To było spotkanie z gatunku tych, które nie zostają na długo w pamięci. Wyżej notowani goście, bez większego powodzenia próbowali rozbić mur, który postawili gospodarze.
- Jestem zaskoczony słabą grą Leśnicy - podkreślał w przerwie Ireneusz Gitlar, kibicujący miejscowym. - Zwłaszcza Lachowski gra dziś słabo. Chłopcy z Kotorza, a jest tu sześciu czy siedmiu młodzieżowców, jakoś dają sobie radę. Myślę, że jednak Leśnica w końcu ich przyciśnie. To będzie kwestia jednej bramki.
Tak też się stało, a katem gospodarzy został wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Marek Kotysz. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Dawida Ambroziaka z bliska umieścił piłkę głową w bramce miejscowych.
- Byłem na boisku około minuty, gdy dostałem dokładną wrzutkę od Dawida
- cieszył się Kotysz. - Wystarczyło tylko wsadzić piłkę do siatki. Męczyliśmy się długo, ale udało się strzelić zwycięską bramkę. Nie był to łatwy mecz. Rywal grał agresywnie, a nam dzisiaj nie szło.
Z niedostatków gry swojej drużyny doskonale zdawał sobie sprawę stoper Leśnicy Tomasz Lisiński.
- Przyjechaliśmy po trzy punkty, które wywozimy - zaznaczał Lisiński. - Nie zachwyciliśmy, ale za tydzień nikt nie będzie pamiętał o stylu. Ostatnio pod tym względem nie idzie nam najlepiej. Mecz był mocno przeciętny, a my w pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy sytuacji, z których miały paść bramki.
Zawodników Silesiusa należy pochwalić za ambicję. Po stracie bramki dążyli do zmiany wyniku, ale nie stworzyli sobie dogodnych do tego okazji. Swoją determinację w grze przypłacili licznymi skurczami mięśni, które dziesiątkowały ich pod koniec spotkania.
- Rywal nie miał z nami łatwo - podkreślał obrońca miejscowych Mariusz Ozimek.
- Podjęliśmy walkę i pod koniec brakowało już sił. Wyczerpujący przeciwnik, prawie zawodowcy, a my gramy w piłkę głównie dla przyjemności. Gracze z Leśnicy stworzyli praktycznie jedną sytuacje i wykorzystali ją.
Graliśmy, żeby nie przegrać. Chcieliśmy z Leśnicą wywalczyć jakieś punkty, tak jak to czyniliśmy w meczach z wieloma innymi utytułowanymi rywalami.
Wysiłek włożony w grę doceniali kibice z Kotorza.
- Jestem w szoku, że chłopcy tak długo sobie radzili - przekonywał Marek Bartyla.
- Tam grają same gwiazdy, a my ma my samą młodzież. Radziła sobie dobrze. Tak można przegrać.