Śmierć czyhała na strzeleckich drogach

Radosław Dimitrow
Tak wyglądało niegdyś skrzyżowanie dróg prowadzących w kierunku Strzelec Opolskich i Błotnicy Strzeleckiej. Dziś w tym miejscu znajduje się rondo.
Tak wyglądało niegdyś skrzyżowanie dróg prowadzących w kierunku Strzelec Opolskich i Błotnicy Strzeleckiej. Dziś w tym miejscu znajduje się rondo. Archiwum GDDKia
Ziemia strzelecka. W PRL-u było 10-krotnie mniej aut, a w wypadkach ginęło więcej osób niż dziś. Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - autorem książek i znawcą lokalnej historii.

8 sierpnia 1966 r. w Suchej doszło do tragicznego wypadku. O godz. 20.25 rozpędzona warszawa na numerach rejestracyjnych HX-5510 wjechała do wsi z dużą prędkością. Kierowca nie zdołał ominąć stojącej przy drodze ciężarówki i z impetem uderzył w jej tył. - „Z pięciu osób znajdujących się w samochodzie osobowym, dwie - Bronisław Grzeszczuk i Kazimiera Grzeszczuk - ponieśli śmierć” - czytamy w archiwalnym wydaniu Trybuny Opolskiej. Ciężko ranni w wypadku zostali: 18-letni syn i dwie córki Grzeszczuków w wieku 14 i 16 lat. Trafili do szpitala.

Kilka dni wcześniej na tej samej drodze E-22 (dziś droga krajowa nr 94) w Izbicku doszło do równie groźnego wypadku - dachowania żuka. Samochodem kierował mieszkaniec Kłodzka, który po drodze zabrał aż 9 autostopowiczów. W Izbicku w aucie wystrzeliła opona. 7 z jadących żukiem osób odniosło ciężkie obrażenia i trafiło do szpitala.

Choć trudno w to uwierzyć, to podobne wypadki, w których ludzie ginęli lub odnosili ciężkie obrażenia zdarzały się w powiecie strzeleckim średnio co kilka dni. Choć drogami poruszało się ponad 10-krotnie mniej samochodów niż dzisiaj, to ginęło znacznie więcej ludzi.

Według statystyk prowadzonych przez milicję (potem policję) oraz GUS w 1975 r. po polskich drogach poruszało się 1,5 mln pojazdów. Dla porównania w 2014 roku liczba pojazdów przekroczyła 26 mln. Przerażające jest to, że w 1975 r. w kraju w wypadkach drogowych zginęło aż 5633 osób. Tymczasem w 2014 r. - 3202 osób.

Przyczyn należy upatrywać m.in. w brawurze kierowców oraz stanie polskiej motoryzacji - choć rodzimy przemysł zajmował się produkcją samochodów, to zdecydowanie nie należały one do bezpiecznych. Pierwsze auta w ogóle nie miały pasów bezpieczeństwa. Pasy pojawiły się w latach 60-tych, ale większość osób i tak ich nie zapinała. Nie wymuszały też tego przepisy. W samochodach nie projektowano stref zgniotu i nie zawsze wszystko działało w nich tak jak należy. W przypadku warszawy w wersji 203 podczas testów stwierdzono np., że prędkościomierz zaniża faktyczną prędkość, a układ hamulcowy choć działa nie najgorzej, to wymaga użycia dużej siły, by kierowca mógł zatrzymać samochód. W żuku zauważono natomiast zbyt mały rozstaw kół i wysoko położony środek ciężkości, co sprawiało, że o dachowanie takim autem było nietrudno.

Zdaniem opolskiej milicji do sporej liczby wypadków dochodziło na wsiach także z powodu dzieci beztrosko bawiących się na ulicach. - „Ich obecność zmusza kierowców do akrobatycznych wyczynów. Często kierowca, unikając przejechania malca, powoduje wypadek” - czytamy w Trybunie Opolskiej z 1966 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska