Śląskie Beranie. Konkurs w Izbicku

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Podczas "Śląskiego Berania” dominowały scenki z życia wzięte, pokazujące zarówno minione, jak i współczesne czasy. To był już 20. taki konkurs w Izbicku.
Podczas "Śląskiego Berania” dominowały scenki z życia wzięte, pokazujące zarówno minione, jak i współczesne czasy. To był już 20. taki konkurs w Izbicku. Radosław Dimitrow
Ponad 170 uczniów "gołdało" dziś na scenie w Izbicku.

Gimnazjaliści z Biadacza, żeby pokazać, ile trudu kosztowała niegdyś praca w polu, przywieźli ze sobą cały wór kartofli. Na scenie w Izbicku, podczas konkursu "Śląskiego Berania", urządzili wykopki. Uczniowie z gimnazjum w Izbicku zaskoczyli natomiast jurorów opowieścią o śląskich zwyczajach i zabobonach, jakie towarzyszą przed i po narodzeniu dziecka. Obie grupy zdobyły ex aequo pierwsze miejsce w konkursie w kategorii scenek rodzajowych.

- W tym roku dominowały przedstawienia z życia wzięte - mówi prof. Teresa Smolińska, z katedry kulturoznawstwa i folklorystyki UO. - Młodzież sięgała nie tylko po zabawne, ale też trudne tematy. Urzekła mnie opowieść gimnazjalistów z Żędowic nawiązująca do czasów PRL-u, gdy w sklepach za wszystkim trzeba było stać w kolejce.

Wśród solistów ze szkół podstawowych w kat. klas 1-4 zwyciężyły ex aequo Paulina Kalla z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego z Raszowej (gmina Leśnica oraz Wiktoria Urbańczyk z Zespołu Placówek Oświatowych w Kadłubie.

W kat. klas 5-6 najlepsza była Agnieszka Bekiersz ze szkoły w Izbicku, która sama napisała tekst po śląsku (patrz: ramka obok). Jury przyznało także nagrodę specjalną dla Alicji Szindzielorz z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Złotnikach, która ma zaledwie 7 lat i chodzi jeszcze do przedszkola.

Zwycięski tekst

"Pjyrwej nie było telewizorów":
Czterysta albo piynset lołt tymu, jak jeszcze żoły nasze praołmy i praołpy, to boły ganc inksze czasy. (...) Tera te satelity i kable na suficie wszystko popsuły. Bajtle po szkole nie siedziały przed telewizorym ani komputerym yno pomołgały na polu abo na zygrodzie, bo przedy wszyscy mieli trocha pola, a żołdnoł mama nie chodzioła do roboty yno chowała bajtle i chopa. U każdego boło prosie we chlywiku, koza, kuń i gołwiedź. Przez ferie, jak już boło po żniwach, to bajtle lołtały po polach i kłuski zbiyrały, a po tym na łonki kozy pajść. O tych kozach to by szło kruniki pisać. Mój łojciec miyszkoł za bajtla na kuńcu wsi w Sprzyncicach, a tam w każdyj chałpie boły ze dwie, trzi kozy. Dycki rano wsztske je ze swojim ołpom zawieroł, do miyska dostoł połra sznitów chleba z lyiberwusztem abo preswusztem. A do flaszki teju. Tak szoł te kozy pajś na cały dziyń. Niekedy ołpa zostawioł go tam samego i stało se, że rołz boł cały dziyń godny, bo mu kerołś paskudnoł koza jedzynie zeżarła. (...)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska