Siatkówka. Dariusz Pryga: - Zabrakło nam doświadczenia

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Rozmowa z Dariuszem Prygą, siatkarzem Juve Głuchołazy, które spadło do 3 ligi

Po dwóch porażkach w Strzelcach Opolskich przegrywacie bój z UKS-em i spadacie z II ligi. To zawsze trudne chwile dla zawodników i przedstawicieli klubu.
- Zgadza się. Miało to wyglądać całkowicie inaczej. Po przegranej w pierwszym meczu w Strzelcach mieliśmy wyjść w pełni zmobilizowani na niedzielne spotkanie. Niestety, kilku z nas, jak choćby Krzysiek Mazur, zmagało się z drobnymi urazami. Trzeba też pogratulować rywalom. Zagrali dobrze, w krótkim czasie robiąc spory postęp. Wzmocnili się czterema zawodnikami, także takimi, którzy występowali w pierwszej lidze. Gratulacje dla nich. Po prostu byli lepsi.

Mecze teoretycznie najsłabszych drużyn przysporzyły dużo emocji i stały na niezłym poziomie.
- Wielu obserwatorów podkreślało wysoki poziom tych spotkań. Walczyliśmy o utrzymanie, ale tego nie było widać. Każdy grał z nożem na gardle i robił wszystko, by wygrać każdą z akcji. Punkt mógł bowiem ważyć na końcowym wyniku.

Nie uważa pan, że Juve - przynajmniej częściowo - przegrało ten sezon już wcześniej? Bezpośredniej walki z UKS-em o utrzymanie można było uniknąć?
- Rundę rewanżową rozpoczęliśmy już z Arkiem Olejniczakiem w składzie. Borykał się z kontuzjami, miał operowane obie nogi, a mimo to podjął się wyzwania i chciał nam pomóc. Za to należy mu się szacunek. Stanowiliśmy jednak na początku nową drużynę. Odeszło czterech podstawowych siatkarzy, zastąpili ich zawodnicy z III ligi. Mieliśmy się utrzymać i budować fundamenty pod następny sezon. Niestety, ta misja się nie powiodła.

Główna przyczyna spadku to brak zgrania i dostatecznych umiejętności?
- Bardziej brak doświadczenia na tym szczeblu. Nowi starali się jak najlepiej wkomponować do zespołu, ale nie wyszło to tak, jak byśmy sobie życzyli. Straciliśmy przed sezonem podporę, czyli przyjęcie, bo na przykład libero Damian Pilichowski wybrał grę w Raciborzu. Właśnie odbiór w początkowej fazie szwankował. Trener szukał przeróżnych rozwiązań, aż w końcu sam wrócił na parkiet i dawał drużynie bardzo dużo. Trudno, życie toczy się dalej.

Nie można jeszcze definitywnie przesądzać waszej degradacji. Jeśli któryś z drugoligowców się wycofa, Juve może zająć jego miejsce. Patrzycie na to, co dzieje się w innych klubach?
- Gra w 2 lidze wiąże się z określonymi kosztami. Nieoficjalnie słychać o sporych problemach Winnera Czechowice-Dziedzice, jednak ciężko mi się w tym temacie wypowiadać. O plany należałoby bardziej spytać naszych działaczy. Na dziś spadamy, ale nie wiadomo, co się wydarzy w najbliższych tygodniach czy miesiącach.

Zdaje się, że w tej chwili nawet działacze niewiele wiedzą. Sytuacja, patrząc na wydarzenia z ubiegłych lat, może się szybko zmieniać.
- To prawda. Warto przypomnieć, że w poprzednim sezonie walczyliśmy o kompletnie inne cele. Graliśmy w pierwszej czwórce i nikt nie podejrzewał, że za rok przyjdzie nam się bić o utrzymanie. Powtórzę jednak: II liga to spory wydatek i szanuję działaczy za pracę, którą wykonali. Gramy charytatywnie, dla siebie i własnej przyjemności. Poświęcamy siatkówce wielu czasu, mimo że normalnie pracujemy.

Gracie dla siebie, ale też dla kibiców. Meczom w Głuchołazach zawsze towarzyszy gorący doping.
- Głuchołaska siatkówka tętni życiem. Kibice, podobnie jak my, zostawiają sporo serca w trakcie spotkań i są naszym siódmym zawodnikiem na boisku. Na mecze przychodzi po 300 osób i trzeba przyznać, że doping mamy super. Szkoda, że to nie przyczyniło się do naszego utrzymania. Zadecydowały aspekty sportowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska