Śląsko godka ma stać się językiem

Mariusz Jarzombek
Dzieci ze Szkoły Podstawowej im. Śląskich Pisarzy w Złotnikach. Tu już się chętnie godo.
Dzieci ze Szkoły Podstawowej im. Śląskich Pisarzy w Złotnikach. Tu już się chętnie godo. Mariusz Jarzombek
Do Sejmu trafił projekt ustawy o uznaniu śląskiego językiem regionalnym. Jej uchwalenie otworzy gwarze drogę do szkół, urzędów i na tablice miejscowości.

Uznanie śląski godki za język regionalny to jest krok w dobrą stronę - ocenia Piotr Długosz, jeden z liderów Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. - O ten język trzeba dbać właśnie teraz, kiedy mieszkańcy regionu chętnie godają i rządzą. Nie mamy co czekać - jak Kaszubi - aż język etniczny będzie zagrożony wymarciem.

Przed ewentualną ustawą jeszcze daleka droga. Projekt trafi na początek do sejmowych komisji. Gdyby ustawa została uchwalona, nie będzie przeszkód, by języka śląskiego uczyć w szkołach, używać go jako pomocniczego w urzędach, a nawet umieszczać śląskie nazwy miejscowości na tablicach.

Pod projektem wraz z Markiem Plurą, posłem PO z województwa śląskiego, podpisało się dwóch parlamentarzystów z Opola: Adam Kępiński z Ruchu Palikota i Tomasz Garbowski z SLD.

- Zrobiłem to ze względów kulturowych, a nie politycznych - zapewnia Tomasz Garbowski. - Kilkaset tysięcy ludzi w województwie śląskim i w naszym regionie przyznało się w czasie spisu do śląskości. Większość z nich mówi gwarą. Słyszę to także wtedy, gdy jako sędzia jeżdżę na mecze.

Czasem mam kłopot, żeby zrozumieć, co do mnie mówią, co jest dowodem na odrębność gwary czy języka śląskiego od literackiej polszczyzny. Dlaczego nie dać mu takiej samej szansy, jaką ma język kaszubski.

- Historycznie dialekt śląski należy do dialektów języka polskiego - mówi prof. Bogusław Wyderka, opolski językoznawca i autor wielotomowego słownika gwar śląskich. - Ale język stał się dziś elementem bardzo silnie integrującym i odróżniającym znaczną część Ślązaków. Myślę, że nie da się powstrzymać śląskiego ruchu językowego i nie należy tego czynić.

Z drugiej strony, ustawa jest aktem politycznym i da się uchwalić szybko. A prace nad skodyfikowaniem ortografii, gramatyki i słownictwa języka śląskiego potrwają co najmniej kilkadziesiąt lat.
Arnold Kasprzik, mieszkaniec Krapkowic, o poselskiej inicjatywie uznania śląskiego za język regionalny dowiedział się od reportera nto i bardzo się ucieszył.

- Nareszcie ktoś zauważył, że po śląsku ludzie mówią w sklepie, w autobusie, przed kościołem i w stu innych miejscach - zauważa pan Arnold. - To już nie jest tylko mowa domowa, jak w PRL-u. Istnieje w życiu publicznym. Gdyby były w szkole lekcje śląskiego, chciałbym, żeby wnuki chodziły na nie. Za to z tablicami to nie będzie łatwo. Już podwójne są niszczone, co dopiero kolejne. A szkoda. Wyobrażam sobie choćby wjazd do Chrząstowic i napis: Chrząstowice / Chronstau / Chronsty. Mnie by się podobało.

Piotr Długosz ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej pomysł ustawy popiera, ale wie, że jej wprowadzenie w życie będzie wymagało jeszcze wiele czasu i cierpliwości.

- Na ukończeniu są prace nad skodyfikowaniem zapisywania tekstów po śląsku - mówi - przy całej ich słownikowej i brzmieniowej różnorodności. I to cieszy. A postanowienia wynikające z ustawy o mniejszościach narodowych proponuję wprowadzać - gdy procedura w Sejmie się zakończy - bardzo spokojnie.

Zdaniem Długosza najmniej kłopotu byłoby z wprowadzeniem w urzędach języka pomocniczego. W samorządzie pracuje niemało Ślązaków mówiących gwarą. Już teraz nierzadko rozmawiają z petentami "po naszymu". Wpisanie takiej możliwości do ustawy wszystkim dodałoby pewności.

- Nauka śląskiego w szkole powinna być prawem, możliwością, ale nie obowiązkiem - uważa pan Piotr - dla wszystkich uczniów, nie tylko dla Ślązaków. Zaś ustawianie tablic wszędzie poprzedzałbym konsultacjami, nawet tam, gdzie Ślązaków mieszka więcej niż 20 proc.

Profesor Bogusław Wyderka rozumie potrzebę śląskiej identyfikacji wokół języka, ale jednocześnie apeluje o cierpliwość.

- Językiem pomocniczym w administracji czy nauczanym w szkołach może się stać dopiero język śląski w pełni znormalizowany i skodyfikowany, nie dziesiątki odmian gwarowych. A do tego jest naprawdę bardzo daleko. Jest zgoda co do transkrypcji fonetycznej gwar śląskich, ale to jest dopiero zaczątek przyszłej ortografii. Według mojej wiedzy nie istnieją żadne przedsięwzięcia, które w najbliższym czasie doprowadzą do wydania gramatyki języka śląskiego.

Daleko jest także do powstania pełnego słownika, który opisałby, gdzie i z jaką częstotliwością poszczególne słowa występują. Jakieś cząstkowe, powierzchowne, nie waham się powiedzieć, odpustowe publikacje nie załatwiają sprawy. Raz jeszcze powtórzę: ustawa, czyli akt polityczny, może powstać szybko. A nad językiem trzeba będzie pracować dalej. Nawet kilkadziesiąt lat.

Krystian Czech, dyrektor Łubniańskiego Ośrodka Działalności Kulturalnej, wieloletni organizator konkursu "Ze Śląskiem na ty" i "Śląskiego śpiewania", do projektu ustawy o śląskim języku regionalnym podchodzi z różnymi uczuciami.

- Dzięki takim inicjatywom o gwarze mówi się głośno - uważa Krystian Czech. - Tematyka regionalna staje się obecna w życiu publicznym i społecznym i to cieszy. Ale jednocześnie jestem przywiązany do pojęcia "języka domowego", czyli gwary naturalnej, takiej, jaka funkcjonuje w naszych miejscowościach bez ingerencji z zewnątrz.

Krystian Czech nie wątpi w najlepsze chęci zwolenników uznania śląskiego za język regionalny, ale boi się, że wraz ze skodyfikowaniem pojawi się także pewna sztuczność.

- Takie głosy słyszałem nieraz od Kaszubów - mówi pan Krystian - że dzieci w szkole uczą się kaszubskiego, jakim nie mówi się w konkretnych wioskach i miejscowościach. Wielkim bogactwem gwary jest bowiem jej różnorodność. I ona nie powinna paść ofiarą kodyfikacji. Może podjąłbym się uczyć śląskiego w szkole w Dąbrówce Łubniańskiej albo w Brynicy. Ale nie w Białej czy pod Kluczborkiem, bo oni mówią po śląsku inaczej niż ja.

Kornelia Scholz jest nauczycielką. Mieszka w Opolu Gosławicach i mówi gwarą dobrze i chętnie.

- W mojej dzielnicy Ślązacy stanowią około jednej czwartej - mówi. - Wielu pod wpływem większościowego otoczenia przestało używać gwary. Myślę, że jej wejście do szkoły przyczyniłoby się do integracji uczniów znających i nie znających śląskiego z domu. Ale najpierw trzeba to starannie przygotować. Żeby nie było jak z sześciolatkami w szkole. Bo jak coś robić, to po śląsku, czyli porządnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska