale jak się okazało, nie miało to większego wpływu na jego formę.
- Jaka najbliższa przyszłość przed pańskimi zawodnikami?
- Każdy z czterech zwycięzców na dziewięćdziesiąt procent powinien mieć miejsce w składzie reprezentacji Polski na najbliższe mistrzostwa Europy, które odbędą się w Izmirze na przełomie czerwca i lipca. Mówię o dziewięćdziesięciu procentach, bo nie wiadomo jeszcze, iluosobową kadrę zatwierdzi Urząd Kultury Fizycznej i Sportu. Dla mnie są oni pewniakami.
- Z szansami na kolejne medale?
- O najwyższe pozycje może być ciężko, bo Turcy wystawiają dwie ekipy, a to przecież potęga w zapasach. Oczywiście z góry nie rezygnujemy z walki o medale. Wiele będzie zależało od losowania. W tej dyscyplinie nie ma czegoś takiego jak rozstawianie czołowych zawodników i może być tak, że trzech najlepszych w danej kategorii wagowej trafi do jednej grupy.
- Widzi pan szansę, aby dzisiejsi medaliści olimpiady zrobili co najmniej krajowe kariery w zapasach seniorskich?
- To wszystko zależy od klubowych finansów, a z tymi nie jest najlepiej. Z tego też powodu w połowie kwietnia oddaliśmy dwóch swoich najlepszych zawodników Brzozowskiego i Marcinkiewicza do Górnika Łęczna. Niestety, nie było dla nich funduszy na stypendia sportowe, na nagrody. A to są już zawodnicy dziewiętnasto- i dwudziestoletni, więc bez wsparcia finansowego już się nie obędą. Łęczna im je zagwarantowała. Obaj zawodnicy trenują nadal pod moim okiem, ale w zawodach reprezentują klub z Łęcznej. Dlatego o przyszłości tegorocznych olimpijczyków na razie nie chcę nic mówić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska