- Podczas pierwszego sezonu morsowało się około 50 osób, a tej zimy mieliśmy 60 debiutantów i tyle wydaliśmy „żółtych papierów” - mówi Violetta Semczuk, jedna z założycielek grupy.
Żółte papiery to utrzymany w żartobliwym tonie certyfikat zaświadczający, że właściciel „wykazał się nie lada głupotą (nie mylić z odwagą) i determinacją, zanurzając swoje ciało w lodowatej wodzie”.
- Debiutanci mieli super, bo tegoroczna zima była wyjątkowo mroźna - dodaje Violetta Semczuk.
A dla morsów im zimniej tym lepiej, bo najlepsze są oczywiście kąpiele w przeręblach i przy kilkustopniowym mrozie. Dlatego podczas niedzielnych morsowań pojawiało się jednocześnie nawet około 60 osób. Ostatnia oficjalna kąpiel tego sezonu miała miejsce w niedzielę 5 marca, ale brzeżanie jadą jeszcze w Karkonosze, by zakończyć zimę pod wodospadem w Przesiece.
Warto dodać, że „Morsy i Foczki” brali udział także w grudniowym Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie, a w listopadzie zaliczyli zimową kąpiel na rekordowo dużej wysokości - w otwartym basenie schroniska pod Śnieżnikiem.
Morsy także na Babim Lochu
Tradycja grupowego morsowania ma w Brzegu niespełna 10 lat, a zabawę zapoczątkowała grupa zapaleńców z Brzeskiego Klubu Miłośników Aktywnego Wypoczynku „Na Przełaj”, którzy zimą z rowerów wskakiwali do przerębli. Bazą tych morsów od początku był i pozostaje staw „Babi Loch” (również w gminie Lubsza).
Natomiast prawdopodobnie pierwszym brzeskim morsem jest pan Henryk Dobrowski, który lodowatych kąpieli zażywał już w latach. 90.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?