Artur W. mieszkał w Rzeszowie. Mężczyzna nadużywał alkoholu, co stało się powodem rozpadu rodziny. W czerwcu 2021 roku miał wyjechać do pracy w Niemczech. Jego bliscy do dziś nie wiedzą, jak znalazł się w Opolu.
– W lipcu tata zadzwonił, żeby pożyczyć ode mnie pieniądze. Domyśliłem się wtedy, że chyba jest w Polsce – mówił dziś (5.04) przed Sądem Okręgowym w Opolu syn mężczyzny. Pod koniec lipca ojciec zadzwonił do niego z życzeniami urodzinowymi. Znowu potrzebował pożyczki. – To był nasz ostatni kontakt. W kolejnych dniach dzwoniłem do taty, ale nie odbierał. Któregoś razu odebrał oskarżony i stwierdził, że tata śpi. Po godzinie spróbowałem znowu, ale w słuchawce odezwał się Radosław K. Był wulgarny.
To, co się działo z rzeszowianinem w ostatnich dniach życia można odtworzyć na podstawie wyjaśnień Radosława K. Z późniejszą ofiarą poznał się kilka dni wcześniej w Opolu. Artur W. szukał wówczas samochodu, który miał zostawić na jednym z parkingów, ale nie wiedział, gdzie dokładnie. Rzeszowianin powiedział nowemu znajomemu, że w Opolu jest tylko przejazdem. Mężczyźni spali pod mostem i w rejonie galerii handlowej na ul. Ozimskiej. Utrzymywali się m.in. zbierając butelki, a pieniądze wydawali na biesiady solidnie zakrapiane alkoholem.
Podczas jednej z takich eskapad po mieście doszło do spięcia.
– Artur powiedział, że jestem skur…, a moja kobieta to kur…, choć jej nie znał. Uderzyłem go wtedy. Dostał pięścią w oko – mówił w postępowaniu przygotowawczym Radosława K.
Później była kolejna libacja, w trakcie której Artur miał ponownie obrażać krewnych Radosława. Tym razem, jak twierdzi oskarżony, obelgi padły pod adresem jego ojca.
30-latek zaczął okładać kompana pięściami i kopać w brzuch, a później mężczyźni poszli spać. Następnego dnia Artur miał problem z utrzymaniem równowagi, źle też wyglądał.
Większą część dnia spędził leżąc w zaroślach, nieopodal galerii handlowej na ul. Ozimskiej, ale – jak twierdzi oskarżony – nie chciał, by wzywać do niego karetkę. Radosław znalazł więc sobie innego kompana do picia i ruszył w miasto.
- Wieczorem wróciłem pod galerię i się wściekłem, że Artur przez cały dzień leży w krzakach i nic nie załatwia. Byłem trochę podpity i Artur dostał wpierdziel – mówił przed prokuratorem 30-latek. - Zacząłem go bić z łokcia w twarz sześć razy, w głowę dostał z buta ze dwa razy, a później nogą w brzuch ze trzy razy. Ja już byłem tak zdenerwowany, bo jak można cały dzień nie załatwić żadnych pieniędzy, żeby nam poprawić stan majątkowy – relacjonował oskarżony.
Ostatecznie Radosław K. zaalarmował znajdujących się w pobliżu policjantów. Powiedział, że jego kolega został ciężko pobity, ale winę zrzucił na tajemniczego „rosłego mężczyznę”. Artur dzień później zmarł w szpitalu. – Ja nie chciałem go tak zmasakrować – mówił później oskarżony.
30-latek odpowiada za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Jego proces rozpoczął się dziś (5.04) przed Sądem Okręgowym w Opolu.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?