MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skalnik przegrał z Koszarawą

fot. Sebastian Stemplewski
Artur Szeląg mógł zostać bohaterem Graczy.
Artur Szeląg mógł zostać bohaterem Graczy. fot. Sebastian Stemplewski
Nasz zespół mógł myśleć o punkcie, ale znów popełnił kosztowne błędy. Skalnik przegrał to spotkanie 1-3.

Protokół

Protokół

Koszarawa Żywiec - Skalnik Gracze 3-1 (2-1)
1-0 Janik - 6., 2-0 Stolarczyk - 18., 2-1 Szeląg - 31., 3-1 Janik - 71.
Koszarawa: Korzec - Pindel, Kapera, Gacki, Sibouih - Janik, Janczarek, Bukowiec (81. A. Kliś), Krzysiak (62. Piątek, 85. D. Kliś) - Mazela (72. Duraj), Stolarczyk. Trener Maciej Mrowiec.
Skalnik: G. Bąk - Bilski, Sobota, Z. Bąk, Tomczak - Steczek, Kutyła (39. Grabowski), Płaza, Paciorek (70. Białoskórski) - Adamczyk (85. Chmielewski), Szeląg. Trener Waldemar Sierakowski.
Sędziował Filip Robak (Kielce). Żółte kartki: Stolarczyk - Steczek, Z. Bąk, Tomczak. Widzów 300.

Początek sobotniego spotkania w Żywcu nie zapowiadał porażki Skalnika, który prowadził z miejscowymi wyrównaną walkę. Co więcej jako pierwszy oddał groźny strzał. Z rzutu wolnego na uderzenie zdecydował się Zygmunt Bąk, jednak piłka minęła spojenie słupka z poprzeczką.

Za chwilę piłkarze z Graczy popełnili kosztowny błąd. Stracili piłkę w środku pola, przejął ją Tomasz Janik, przebiegł 20 metrów po czy strzelił. Piłka wpadła w samo okienko, obok bezradnego Grzegorza Bąka.

- Cóż tak to jest, że jeden błąd czasem od razu się mści - powiedział Waldemar Siera-kowski, trener Skalnika. - Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu, gdyby nie ta wpadka. W konsekwencji naszych ataków wystawiliśmy się na kontry i tak padł drugi gol dla Koszarawy.

Po 30 minutach gry nastroje w naszej ekipie znacznie się poprawiły. Na indywidualną akcję zdecydował się najlepszy strzelec Skalnika Piotr Adamczyk. Odważnie wszedł w pole karne i dograł z linii końcowej do Artura Szeląga. Temu nie pozostało nic innego, jak wepchnąć piłkę do sitki.

Niespełna 20-letni Szeląg mógł jeszcze przed przerwą zostać bohaterem zespołu z Graczy. W 41. min powinien doprowadzić do remisu, jednak zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i zablokował go obrońca.
- Ta bramka do szatni na pewno by podniosła nas na duchu i dodała wiary - żałował Sierakowski. - Ale i tak powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i musimy zaatakować.

Rzeczywiście przez 20 minut goście mieli inicjatywę, której efektem były uderzenia głowami Mateusza Soboty i Krzysztofa Bilskiego. W obu przypadkach górą był jednak bramkarz. Z kolei gospodarze wyprowadzili jedną groźną kontrę i przypieczętowali wygraną.

- W pewnym momencie pomyślałem, że uda się zremisować, ale piłka to nieobliczalna gra i stało się inaczej - zakończył Sierakowski.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska