Pogoda tego lata dopisała wyjątkowo, a to, jak twierdzą ratownicy WOPR, od razu przekłada się na tragiczne statystyki. Na definitywne podsumowania zresztą jest jeszcze zbyt wcześnie, sezon trwa do 15 września i jak pokazały doświadczenia z lat wcześniejszych, we wrześniu odnotowuje się zwykle jeszcze jedną, dwie ofiary. Przyczyny utonięć są wciąż te same: alkohol, brawura, nieszczęśliwy wypadek.
A jak alkohol
31 lipca, Lewin Brzeski. Dwóch mężczyzn w wieku 46 i 52 lat idzie nad rzekę napić się wódki. Ich ciała wyciągają nazajutrz z Nysy Kłodzkiej płetwonurkowie. Czterdziestoletniego pijanego bezdomnego wyłowiono 6 lipca z opolskiej kamionki.
- Na szczęście w ostatnich latach zmieniła się u nas kultura picia - mówi podkom. Jerzy Bogusz z wydziału prewencji KWP, wieloletni komendant wodnej policji w w Turawie. - Pamiętam, że w latach osiemdziesiątych, w czasach reglamentacji towarowej, na Turawę przyjeżdżali górnicy z grubymi portfelami i zaczynali pić. Bywało, że w samej Turawie tonęło kilkanaście osób jednego lata.
O tym, jak łatwo o utonięcie, gdy jest się nietrzeźwym, świadczy przykład 15-latka, który ostatniej zimy potknął się i wpadł do przydrożnego rowu. Utonął w wodzie o głębokości 20 cm.
1997 rok - 11 osób
1998 rok - 12 osób
1999 rok - 12 osób
2000 rok - 6 osób
2001 rok - 11 osób
2002 rok - 17 osób
W 1997 roku liczba ofiar była większa, 10 osób utonęło w czasie powodzi. W 2001 roku po raz pierwszy od 30 lat nie odnotowano żadnego utonięcia w czerwcu.
B jak bezmyślność
Cztery kobiety ze Śląska w średnim wieku wsiadają do pontonu napędzanego silnikiem (tzw. hybryda) i wypływają na duże Jezioro Turawskie. Atmosfera sprzyja rozluźnieniu, więc sączą drinki. Słońce grzeje niemiłosiernie, więc zdejmują kapoki. Nagle jedna z kobiet siedząca na dziobie wypada z pontonu, nie potrafiła pływać, podobnie jak koleżanki (tylko jedna kobieta miała patent żeglarski).
Ta tragedia rozegrała się 25 sierpnia tego roku.
- Najprawdopodobniej kobieta uderzyła głową o silnik, straciła przytomność i dzięki temu wypłynęła na powierzchnię wody, a koleżanki wciągnęły ją do pontonu - mówi Zbigniew Szorc, sekretarz zarządu Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Województwa Opolskiego. - Tylko co z tego, że ją wyciągnęły z wody, skoro nie podjęły reanimacji, najprawdopodobniej dlatego, że się brzydziły, bo podtopiona kobieta była cała fioletowa. Widok topielca nie jest przyjemny, ale trzeba podjąć jak najszybszą reanimację. Tu każda minuta może zdecydować o czyimś życiu.
Turystki ze Śląska dopłynęły do ratowników WOPR i przekazały im wyciągniętą z wody koleżankę. Ratownicy reanimowali ją przez pół godziny, do przyjazdu pogotowia, ale kobieta po dwóch dniach zmarła w szpitalu. Doszło do śmierci mózgowej. Straciła zbyt dużo cennych minut. Ofiara miała 52 lata.
C jak całkowity brak
wyobraźni
Nigdy nie należy się kąpać samotnie w miejscu odosobnionym. Ale nawet idąc popływać ze znajomymi, nie możemy się czuć bezpiecznie, jeśli osoby te nie wiedzą, jak się zachować, by udzielić nam właściwej pomocy.
Tak było w przypadku 14-letniego Bartka, ostatniej śmiertelnej ofiary tego lata. Chłopak utonął 28 sierpnia na opolskiej Malinie.
- Poszedł popływać z koleżankami - opowiada Zbigniew Szorc. - Na głębokiej wodzie źle się poczuł, więc zawołał koleżanki, które odholowały go na płytką wodę i odpłynęły. Zamiast wyciągnąć go na brzeg, zainteresować się, co mu jest, wezwać ratowników, którzy byli 500 metrów dalej, zostawiły go w wodzie, zanurzonego do piersi, a przecież mógł jeszcze raz zasłabnąć. To był kompletny brak wyobraźni.
Dziewczyny były przekonane, że Bartek poszedł do domu. Dopiero kilka godzin później, gdy skończyły się kąpać, zobaczyły, że na brzegu leżą jego ubrania.
D jak dramat
W tym sezonie letnim najgorszy był lipiec - utonęło 8 osób, w czerwcu - 4, a w sierpniu 5. Ale nie wszystkie ofiary wyłowione z wody są topielcami. Najprawdopodobniej dramatyczną walkę o życie stoczyła 15-letnia dziewczyna, której ciało wyłowiono z Jeziora Nyskiego. Dziewczyna nie potrafiła pływać, bała się wody, a utonęła niemal na środku jeziora. Wszystko wskazuje na to, że nie żyła, nim jego ciało znalazło się, w wodzie. W jej płucach podczas sekcji nie stwierdzono wody.
Topielec może być ofiarą zabójstwa lub samobójcą. Jak było naprawdę, okazuje się na ogół po dwóch miesiącach.
- W każdym przypadku utonięcia wszczynamy postępowanie przygotowawcze w formie dochodzenia lub śledztwa - mówi podkom. Jerzy Bogusz, koordynator służby wodnej policji. - Trwa ono co najmniej miesiąc, a często nawet dwa. Wszystko zależy od tego, w jakim terminie otrzymamy wyniki sekcji zwłok, którą obowiązkowo każdorazowo się przeprowadza. Dopiero wtedy możemy się wypowiedzieć o przyczynie danego utonięcia.
Tego lata dwie ofiary śmiertelne pochłonęła Odra. W przypadku 35-latka wyłowionego z kanału Ulgi było to najprawdopodobniej samobójstwo. Jedna osoba utonęła po wypadnięciu z barki.
- Śmierć w niejasnych okolicznościach 15-latki była jedynym w tym toku utonięciem w wodzie "bezpiecznej" - podkreśla Jerzy Bogusz. - Porozumienie "Bezpieczna woda" dotyczy współpracy policji, WOPR i straży pożarnej w zakresie lepszego monitorowania, prewencji i profilaktyki na największych akwenach.
Jezioro Otmuchowskie - ponad 2,2 tys. hektarów. Jezioro Nyskie - niewiele mniejsze i Turawa - 2,1 tys. hektarów. Dzięki odpowiedniej prewencji na tych ogromnych zbiornikach jest coraz mniej tragedii.
Większość tegorocznych utonięć dotyczy ludzi młodych, aż 11 ofiar mieści się w przedziale od 8. do 28. roku. Dwie ofiary utonięć to dwoje małych dzieci, które zginęły wskutek nieszczęśliwego wypadku. Roczne dziecko utopiło się w oczku wodnym na posesji rodziców, a 14-miesięczne w szambie obok domu.
Ratownicy i policjanci z podziwu godnym uporem powtarzają: nie kąpmy się w miejscach, gdzie kąpiel jest zabroniona. Stawy wodne, w których woda jest bardzo zimna, żwirowiska, które dają złudne wrażenie ciepłej wody, podczas gdy ciepło jest tylko przy powierzchni, a przy dnie lodowato.
Gdy osoba rozgrzana na słońcu wskoczy do takiej wody, szok termiczny powoduje skurcze i paraliże. Stąd tylko krok do tragedii, zwłaszcza że na tych wodach nie ma ratowników.
- Wiemy, że ludzie się kąpią tam, gdzie kąpiel jest zabroniona, np. na czynnych wyrobiskach - mówi Jerzy Bogusz. - W Grodźcu koło Ozimka jest odkrywkowa kopalnia piasku formierskiego, głębokość wody dochodzi do 30 metrów. Mimo wyraźnego zakazu kapią się tam całe rodziny. Gdy drodze dojazdowej pojawia się policyjny radiowóz, wszyscy wyskakują z wody i udają, że się opalają. Jesteśmy bezradni.
Problem polega na tym, że w naszym kraju trudno o to, co ktoś ładnie nazwał "postawą obywatelską".
- Obowiązkiem obywatela jest zgłoszenie przestępstwa, telefon na numer 997 nic nie kosztuje. Jeżeli widzimy, że ktoś się kąpie w miejscu, w którym kąpiel jest zabroniona, wystarczy zadzwonić. On nie tylko łamie prawo, ale także naraża swoje życie - podsumowuje Jerzy Bogusz.