Służba więzienna zaprzecza: więźniowie nie będą wypuszczani na czas epidemii

W resorcie od kilku dni trwają pracę nad projektem nowej ustawy. Przepisy przewidują objęcie większej ilości więźniów Systemem Dozoru Elektronicznego (SDE).

Do tej pory karę z bransoletkami na ręce lub nodze odsiaduje w Polsce prawie 5 tys. osób, a dodatkowe 9 tys. więźniów ma prawo ubiegać się o odsiadkę w domowych warunkach.

Resort chce nieco poluzować przepisy, by więcej osób mogło ubiegać się o elektroniczny dozór.

Po wprowadzonych zmianach liczba osób kwalifikujących się do SDE, a jeszcze nie objętych tym rodzajem odbywania kary, może wzrosnąć teoretycznie do około 12 tys. osób - informuje Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej. - W każdym przypadku decyzja należy jednak do sądu penitencjarnego.

Służba więzienna zaprzecza jednocześnie nieoficjalnym informacjom, że projekt miałby przyznawać możliwość kierowania przez więźniów odbywających wyroki krótsze niż 3 lata pozbawienia wolności prośby o przerwę w odbywaniu kary na czas epidemii.

Takie prawo wnioskowania o przerwę mają zyskać dyrektorzy, ale ma być ono ograniczone do pojedynczych przypadków, a każdy wniosek będzie rozpatrywany przez sąd penitencjarny.

Na razie służba więzienna pracuje normalnie. Funkcjonariusze mają taki sam kontakt ze skazanymi, jak przed epidemią. To budzi niepokój nie tylko wśród strażników, ale także wśród ich rodzin.

Osadzeni są przewożeni z jednego zakładu karnego do innego bez badań. Co z tego, że nasze dzieci są odizolowane, ja pracuję zdalnie, jeżeli mój mąż pracuje w takich warunkach - denerwuje się żona jednego z funkcjonariuszy ze Strzelec Opolskich.

Jak nieoficjalnie ustalił reporter nto, dyrektorzy więzień kupili dodatkowe środki ochronne m.in. płyny do dezynfekcji i rękawiczki. Każdy zakład karny musi zadbać o takie wyposażenie we własnym zakresie.