Siatkówka. Solidarnie przegrywają i okupują dół tabeli

Marcin Sabat
Marcin Sabat

Sporą porcję emocji dostarczyli kibicom siatkarze z Opola w starciu z wiceliderem z Ty­chów. Skazani na pożarcie nasi zawodnicy wystawili faworyta na ciężką próbę. Ozdobą tego pojedynku był tie break. Gospodarze długo prowadzili i dopiero od remisu 9:9 rozpoczęła się pasjonująca walka punkt za punkt. Przy stanie 12:12 dwoma asami serwisowymi popisał się Krzysztof Gibek i gospodarze mieli piłkę meczową. Przyjezdni nie zrezygnowali, zdobyli trzy punkty z rzędu i objęli prowadzenie 15:14. Opolanie wyrównali, ale ostatnie słowo należało niestety do gości.

- Pełnia szczęścia była dosłownie na wyciągnięcie ręki - ubolewał libero naszej drużyny Leszek Łucki. - W decydującej fazie meczu zabrakło nam zimnej krwi. Kładę to na karb braku doświadczenia nowych siatkarzy w naszej ekipie. W dalszym ciągu jesteśmy na etapie konsolidowania drużyny. W meczu ze znacznie wyżej notowanym rywalem nasza gra falowała. Po słabszym pierwszym secie, w kolejnym swobodnie wygraliśmy. O trzeciej partii szybko zapomnieliśmy, a owocem tego było zwycięstwo w czwartej odsłonie. Niesieni tą wygraną bardzo dobrze spisywaliśmy w tie breaku i dlatego bardzo boli końcowy wynik spotkania, w którym mogliśmy sprawić wielką niespodziankę. Jednym punktem nie gardzimy, ale na pewno pozostał niedosyt. Dziękujemy naszym kibicom za doping.

AZS Politechnika Opole - TKS Tychy 2:3 (-22, 21, -15, 21, -15)
AZS Politechnika: Dobrowolski, Gibek, Kraś­niewski, Wróbel, Brzozowski, Herich, Łucki (libero) - Fijak, Gibas. Trener Zbigniew Rektor.

Zawodnicy ostatniego w tabeli UKS-u Strzelce Opolskie nie mieli za to wiele do powiedzenia w wyjazdowym starciu z będącą w czołówce ekipą z Andry­chowa. Nasi zawodnicy wszystkie trzy sety przegrali bardzo gładko.
- Wszystko brało się od słabego przyjęcia zagrywki - mówił prezes strzeleckiego klubu Piotr Ratajczak. - Hala w And­rychowie jest specyficzna, dość niska i to naszym zawodnikom utrudniało odbiór zagrywki. Jak nie ma przyjęcia, to wiadomo, że od razu jest problem ze skończeniem ataku. Nie ma jednak co się usprawiedliwiać. Rywale byli od nas zdecydowanie lepszą drużyną.

Nieco emocji było tylko w trzecim secie. Goście do jego połowy jakoś się trzymali, ale potem przeciwnicy zdobyli kilka punktów z rzędu i „odjechali”, w pełni zasłużenie dopisując sobie trzy punkty.

MKS Andrychów - UKS Strzelce Opolskie 3:0 (15, 15, 17)
UKS: Ratajczak, Sachnik, Gorywoda, Kieszek, Ły­sikowski, Jankowski, Żakowicz (libero) - Bernyś, madzia, Stogniew, Stach (libero). Trener Rafał Doliński.

Ekipa Juve Głuchołazy nie zdołała z kolei w żaden sposób zagrozić młodemu zespołowi rezerw ekstraklasowego Jastrzębia. Kilka dni przed tym meczem jego termin został zmieniony i w efekcie kilku graczy nie mogło pojechać do Jastrzębia. W osłabionym składzie Juve przegrało bardzo gładko w trzech setach.

- W zasadzie żaden element w naszej grze nie wyglądał dobrze - oceniał rozgrywający głuchołaskiego zespołu Grzegorz Malina. - Jacyś tacy ospali byliśmy i to niestety znalazło swój efekt w końcowym wyniku. To był nasz słaby występ. Popełnialiśmy mnóstwo błędów i niemal przez cały czas ułatwialiśmy przeciwnikom zadanie.

Goście najsłabiej prezentowali się w pierwszej odsłonie, w której praktycznie nie podjęli walki. W drugiej emocji było całkiem poro, bo walka była wyrównana i na tablicy wyników był remis po 21. Do końca tej partii punktowali już jednak tylko jastrzębianie. W trzeciej odsłonie musieli się już mniej namęczyć.

Jastrzebie II - Juve Głuchołazy 3:0 (14, 21, 18)
Juve: Malina, Mazur, Zegan, Pruchniewski, Was­trak, Wilk, Byczek (libero) -Klimczak, Pryga. Trener Arkadiusz Olejniczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska