Siedzisz do wyroku

rys. Andrzeju Czyczyło
rys. Andrzeju Czyczyło
- W Polsce areszt zamienił się w tymczasowe więzienie - alarmują adwokaci. Rekordziści bez wyroku siedzą już 7 lat.

To narusza prawa oskarżonego do wolności osobistej i rzetelnego procesu - twierdzi prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jeden z twórców polskiego kodeksu karnego.
- Widzimy ten problem - mówi Marek Sawczuk, opolski adwokat, broniący m.in. oskarżonego o korupcję Stanisława Dolaty. - Nawet w sprawie ratuszowej areszty są zbyt długie, trwają już ponad rok. Głównym podejrzanym w aferach PZU i PZU Życie (Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak, siedział trzy lata - red.) sąd dał szansę wyjścia za kaucją, a tam zarzuty są przecież znacznie poważniejsze.
Aresztanci są bardziej izolowani niż więźniowie nawet po bardzo wysokich wyrokach. Nie mogą wychodzić na przepustki, mają ograniczone możliwości widzenia z rodziną, nie mogą korzystać z telefonów (chyba że nielegalnie dostaną komórkę do celi), ich korespondencja jest cenzurowana.

Aresztowani rzadko
uniewinniani
W 2003 r. opolskie prokuratury skierowały do sądów 713 wniosków o zastosowanie tymczasowych aresztów. Sądy uwzględniły 545 z nich, czyli trzy czwarte.
- Statystyki raczej idą w górę. Z roku na rok liczba tymczasowo aresztowanych nieco się zwiększa. Zależy to jeszcze od okresu i rodzaju prowadzonych spraw - przyznaje Eugeniusz Tokarczyk, zastępca prokuratora okręgowego. - Procentowo i tak jesteśmy poniżej średniej krajowej - dodał.
Bardzo rzadko się zdarza, by aresztowanego sąd uniewinnił. W ubiegłym roku było jedynie pięć takich przypadków, co daje 1,2 proc. ogółu aresztowanych. Każdy niesłusznie aresztowany może się ubiegać o odszkodowanie od Skarbu Państwa.
Uniewinnieni aresztowani to m.in. dwaj mieszkańcy Brzegu, którzy byli podejrzani o napad na opolskiego taksówkarza. Za kratami spędzili po siedem miesięcy. Wyszli, gdy okazało się, że biegły błędnie opisał wyniki badań DNA. Na początku września br. sąd prawomocnie ich uniewinnił. Jesienią ubiegłego roku słowo "niewinny" usłyszał Maciej W., oskarżony o członkostwo w gangu "Pinezy". W areszcie przesiedział pięć miesięcy. Wyrok nie jest na razie prawomocny.

"Pineza" zbliża się
do rekordu
Najdłuższe areszty dotyczą spraw, w których postępowania prowadził wydział śledczy albo wydział przestępczości zorganizowanej prokuratury okręgowej. To najbardziej obszerne i skomplikowane postępowania, które nierzadko obejmują po kilkunastu lub więcej podejrzanych. Przesłuchuje się ok. 100 świadków. Sprawa trafia do sądu, a tam przy sprawnym prowadzeniu proces trwa ponad rok. Głównym podejrzanym grożą wysokie kary.
Przykładem może być sprawa gangu "Pinezy". Główny bohater, Henryk P. (uniewinniony od zarzutu kierowania gangiem), siedział w areszcie 14 miesięcy, do momentu zamknięcia postępowania i skierowania akt oskarżenia do sądu. Później osiem miesięcy czekał na pierwszą rozprawę. Wyrok w sądzie pierwszej instancji zapadł w październiku 2003 r. Teraz sąd kończy pisać uzasadnienie wyroku.
- To kompromitacja wymiaru sprawiedliwości, że to tak długo trwa - komentują opolscy prawnicy. Odwołania są pewne niemal na 100 procent. Ich rozpatrzenia można się spodziewać w połowie przyszłego roku.
"Pineza" siedzi od czerwca 2000 r. W przyszłym roku stuknie mu więc pięć lat. Nawet gdyby uchylono mu areszt, to i tak nie wyszedłby na wolność, bo równocześnie odsiaduje karę - 5 lat więzienia za rozbój i wymuszenie. W kolejce czeka jeszcze dwuletni wyrok za pobicie.
Jeśli sąd II instancji nakazałby prowadzenie procesu od początku, "Pineza" miałby szansę na dogonienie krajowych rekordzistów pod względem długości siedzenia w areszcie. Bracia Tadeusz i Maciej Z. z Krakowa przebywają za kratami bez prawomocnego wyroku już siedem lat. Odpowiadają za zabójstwo. W ich sprawie zapadły już dwa wyroki, które dwukrotnie uchylano z powodów proceduralnych. Przedłużanie aresztu jest jednak słuszne. Bo wyroki, które usłyszeli oskarżeni, to: dożywocie i 25 lat. Na razie nie ma więc obaw, że okres aresztowania będzie dłuższy niż zasądzona kara. Sądy wiedzą, co mają w aktach i uważają, by areszt nie trwał dłużej niż ewentualny przyszły wyrok.

Wydobywcza rola aresztu
W aferze ratuszowej główni podejrzani siedzą w celach już ponad rok. By przyspieszyć rozpoczęcie procesu i wydanie wyroku na nich, prokuratura zdecydowała się podzielić śledztwo i skierować do sądu pierwszy akt oskarżenia.
- Z punktu widzenia taktyki śledczej dzielenie spraw nie jest dobre - zauważa Eugeniusz Tokarczyk. Zastępca prokuratora okręgowego zaznacza, że w sprawach gospodarczych ten najsurowszy środek zapobiegawczy z czasem jest zamieniany na inne, lżejsze: poręczenia majątkowe, dozory policji, zakaz opuszczania kraju i zatrzymania paszportów.
- Jesteśmy uczuleni na te kwestie - stwierdza prokurator Tokarczyk. - Dlatego są one poddawane kontroli, nie tylko przełożonych, ale także adwokatów, którzy występują o uchylenie środka.
Zdaniem jednego z opolskich adwokatów przesłanką przemawiającą za aresztowaniem może być nie tylko obawa matactwa i wysoka grożąca kara, ale również nadzieja organów ścigania na to, że po kilku miesiącach spędzonych za kratkami podejrzany przyzna się do zarzucanych mu przestępstw.
- Dawniej areszt spełniał tzw. rolę wydobywczą. Po wielu miesiącach spędzonych w samotności, bez widzeń, podejrzany nabierał ochoty do rozmowy, nawet z prokuratorem - przyznaje Tokarczyk.
Na konferencji prasowej, gdzie zaprezentowano akt oskarżenia urzędników z ratusza, prokurator okręgowy Józef Niekrawiec mówił, że jednym z przełomowych momentów śledztwa było aresztowanie głównych podejrzanych. "Sąd nam zaufał i zastosował areszty" - mówił prokurator. - Wolałbym, żeby sąd nie opierał się na zaufaniu, tylko na zgromadzonych dowodach przedstawionych przez prokuraturę - zauważa krytycznie mecenas Marek Sawczuk.

Zmienić praktykę,
a nie przepisy
Kodeks postępowania karnego (art. 263) mówi o tym, że stosowanie aresztu do momentu wydania wyroku przez sąd I instancji nie powinno przekroczyć dwóch lat. W rzeczywistości bariera ta jest często przekraczana.
- Gdyby sądy apelacyjne, które decydują o przedłużeniu aresztów trwających ponad dwa lata, stosowały prawo jak należy, nie byłoby takich sytuacji - tłumaczy prof. Hołda. - Przepisy nie są złe, niedobra jest praktyka.
Wprowadzenie wspomnianego zapisu miało przyspieszyć postępowania, ale się nie udało. Rzecznik praw obywatelskich zawnioskował o zniesienie tego przepisu, bo i tak nie jest on respektowany. Prof. Hołda nie chce go wykreślać, ale zauważa konieczność zmiany obyczajów sądowych. Tłumaczy, że sądy poprzez areszty same przedłużają postępowania.
- Trzeba znaleźć dogodny termin, by aresztantów przywieźć na rozprawę, i siły, by ich pilnować. Im więcej aresztów, tym trudniej prowadzić proces. Czasem oskarżonych trzeba dowozić z różnych jednostek. To wszystko wymaga koordynacji - zaznacza prof. Hołda. - A policjanci, zamiast pilnować porządku na ulicach i ścigać przestępców, przysypiają obok nich na ławie oskarżonych. To absurd.
DŁUGIE ARESZTY
- Henryk P. ps. Pineza - siedzi już 51 miesięcy - aresztowany w czerwcu 2000 r. W październiku 2003 r. skazany na 12 lat więzienia (rozboje, czerpanie korzyści z prostytucji, wymuszenia). Twierdzi, że jest niewinny, od wyroku się odwoła, jak sędzia napisze jego uzasadnienie.

- Paweł K. - 48 miesięcy - skazany za zabójstwo Polaka w Paryżu na 15 lat więzienia. To już drugi wyrok w jego sprawie, na razie jeszcze nieprawomocny. Za kratkami siedzi już ponad cztery lata. Przed aresztowaniem pracował jako dziennikarz w jednym z lokalnych tygodników, teraz za kratami studiuje filozofię i historię.

- Bracia Marek i Jacek J. - 40 miesięcy - oskarżeni o zamordowanie w Niemczech trzech kobiet. Zatrzymani i aresztowani w maju 2001 r. Ich proces przed Sądem Okręgowym w Opolu toczy się już blisko dwa lata. Grozi im dożywocie.

- Dariusz P. ps. Pasza - 39 miesięcy - nieprawomocnie skazany na 12 lat więzienia za kierowanie zbrojnym gangiem, który napadał na konwoje przewożące pieniądze. Zatrzymany w czerwcu 2001 r. Liczne wnioski o uchylenie aresztu sąd odrzuca. Uważa, że jest niewinny, od wyroku się odwoła.

- Tomasz B. ps. Misiek - 43 miesiące - prawa ręka "Paszy". W areszcie siedzi od lutego 2001 r., czyli 3 lata i 7 miesięcy. Skazany nieprawomocnie na siedem lat.

- Jolanta I. i Piotr P. - byli aresztowani przez 41 miesięcy - za kratami od grudnia 2000 r. Dziś odsiadują już prawomocne wyroki za zabójstwo z użyciem broni palnej. Ona 25 lat więzienia, on 12. W areszcie na wyrok czekali trzy i pół roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska