Śmiech Dyla Sowizdrzała

Bartosz Żurakowski
Programy repertuarowe koncertów Filharmonii Opolskiej, przygotowane przez dyrektora Bogusława Dawidowa, uderzają różnorodnością zarówno w zakresie doboru literatury muzycznej, jak i instrumentów, którym powierzona została rola solistyczna.

Przypuszczam, że autorem kieruje pewne przesłanie dydaktyczne, gdy powierza solistom wykonanie dwa różnych koncertów, reprezentatywnych dla odmiennych stylów i epok.
Dzięki niemu bowiem melomani otrzymują wiedzę z dziedziny ewolucji dokonującej się w muzyce i doznają przeżyć estetycznych. Pisałem o tym poprzednio.

Tak zdarzyło się w miniony piątkowy wieczór, gdy zabrzmiały dwa koncerty na waltornię - instrument o brzmieniu soczystym, pełnym i miękkim jednocześnie, pełniącym w orkiestrze symfonicznej funkcję scalającą. Ten dźwięk polscy melomani poznali wcześniej, nie na sali koncertowej, lecz w ostępach kniei, gdy go domorosły wirtuoz wydobywał na kartach Mickiewiczowskiej epopei. Dwa koncerty na waltornię - Zdzisława Szostaka oraz Ryszarda Straussa - wykonał utalentowany artysta Dariusz Mikulski.

Pierwsze zabrzmiało Concertanta per Coro solo e Orchestra Zdzisława Szostaka - trzyczęściowy koncert z rozbudowanym aparatem orkiestrowym, zawierający ciekawe współbrzmienia harmoniczne, wynikające z zestawienia akordów o dużych rozpiętościach dynamicznych. Tu solista bardzo umiejętnie narzucił zespołowi żywą narrację muzyczną, choć wirtuozowskie przebiegi melodyczne wykonał z nadmierną egzaltacją. Młodzieńcze dzieło Ryszarda Straussa I Koncert Es-dur w interpretacji Mikulskiego uwydatniło techniczne i kolorystyczne walory rogu.

Ale niezwykle w swym wyrazie, na tym spokojnym, sielskim tle, zabrzmiały "Wesołe psoty Dyla Sowizdrzała" Ryszarda Straussa, stanowiąc dla całego koncertu wymowną artystyczną i dydaktyczną puentą. Osnute na "szelmowskiej melodii" przygody włóczykija, żebraka i kpiarza, a może nade wszystko filozofa, bawią, ale skłaniają do zadumy.

Dzieło Straussa uderza niezwykłym komizmem muzycznym dzięki zabawowym efektom, wesołym aluzjom i zaskakującym pomysłem rytmicznym, ale wymaga też od orkiestry wielkiej biegłości i finezji. Z tego zadania filharmonicy opolscy wywiązali się w sposób zadowalający. Wykonanie było przekonujące i żywiołowe, a Dyl Sowizdrzał - Strauss przysiadał tu i ówdzie między rzędami, bawiąc i skłaniając do myślenia. Potrafi to robić szelma!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska