Skąd w gminie Zębowice wzięła się Ukraina i gdzie jej szukać?

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Archiwum NTO
Odpowiedź na to pytanie zna Dorota Wons, emerytowana nauczycielka. Stworzyła „Rolniczy słownik gwarowy ziemi zębowickiej”, który rozszedł się w mig. Teraz pracuje nad kolejną publikacją.

Będzie to leksykon zwyczajowych nazw miejscowych, osad i przysiółków w gminie Zębowice.

- Tych nazw jest sporo – mówi Dorota Wons. – Warto je zachować, bo każda ma swoje korzenie w lokalnej historii. Ratując słowo, ratujemy również kawałek naszych dziejów.

Do takich nazw należą chociażby Huta, Klepka, Malina czy Ukraina.

- Te dwie pierwsze wiążą się z dawnym hutnictwem, które tu niegdyś prężnie działało – tłumaczy pani Dorota. – Z kolei Malina wcale nie wywodzi się od rośliny, ale od imienia Amalia, po niemiecku Amalien i ma związek z miejscowym pałacem i jego mieszkańcami.

Natomiast Ukraina najprawdopodobniej nawiązuje do gleb występujących w gminie.

- Na większości obszaru mamy gleby słabe, piątej i szóstej klasy. Ale w jednym miejscu, zwyczajowo nazywanym Ukrainą, są one lepsze – wyjaśnia Dorota Wons. – Być może jej twórcy mieli skojarzenie z ukraińskimi czarnoziemami.

Jeszcze do niedawna zwyczajowe nazwy miejscowe były w częstszym użyciu, więc obcy na pewno by się w gminie Zębowice pogubił.

- Teraz nazw tych używają raczej starsi mieszkańcy, młodzi już ich nie znają – mówi Dorota Wons. – Chciałabym to zmienić, bo są warte zachowania.

Publikacja pewnie znów okaże się wydawniczym bestsellerem, podobnie jak poprzednia książka autorstwa Doroty Wons, poświęcona gwarowym nazwom rolniczym.

- Książka została wydana w nakładzie 1000 egzemplarzy i rozeszła się bardzo szybko – relacjonuje autorka. – Zainteresowane nią były nie tylko osoby w Polsce, ale także sporo egzemplarzy wysłałam zagranicę, do Niemiec. Cieszę się, że słownik okazał się potrzebny i trafił na podatny grunt.

Znalazło się w nim 800 haseł, które udało się pozyskać głównie dzięki rozmowom z najstarszymi mieszkańcami gminy. Dorota Wons pracowała nad publikacją aż siedem lat.

- Było to zbieranie haseł, zapisywanie i tłumaczenie na język literacki – relacjonuje autorka.

Dzięki tej żmudnej, benedyktyńskiej pracy udało się uratować takie pojęcia jak m.in. fefermyncka (mięta), ajchel (żołądź), hojwynder (przetrząsacz do siana), locher (urządzenie do robienia dołów na sadzeniaki), dyrdoń (pęd sosny).

Publikacja została wydana dzięki dofinansowaniu jakie pozyskała LGD „Kraina Dinozaurów”.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska