Skrzydła odnalazły rogatywkę

Fot. Tomasz Dragan
Podwórko domu Gienka Jurkowskiego (z prawej) w Czepielowicach. Radości ze spotkania przyjaciół zza Buga - Eugeniusza Jurkowskiego i Władysława Kaczana - nie było końca.
Podwórko domu Gienka Jurkowskiego (z prawej) w Czepielowicach. Radości ze spotkania przyjaciół zza Buga - Eugeniusza Jurkowskiego i Władysława Kaczana - nie było końca. Fot. Tomasz Dragan
Gdy wybuchła wojna, mieli po 16 lat i mundurki kadetów. Potem los ich rozdzielił: Gienek walczył pod Lenino i w Berlinie. Władek latał nad Anglią w słynnym dywizjonie 303. Spotkali się po 65 latach w podbrzeskich Czepielowicach.

Jest środa, 4 sierpnia. Gienek Jurkowski (rocznik 1923) wędruje pomiędzy płotem a domem. Tam i z powrotem. Denerwuje się. Już pół godziny temu przed sienią powinien pojawić się jego stary kumpel ze Wschodu Władek Kaczan. Samochodu jednak nie widać.
- Myślałem, że zginął na wojnie, a tutaj proszę: żyje cało i zdrowo! Nie widziałem go 65 lat... - wzrusza się Eugeniusz.
W uchylonej furtce pojawia się sędziwy mężczyzna. Siwe włosy rozjaśniają postać w ciemnogranatowym mundurze angielskiego oficera. Staje po kilku krokach.
- Władek, to naprawdę ty?! - Gienek rzuca się na przyjaciela. - A gdzie są twoje czarne kręcone włosy?
Władysław Kaczan też podrywa się do biegu, wpada w objęcia gospodarza. Ich policzki zalewają się łzami, głośne szlochanie mężczyzn słychać aż w sąsiedniej zagrodzie.
- Ale ty, Gieniu, wyrosłeś - Władysław próbuje się opanować. - Na twarzy jesteś prawie taki sam, ale jakiś trochę większy. No i nie masz rogatywki na głowie. A wiesz co? Zawsze ci jej zazdrościłem.
Maj 1939 roku,
Tłustenke, mała wieś w powiecie tarnopolskim na Podolu. Gorące przedpołudnie, młody chłopiec podskakuje, goniąc krowę na łąkę. Przerzuca z ręki do ręki ciemnozieloną rogatywkę polskiego ułana.
- Pamiętam, pamiętam, jak razem chodziliśmy pasać bydło - podnosi ręce Władek. - Wtedy widziałem ciebie, Gieniu, po raz ostatni. Byłem na urlopie po egzaminach na pilota. Ale zawsze marzyłem o takiej pięknej czapce. Tylko że ja nie byłem nigdy w ułanach.

- A wiesz, jak potem dziewczyny latały za tą rogatywką - wzdycha Gienek. - Żałuj, bo w samolocie takiego życia nie miałeś...
W połowie lat 30. Gienek i Władek postanowili wstąpić do "Strzelca", młodzieżowej paramilitarnej organizacji, której rekomendacja była pewną przepustką do prawdziwej armii.
- Zawsze trzeciego maja razem maszerowaliśmy w szeregu - wtrąca Gienek. - Tylko że ty później poszedłeś, Władziu, do wojska, do pilotów do Bydgoszczy, a ja zostałem w tych "Strzelczykach". Miałem być, tak jak ty, przyjęty do szkoły podchorążych. Ale wybuchła wojna...
1 września 1939 roku,
tuż po czwartej rano koszary wojskowe w Moderówce pod Krosnem. Alarm: Niemcy napadły Polskę! Władek nie zdążył wzbić się w powietrze. Jego samolot został zbombardowany na pasie startowym. - Myśleliśmy, że to jakieś ćwiczenia - opowiada Władysław. - Nawet żartowaliśmy, że niepotrzebnie nasza armia traci pieniądze na sztuczne wybuchy. Dopóki nie zaczęły się palić nasze samoloty...
Gienka obudził huk - jakby spadającej z dachu blachy. Tajemniczy odgłos powtórzył się jeszcze kilkakrotnie. Gieniu z ojcem wyszli na drogę. - A tam już jechali nasi żołnierze - mówi Eugeniusz. - Od nich się dowiedzieliśmy, że wybuchła właśnie wojna.
Wojenne losy rzuciły chłopców na dwa krańce Europy. Władek, zanim trafił do polskiego wojska na Zachodzie, przez kilkanaście miesięcy ukrywał się przed Ukraińcami. Miejscowe bandy (banderowcy) napadały polskie wsie i mordowały ich mieszkańców.
- Potrafili nawet żywcem przeciąć człowieka w pół, coś strasznego - wspomina Jurkowski. Schronienie w skrytce pod piecem kuchennym dawał mu jeden z tych, którzy oficjalnie popierali banderowców.
Gienek przeszedł cały szlak bojowy I Armii WP , aż do Berlina. Raz był ranny w potyczce pod Warszawą.
- Mnie też się dostało - opowiada Władek. - Zestrzelili nas nad Francją, ale dzięki Bogu jakoś udało nam się wymknąć z obławy. Strach był jak cholera, tym bardziej że byłem ranny.
- Czasami, kiedy myślałem o tobie, wydawało mi się, że zginąłeś - wzrusza się Gienek. - Byłeś przecież pilotem...
- Ja też myślałem, że ciebie nigdy już nie zobaczę - dodaje Władek.
Władek trafił do Anglii. Był lotnikiem i instruktorem sztuki pilotażu. W brytyjskiej armii dosłużył się stopnia pułkownika. Latał w dywizjonach 301, 302, 304 i najbardziej sławnej grupie lotniczej drugiej wojny światowej z biało-czerwoną flagą na ogonie - dywizjonie 303.
- To o nas Churchill mówił, że uratowaliśmy Anglię - pilot wznosi toast szkocką whisky. - Latałem często nad Francję, Belgię i Holandię oraz Zatokę Biskajską.
Sierpień 1944 roku,
w stolicy trwa powstanie warszawskie. Gienek rwie się do akcji, wspólnie z armią polską i radziecką stoi po drugiej stronie Wisły. Zaledwie kilka kilometrów od miejsca, w którym giną warszawiacy. Udało mu się nawet przedostać na Saską Kępę.
- Ale Stalin wydał prykaz: "ani kroku w przód". Płakaliśmy - mówi Gienek. - Powstańcy przypływali do nas w nocy, ale tu czekali na nich enkawudziści w naszych mundurach. Wszystkich natychmiast zabierali. Nic nie mogliśmy zrobić. Płakaliśmy...
- ... ja też płakałem - Władkowi łamie się głos. - Teraz nie boję się głośno powiedzieć tego, o czym milczałem przez ponad pół wieku: myśleliśmy, że polecimy nad Warszawę! Z pomocą powstańcom. Wielka polityka okazała się jednak silniejsza od nas. Dzisiaj już wiemy, że marzenia o pomocy powstańcom były złudą, bo Churchill już dawno dogadał się ze Stalinem w sprawie Polski. A my, Polacy, tak ofiarnie walczyliśmy, bo wierzyliśmy, że Anglik nas nie zawiedzie...
Maj 1945 roku.
W Europie milkną armaty. Świat cieszy się z pokoju i stłumienia hitlerowskiej machiny. Gienek i Władek świętują zakończenie wojny na dwóch różnych krańcach Europy. Gienek w Warszawie z polskim wojskiem 9 maja, Władek - z angielskim 5 maja w Blackpool.
- Przez ten cały czas myślałem, Władziu, że nie żyjesz - podkreśla Gienek.
- Przestań! Bez ciebie do grobu? Nigdy! - żartuje Władek.
Z Warszawy Gienek pojechał do matki, która przyjechała do Czepielowic jednym z transportów ze wschodu. Postanowił zostać rolnikiem. Potem był jeszcze naczelnikiem miejscowej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej. Ożenił się i z żoną Kazimierą wychowali czwórkę dzieci: Stasia, Karola, Józefa i Kazimierza.
Władek dostał od Anglików propozycję: albo wracasz do kraju i siedzisz w więzieniu, albo zostajesz u nas. Dajemy ci pracę, studia i przyszłość.
- Bałem się Polski, komunistycznej Polski - wyznaje Kaczan. - Zrezygnowałem ze służby w armii. W zamian skończyłem studia i zostałem inżynierem mechanikiem. Potem ożeniłem się z piękną Margarett, zamieszkałem w Newcastle i prowadziłem własną firmę. Mam syna Dawida i córkę Wandę. Nie mówią po polsku. Dlaczego? A jak mają mówić, kiedy ich ojciec przez ponad 60 lat nie powiedział słowa po naszemu...
W oczach Władka pojawiają się łzy: - Muszę to z siebie wydusić: nigdy nie było mi tak przykro jak w chwili, kiedy dowiedziałem się, że Polska odbiera mi obywatelstwo. To było pod koniec lat czterdziestych. Za tyle lat walki o ojczyznę otrzymałem takie podziękowanie. Proszę sobie wyobrazić, że tak bałem się komunistów, że nawet w Anglii nie mówiłem po polsku...
- On nawet teraz nie chciał wierzyć, że u nas nie ma komunistów - Gienek poklepuje po ramieniu przyjaciela. - Napijmy się tej twojej whisky, to zaraz się rozluźnisz. Przecież mówiłem ci, że u nas ta komuna była taka papierowa. Ludzie tak naprawdę nigdy się nie poddali i wierzyli, że będzie jeszcze inaczej.
Zapada chwila milczenia, po Władysławie widać, że zmaga się z sobą, coś silnie przeżywa. W końcu odzywa się, a to, co mówi, wywołuje u wszystkich szok: - A wiecie, że ja tak naprawdę nie istnieję w polskich statystykach. Nie żyję od 64 lat.
- Co ty gadasz?! - na twarzy Eugeniusza pojawia się niepokój.
- Zanim trafiłem do Anglii, znalazłem się w radzieckiej niewoli - tłumaczy Władysław. - Stamtąd miałem zostać wywieziony do Charkowa za dywersję - wyznaje Kaczan. - Uciekłem z transportu kolejowego. Dałem w łeb Ruskiemu i poszedłem w długą. Ci, co tam dojechali, zostali rozstrzelani. Proszę - Władysław pokazuje ksero radzieckiej archiwalnej metryki, na której figuruje jako zastrzelony - to jest dowód. Nigdy nie starałem się, by ten fakt został zmieniony. Bałem się, że komuniści mnie odnajdą.
1979 rok,
Karol Wojtyła zostaje papieżem. - Radość i płacz - wspomina Władek Kaczan. - Wiedziałem, że teraz komunistyczna Europa ma wielkiego wroga, z którym tak łatwo już sobie nie poradzi jak z nami.
- Wszyscy płakaliśmy, kiedy dowiedzieliśmy się, że mamy papieża. Jednak nikt z nas nie myślał o upadku komuny - dodaje Gienek.
4 czerwca 1989 roku,
Polska powoli przestaje być Ludową. Pierwsze od kilkudziesięciu lat wolne wybory w kraju. - Nie wierzyłem. Zresztą do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że przyjechałem do kraju i siedzę z Gienkiem - cieszy się Władysław.
Jak to się stało, że Władek mógł powtórnie uściskać Eugeniusza? Otóż u tego drugiego w 1996 roku zatrzymali się kilka lat temu znajomi z Ukrainy. Byli to mieszkańcy rodzinnej wsi Jurkowskiego. Pochwalili się, iż mają wujka w Anglii, którym - ku zdumieniu gospodarza - okazał się właśnie jego dawny przyjaciel Władek.
- Po raz pierwszy po ponad 60 latach rozmawialiśmy ze sobą telefonicznie w 1996 roku - dodaje Władek. - Kiedy tylko dowiedziałem się, że Gienek żyje, zwróciłem się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby pomogli mi w odszukaniu numeru telefonu do niego.
A jak wypadła pierwsza rozmowa po latach? - Była długa, Władek zapłacił pewnie majątek - śmieje się Gienek.
- Od razu poznałem go po głosie - dodaje Władek. - Zresztą, jak go teraz widzę, to wydaje mi się, że mamy po 16 lat. Tylko rogatywki ciągle mi nie pokazał...
- O widzisz! - Gienek złapał się za głowę. - Całkiem bym zapomniał: patrz, stoi na półce. Z dwoma gwiazdkami. Prezydent dał mi podporucznika, jako kombatantowi - dodaje z dumą Jurkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska