Siła kobieTy. Pani Wanda dzięki chorobie wie, że cokolwiek by się nie działo, da radę

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Rak dał Wandzie Kasprzak kopa i cokolwiek by się działo, wie już, że da radę!
Rak dał Wandzie Kasprzak kopa i cokolwiek by się działo, wie już, że da radę! Agencja NTO
Wanda Kasprzak o tym, że ma guza w piersi, dowiedziała się w trakcie badań przesiewowych. Nie chciała uwierzyć, że to rak. Podczas terapii walczyła o każdy dzień, choć wcale łatwo nie było. Podczas leczenia najtrudniej przyszło jej pogodzić się z utratą włosów.

Dzięki chorobie przekonała się, że ma w sobie ogromne pokłady wiary, energii i siły. Rak dał jej kopa do życia i cokolwiek by się nie działo - wie, że da radę.

Rak – taką diagnozę Wanda Kasprzak usłyszała w 2008 roku. Miała wówczas 58 lat.

- Co dwa lata robiłam badania przesiewowe, tak jak książka pisze. W rodzinie był przypadek nowotworu piersi, więc uważałam, że jestem w grupie ryzyka. Nic niepokojącego się nie działo przez kilka lat, a mimo wszystko kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś jednak jest nie tak – wspomina Wanda Kasprzak.

W trakcie kolejnego badania okazało się, że guz faktycznie jest. Lekarze zdecydowali o operacji oraz o częściowej amputacji piersi.

- Wtedy nie było jeszcze mowy o raku. Nie zakładałam najbardziej drastycznej wersji choroby, bo miałam robione dwie biopsje, cienko- i gruboigłową i żadna nie wskazywała na nowotwór. Myślałam, że na usunięciu guza się skończy.

Po kilku tygodniach pani Wanda musiała się ponownie zgłosić do lekarza. Wówczas dowiedziała się, że to rak.
- Lekarz oznajmił mi, że będę miała chemię i radioterapię, i że wypadną mi włosy. Wtedy przyszedł kryzys i łzy. Amputacja piersi jest straszna, ale defekt można jakoś ukryć. Mnie najbardziej dotknęło to, że będę bez włosów i tego nie ukryję. Nie pocieszały mnie także zapewnienia, że włosy odrosną. Nie wierzyłam w to. Dla mnie brak włosów był niezaprzeczalnym dowodem na to, że jestem bardzo chora. Czułam się bezbronna i obnażona w chorobie.

W trakcie terapii onkologicznej Wanda Kasprzak przeszła cztery cykle chemioterapii oraz radioterapię.

- Chemia była straszna, włosy faktycznie mi wypadły, ale już nie dramatyzowałam. Postanowiłam sobie, że będę silna i zrobię wszystko, żeby wyzdrowieć. I że przejdę przez terapię, choćby nie wiem, jak była ciężka. Doszłam do wniosku, że skoro leczenie ma mi pomóc, to muszę zmienić swoje nastawienie i nie blokować działania leków. Myślę, że dzięki temu ominęły mnie inne skutki uboczne chemioterapii, na przykład wymioty. Później przyszedł czas na radioterapię. Przeszłam ją dużo gorzej niż chemię. Była bardzo drastyczna, trzydzieści naświetlań w sześć tygodni! Nawet na pewien czas, z powodu oparzeń skóry, musiałam ją przerwać. Cierpiałam bardzo. Pierwszy uśmiech wrócił mi na twarz, kiedy włosy faktycznie zaczęły odrastać. Dla mnie był to dowód na to, że zdrowieję i wracam do żywych.

W chorobie Wanda Kasprzak mogła liczyć przede wszystkim na wsparcie męża, który był z nią na każdym etapie ciężkich zmagań o życie.

- To był wielki test dla naszej rodziny i bardzo trudny odcinek wspólnej trasy. Osoby bliskie towarzyszące chorym przeżywają czasami bardziej całą tę sytuację, niż pacjenci. Chcieliby pomóc, ale często nie wiedzą jak. Bywa też tak, nie są w stanie nieść dłużej tego bagażu i mam takie koleżanki, których małżeństwa się rozpadły w trakcie choroby. Mój mąż wytrwał, choć łatwo nie było i jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Pani Wanda twierdzi, że miała ogromne szczęście i dzięki medycynie dostała drugie życie. Nie robiła wielkich planów. Jej marzenie było proste: wyzdrowieć. Nie zakładała rewolucji, ale postanowiła, że nauczy się zdrowego egoizmu i będzie dla siebie najważniejszą osobą.

- Ale tak się stało, że nie jestem już tą sama Wandą co przed chorobą. Zaczęłam żyć nowym życiem. Rodzina i przyjaciele są dla mnie ważni, ale ja jestem teraz na pierwszym miejscu i nie jest to egoizm. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia, jednak ta nauka łatwa nie była. Nie ukrywam, że korzystałam z rad psychologa i bardzo to sobie cenię, bo pomógł mi wrócić do normalności i zbudować ją na nowo. Choroba dała mi też ogromnego kopa do życia i obudziła pokłady mocy, o których nawet nie zdawałam sobie sprawy. Teraz wiem, że mogę naprawdę wiele. Sprawdziłam się w boju i zdałam egzamin. Mogę na sobie polegać, bo jestem silną kobietą i ja jestem kowalem swojego losu.

Wanda Kasprzak przyznaje, że teraz z każdej chwili stara się wycisnąć jak najwięcej. Uwielbia podróże z mężem po Polsce i korzysta z okazji, by wspólne wyjazdy zdarzały się jak najczęściej.

- Jeździmy w Bieszczady, byliśmy niedawno w Lubuskiem nad jeziorami. Niebawem jedziemy do Polanicy. Nawet wypad do Turawy jest dla nas wielką frajdą. Cieszę się życiem, bo nie wiadomo, co może nam się przydarzyć za tydzień, miesiąc czy rok. Nie chciałabym później żałować zmarnowanych okazji.

Pani Wanda apeluje do kobiet, by się badały niezależnie od wieku, bo rak nie wybiera.

- Znam wiele pań, które dostają zaproszenia na mammografię i rzucają je w kąt. Różnie to tłumaczą. Jedne mówią, że w rodzinie nie było nowotworów, więc im się on również nie przydarzy. Inne twierdzą, że wolną nie wiedzieć, bo jak lekarz coś wygrzebie, to już koniec. Takie tłumaczenia to skrajna nieodpowiedzialność. Im wcześniej damy szanse medycynie, tym medycyna da nam więcej szans. Tak to działa.

Wanda Kasprzak, która od lat należy do Klubu Amazonek, zachęca też inne panie, by wstąpiły w jego szeregi.

- Takie towarzystwo, to nieoceniona pomoc i wsparcie w czasie terapii onkologicznej i po niej. Człowiek z największymi nawet pokładami empatii nie jest w stanie wyobrazić sobie i zrozumieć co przechodzi kobieta chora na nowotwór, co w danej chwili czuje, czego potrzebuje i jak jej pomóc. Tego nie wie nawet najlepszy lekarz i najbardziej troskliwa rodzina. Tylko inna Amazonka, która ma bardzo podobne, choć nie takie same doświadczenia, może nas zrozumieć, nawet bez słów.

Pani Wanda przyznaje, że bycie Amazonką i dawanie przykładu innym kobietom jest teraz jej misją, której stara się poświęcać, kiedy tylko może.
- Dawniej nie lubiłam się eksponować i być zauważana. Zawsze chowałam się w tłumie. Byłam taką szarą myszką. Doświadczenie choroby zmieniło mnie także pod tym względem. Uważam, że skoro dostałam drugie życie, powinnam spłacić dług względem innych chorych. Dawać im wiarę, wsparcie, służyć radą. Uważam, że osiągnęłam wielką rzecz, wygrałam z rakiem, choć wiele kobiet rezygnuje już na starcie. Chcę im uświadomić, że walka jest ich obowiązkiem względem siebie, rodziny i życia, które jest najwyższą wartością.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska