Ślązacy będą robić swoje, choćby i nielegalnie

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Piotr Długosz po odczytaniu wyroku: – Nie wierzyłem własnym uszom.
Piotr Długosz po odczytaniu wyroku: – Nie wierzyłem własnym uszom. Sławomir Mielnik
Sąd nakazał likwidację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Aktywności Ślązaków w ten sposób się nie powstrzyma, za to kolejny raz udało się uprzedzić ich do Polski. I zmobilizować, by sprawiedliwości, której nie znaleźli w Warszawie, szukali w Strasburgu.

Czego chce SONŚ

Czego chce SONŚ

Pielęgnowania śląskiej tożsamości, odrodzenia kultury śląskiej, propagowania wiedzy o Śląsku, kształtowania i rozwijania wśród mieszkańców aktywnej postawy obywatelskiej, integracji zamieszkujących Śląsk grup ludności, podtrzymywania kontaktów kulturowych między Ślązakami oraz pomocy osobom chętnym do powrotów z emigracji, kształtowania pozytywnego wizerunku Śląska.

Decyzja, jaka zapadła przed tygodniem w opolskim sądzie rejonowym, nie była wielkim zaskoczeniem. Skoro Sąd Najwyższy, kierując sprawę rejestracji SONŚ do ponownego rozpatrzenia, jednoznacznie opowiedział się przeciw rejestracji, to jego orzeczenie było dla opolskiego sądu wiążące.

- I to mogę zrozumieć, że postawienie się Sądowi Najwyższemu w sytuacji, gdy nie zaszły żadne nowe okoliczności prawne, byłoby aktem wielkiej odwagi - mówi Piotr Długosz, prezes zarządu SONŚ. - Ale skoro tak, to po co przez kilka godzin dyskutowaliśmy w obecności sądu o definicji narodowości i o losach prac nad zmianami ustawy o mniejszościach narodowych w Sejmie?

To była strata czasu i komedia, skoro ostatecznie wszystkie nasze argumenty poszły do kosza, a decydujące okazało się to, że zdaniem Sądu Najwyższego SONŚ dąży do osłabienia jedności i integralności państwa polskiego, a rejestracja stowarzyszenia mogłaby stać się dla Ślązaków początkiem starań o uznanie za mniejszość narodową i korzystania z wynikających z tego przywilejów, ze zniesieniem pięcioprocentowego progu w wyborach do Sejmu na czele.

Jednocześnie pani sędzia szeroko przypominała, jak wielkie prawa w świetle konstytucji i ustaw mają w Polsce mniejszości. Skoro tak, to być może w tekście konstytucji trzeba umieścić gwiazdkę i przypis: Nie dotyczy Ślązaków. Cokolwiek byśmy robili, nasza sytuacja się nie poprawia.

Polska Śląska nie rozumie

Wiele osób, nie tylko ze śląskimi korzeniami, z którymi rozmawiałem po rozprawie, jako komentarz do orzeczenia sądu przywoływało słowa Kazimierza Kutza: Polska Śląska nie rozumie. I w tym kontekście trudno temu poglądowi nie przyznać racji.

Skoro nie zagraża polskiej jedności i integralności 848 tysięcy ludzi, którzy w spisie, całkowicie legalnie, w zgodzie z ustawą zadeklarowali przywiązanie do narodowości śląskiej, to zdawałoby się, że tym bardziej nie może jej zagrażać stowarzyszenie liczące jakieś dwa tysiące osób.

Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że sama nazwa Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej wprowadza w błąd, bo odwołuje się do pojęcia naród śląski, a takiego narodu nie ma.

- Nie oczekujmy od sądu, żeby rozstrzygał, czy naród śląski istnieje czy nie - mówi z pasją Piotr Długosz. - To jest zagadnienie do sporu dla naukowców, a w wymiarze ustawowym - dla parlamentu. Powtórzę to, co powiedziałem w piątek w sądzie. Może istnieć Stowarzyszenie Republika Warszawska, choć nie ma w Polsce takiej republiki. Nie zagraża integralności państwa polskiego Stowarzyszenie Szlachty Tatarskiej Wielkiego Księstwa Litewskiego, choć nie mamy takiej szlachty, a księstwo jest pojęciem historycznym.

W tej samej RP sąd zarejestrował bez oporów Stowarzyszenie Śląskich Separatystów w Katowicach. Więc dlaczego akurat członkowie SONŚ nie mogą się zrzeszać i działać?
Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że właśnie na konstytucyjne prawo do zrzeszania się powołał się sąd w Opolu, gdy we wrześniu 2012 roku odrzucił apelację prokuratury przeciwko rejestracji SONŚ z grudnia 2011. Wtedy sąd nie miał wątpliwości, jak usłyszeliśmy w jego orzeczeniu, że obywatel funkcjonuje i zrzesza się w sposób wolny, jeśli tylko prawo mu tego nie zakazuje. Powodem ograniczenia wolności zrzeszania się mogłoby być jedynie propagowanie nazizmu, faszyzmu, komunizmu, przemocy, nienawiści na tle rasowym lub narodowym albo utajnienie struktur.

Czym w ciągu trzech lat działalności zajmował się SONŚ? Wydał pięć książek o Śląsku lub po Śląsku (zupełnie niedawno ukazał się przekład na gwarę antologii poezji autorów z różnych stron świata pod tytułem "Dante i inksi"), zorganizował dwa bale charytatywne, ustanowił dwie odznaki krajoznawcze (górnośląską i dolnośląską), kilka wycieczek, w tym "gwiaździsty" rajd na Pradziada, kilkadziesiąt spotkań z autorami i zawiązał 12 kół terenowych (10 w województwie śląskim, 1 w Opolu, 1 we Wrocławiu). Gdzie tu nazizm, komunizm, wzywanie do przemocy lub nienawiści? Najwyraźniej Sąd Najwyższy gdzieś się ich dopatrzył.

Jednym ze sposobów na uratowanie legalności SONŚ mogłoby być wprowadzenie zmian do ustawy o mniejszościach narodowych i uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną (obok mniejszości karaimskiej, łemkowskiej, romskiej i tatarskiej). Gdyby formalnie stali się oni taką mniejszością, ostatecznie traciłby wszelki sens zarzut, że istnienie SONŚ jest pierwszym krokiem do zarejestrowania nowej mniejszości narodowej. Choć już teraz SONŚ w statucie wyrzeka się takich zamiarów i startu w wyborach do Sejmu.

Po wtóre, bezprzedmiotowy stałby się spór o to, czy Ślązacy muszą być narodem, by mieć stowarzyszenie zrzeszające ludzi przyznających się do narodowości.

Według definicji, którą zawiera m.in. ustawa o spisie powszechnym i "Rocznik demograficzny Głównego Urzędu Statystycznego 2014", narodowość to jest deklaratywna, oparta na subiektywnym odczuciu cecha każdego człowieka wyrażająca jego związek emocjonalny lub kulturowy z określonym narodem lub - i to jest bardzo ważne - wspólnotą etniczną.

Posłowie się nie palą

Do uchwalenia poprawki do ustawy jest jednak i blisko, i daleko. Obywatelski projekt zmian wpłynął do Sejmu RP 8 kwietnia 2014 roku, a 26 sierpnia został skierowany do pierwszego czytania. Odbyło się ono 9 października, po czym projekt skierowano do sejmowych komisji Administracji i Cyfryzacji, Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Pozytywną opinię o projekcie wyraziło Biuro Analiz Sejmowych (autorką opinii dla BAS jest prof. Anna Śliz z Instytutu Socjologii UO). Dokument przypomina m.in., że Ślązacy spełniają ustawowe warunki uznania za mniejszość etniczną: są mniejszością, bo jest ich mniej niż pozostałej ludności RP, różnią się językiem, kulturą i tradycją, dążą do ich zachowania, zamieszkują obecne terytorium RP od co najmniej stu lat i nie utożsamiają się z narodem zorganizowanym we własnym państwie.

Spełniają też socjologiczne definicje mniejszości etnicznej: są mniejszością regionalną, autochtoniczną, nie mającą charakteru narodowego.

- Uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną poparł Związek Powiatów Polskich, sprzeciwu nie wniósł także prokurator generalny - dodaje Piotr Długosz, negatywnie do tego pomysłu odniosła się jedynie Komisja Wspólna Rządu i Mniejszości Narodowych. Ale zmiany w ustawie będą ostatecznie przecież głosować posłowie. A wśród nich ani z lewej, ani z prawej strony sceny politycznej entuzjazmu dla tego pomysłu nie ma.

I prawie nie słychać głosów, które by nas broniły. Posłowie chętnie i gromko podkreślają, że Polska szczyci się swoją wieloetnicznością, ale nie kwapią się wcale, by włączyć nas, Ślązaków, do tego bogactwa. Uważamy to za wyrazistą dyskryminację.
Jeśli prawne położenie Ślązaków, a wraz z nimi ich stowarzyszenia się nie zmieni, członkom SONŚ-u pozostanie po uprawomocnieniu się wyroku w Sądzie Okręgowym w Opolu i ewentualnej kasacji w Sądzie Najwyższym odwołanie się do trybunału w Strasburgu. Władze SONŚ są przekonane, że będzie to odwołanie skuteczne. Europejski trybunał ich zdaniem powinien nie tylko bronić prawa Ślązaków do stowarzyszania się, ale też zaakceptować tę definicję narodowości, na którą konsekwentnie od roku 2011 powołuje się SONŚ.

Do polskiej ustawy o spisie powszechnym została ona bowiem przeniesiona z tzw. dokumentu kopenhaskiego KBWE z 1990 roku. Właśnie tam znalazł się zapis łączący pojęcie narodowości nie tylko z mniejszościami narodowymi, ale i z grupami etnicznymi. Tyle tylko, że jeśli nawet Ślązacy doczekają się korzystnego dla siebie werdyktu, to poczekają na to jeszcze kilka lat. Bo tyle potrwa cała procedura najpierw do wyczerpania w Polsce, a potem w Europie.

Na początek SONŚ zamierza się bronić jeszcze na krajowym polu. Z chęcią pomocy i prośbą o przesłanie całej dotychczasowej dokumentacji zwrócił się do stowarzyszenia jeden z senatorów. Stowarzyszenie przymierza się też do interwencji u prof. Małgorzaty Fuszary, pełnomocnika rządu ds. równego traktowania. Czują się dyskryminowani, więc będą przekonywać panią minister, by im pomogła.

- Ale niezależnie od trwającej jeszcze procedury sądowej sąd nakazał nam zamknięcie działalności stowarzyszenia - przyznaje Piotr Długosz. - Robimy to po raz pierwszy, więc nie mamy pewności, jak to w szczegółach przeprowadzić. Jeszcze rozpoznajemy teren.

Co do jednego członkowie SONŚ nie mają wątpliwości. Wykreśleni z KRS-u będą działać dalej. Takie głosy docierają zresztą do władz stowarzyszenia z terenu: nie dawać się i robić swoje. Zdelegalizowany SONŚ będzie robił to samo, ale nie tak samo. Jako stowarzyszenie zwykłe, nie będzie mógł korzystać z publicznych pieniędzy (tu zresztą nic się nie zmieni, bo i dotąd nie korzystał).

Nie będzie mógł tworzyć kół terenowych - każde z nich będzie musiało działać formalnie jako odrębna organizacja. To utrudni robotę, ale przywiązania do śląskości w ludziach nie osłabi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska