Śniatyn – słoneczne miasto

Stanisław S. Nicieja
Centrum Śniatyna z pomnikiem Tarasa Szewczenki na pierwszym planie.  Zbyszek Cybulski – aktor światowego formatu – nazwał Śniatyn najpiękniejszym miastem II Rzeczypospolitej, a kompozytor Roman Palester – miastem najbardziej słonecznym.
Centrum Śniatyna z pomnikiem Tarasa Szewczenki na pierwszym planie. Zbyszek Cybulski – aktor światowego formatu – nazwał Śniatyn najpiękniejszym miastem II Rzeczypospolitej, a kompozytor Roman Palester – miastem najbardziej słonecznym. Halina Nicieja
Od kilku miesięcy pracuję nad IX tomem „Kresowej Atlantydy”, w którym będzie m.in. historia Krzemieńca, Śniatyna i Pikowa. Nim książkowa wersja kolejnego tomu mej kresowej sagi trafi do księgarń, pragnę podzielić się z czytelnikami nto moimi ustaleniami.

Polski aktor światowego formatu Zbyszek Cybulski, urodzony na Pokuciu, za najpiękniejsze miasto w Drugiej Rzeczypospolitej uważał Śniatyn, w pobliżu którego upłynęło jego dzieciństwo.

Historycy zaliczają Śniatyn do najstarszych miast Pokucia. Wzmianki o nim znajdują się w staroruskich latopisach już w XII wieku. Etymolodzy twierdzą, że początkowo nazywał się Ściatyn, gdyż jako gród na pograniczu mołdawskim posiadał strażnicę, w której wykonywano wyroki śmierci na schwytanych przemytnikach i zbójach: ścinano im głowy – stąd nazwa „Ściatyn”. Z czasem nazwa miasta uległa ewolucji na „Śniatyn” i zapomniano, że było tam niegdyś miejsce katowskie. Niektórzy etymolodzy twierdzą, iż śniatynem Huculi nazywali stare, zbutwiałe pnie drzew, gdzie gnieździły się dzikie pszczoły.

Bliskość Mołdawii powodowała, że Śniatyn dość długo był w posiadaniu hospodarów mołdawskich, a gdy ci ugięli się przed królem Rzeczypospolitej Władysławem Jagiełłą i złożyli mu hołd, wpisał się na trwałe na karty dziejów Polski. Jan Długosz pisał w swej kronice pod jedną z dat 1415 roku: Przed Zielonymi Świętami przybył król Władysław Jagiełło do Śniatyna i tu go spotkał hospodar wołoski Aleksander I – wojewoda mołdawski wraz z żoną i liczną drużyną rycerstwa. Król Polski, mający także mnogi i okazały poczet rycerstwa, przyjął go życzliwie i z należnymi honorami, a wojewoda, chcąc królowi polskiemu okazać swą uległość, złożył hołd poddaństwa i przysięgę wierności.

Wkrótce po tym akcie powstała w Śniatynie parafia rzymskokatolicka. Przejazdem zatrzymywali się tam królowie polscy: Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht, Zygmunt Stary. Szczególnie często gościł tam Stefan Batory, który przyjaźnił się z Michałem Jazłowieckim – obrońcą wschodnich granic przed Mołdawianami.

Po raz pierwszy Batory przybył do Śniatyna 3 kwietnia 1576 roku na czele liczącego 1000 piechurów węgierskich orszaku, gdy zmierzał do Krakowa – ówczesnej stolicy Polski – aby przyjąć tam królewską koronę. Śniatyn był wówczas bramą do Polski. Tam właśnie przywitało nowego króla poselstwo polskie z braćmi wojewodami Hieronimem i Mikołajem Sieniawskimi na czele. Mowę powitalną w języku łacińskim (Batory nie znał języka polskiego) wygłosił Marcin Mężyński. Król zaprzysiągł przed księdzem Dymitrem Solikowskim „wierność i stałość dla wiary katolickiej”, gdyż był wówczas jeszcze podejrzewany przez polskich panów o „skłonności heretyckie”. Ten akt głęboko zapadł w świadomość śniatynian. Drukarz Leon Pohorilles kilkakrotnie wznawiał broszurę A. Moczydłowskiego pt. „Stefan Batory w Śniatynie w roku 1576”.

Do 1939 roku stał w centrum Śniatyna jeden z nielicznych w Polsce pomników poświęconych Stefanowi Batoremu – z rzeźbą potężnego orła. Zniszczyli go Sowieci kilka tygodni po zajęciu miasta.
Najcieplejsze miasto w II Rzeczypospolitej
Śniatyn, położony na zboczu łagodnie schodzącym w kierunku rzeki Prut, miał delikatny, niemal bezwietrzny klimat. W polskich przewodnikach sprzed II wojny światowej określany był jako najbardziej nasłonecznione miasto Polski. Wyróżniającym akcentem obrzeży miasta były winnice, rozłożone jakby na kaskadach na poboczu wzgórza schodzącego w dół do rzecznego jaru. Rosły tam baniaste arbuzy i dorodne melony. Uprawiano tytoń i kukurydzę, były też liczne sady morelowe.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej Śniatyn zaczął rywalizować z pobliskimi Zaleszczykami, nazywanymi „stolicą polskiego winiarstwa”. Oba bliźniacze miasta, mając wyjątkowo ciepły i sprzyjający turystyce klimat, z każdym rokiem ściągały coraz liczniejsze rzesze letników, smakoszy win oraz konfitur i dżemów morelowych, które wczesną jesienią – smażone w dużych kotłach na wolnym powietrzu – nadawały tym miasteczkom specyficznego aromatu.

Śniatyn od czasów królewskich słynął z jarmarków końskich, na które zjeżdżali Węgrzy, Wołosi (Rumuni), a nawet Grecy. Handel był tu w rękach rzutkich, spolonizowanych Ormian, którzy (były takie okresy) – stanowili większość jego mieszkańców.

Jeden z nich, Mikołaj Krzysztofowicz, odgrywał na Ziemi Śniatyńskiej rolę przywódczą – marszałka powiatu, a jego krewni Roman, Henryk i Witold Krzysztofowiczowie mocno go w tym wspierali. Do dziś na cmentarzu w Śniatynie zachował się okazały nagrobek Ignacego Krzysztofowicza (1832-1903), właściciela dóbr, i Kajetany z Krzysztofowiczów Zulaufowej (1865-1934), żony starosty śniatyńskiego Juliusza Zulaufa (1848-1911), oraz ks. Michała Romaszkana (1823-1906), proboszcza i kanonika obrządku ormiańsko-katolickiego w Śniatynie. Wybitnym polskim Ormianinem ze Śniatyna był Stefan Moysa Rosochacki – prezes Rady Powiatu, szef towarzystw gospodarczych, oświatowych i kredytowych, poseł do wiedeńskiej Rady Państwa.

Burmistrzowie Śniatyna
Gdy w 1867 roku (już pod zaborem austriackim) Śniatyn otrzymał autonomię samorządową, dużą rolę w jego dziejach odegrali polscy burmistrzowie. Pierwszym wybranym zarządcą miasta był właściciel apteki Marceli Niemczewski. Rozpoczął swe urzędowanie od położenia fundamentów pod wieżę ratuszową, która później będzie jedną z najwyższych na Pokuciu.

Kolejnymi burmistrzami miasta byli: Justyn Zubrzycki (w latach 1871-1876) i Maurycy Pobóg-Niementowski (w latach 1877-1891). Dwaj następni burmistrzowie byli synami Marcelego Niemczewskiego: Tytus (w latach 1892-1910) Niemczewski rozbudował ratusz, rzeźnię miejską, wzniósł okazały gmach szkoły realnej (w którym było 55 sal). Jego brat Michał Niemczewski (1866-1958) – burmistrz w latach 1910-1932 – uruchomił wodociągi miejskie (co miało duże znaczenie dla miasta położonego na pochyłej powierzchni, na której trudno było utrzymać wody gruntowe), przeprowadził kanalizację całego miasta, rozbudował sieć ulic i chodników oraz wzniósł gmach „Sokoła”. Zmarł w Chojnowie, na Śląsku, w wieku 92 lat.

Wybuch I wojny światowej i zajęcie Śniatyna przez Rosjan zatrzymało rozwój miasta. W okolicy toczyły się ciężkie boje między armią austriacką i rosyjską. Obie strony kopały rowy strzeleckie i transzeje oraz grabiono mieszczan z żywności i dobytku. Ten okres został uwieczniony w znakomitej powieści Józefa Wittlina (1896-1976) pt. „Sól ziemi”, przetłumaczonej na wiele języków, nagrodzonej m.in. przez Amerykańską Akademię Sztuki i Literatury i zgłoszonej do Nagrody Nobla. Bohater powieści, której akcja toczy się częściowo w Śniatynie, piechur Piotr Niewiadomski – syn Hucułki i Polaka, tam właśnie zostaje zrekrutowany do armii i w Śniatynie rozpoczął swoją wojenną poniewierkę. Powieść ma mocne akcenty pacyfistyczne. Jest porównywana do „Przygód wojaka Szwejka” Jaroslava Haška.

18 lutego 1915 roku do Śniatyna weszli legioniści gen. Józefa Hallera. Witano ich owacyjnie. Spontaniczne podziękowania za wy­zwolenie spod rosyjskiej okupacji były dowodem silnego polskiego żywiołu w Śniatynie. Domy udekorowano polskimi flagami, a na wieży ratuszowej zawieszono ogromną flagę z białym orłem. Sztab Legionów został zakwaterowany w willi znanego śniatyńskiego adwokata dr. Salomona vel Zygmunta Gold­stauba. Półtora roku później Śniatyn znów zajęli „biali” Rosjanie. Po wybuchu rewolucji lutowej 1917 roku w Rosji wycofali się. Na krótko weszły wojska austriackie.

11 września 1918 roku Śniatyn zajęły wojska ukraińskie i okupowały go do czerwca 1919 roku. Aresztowano wówczas całą polską inteligencję w mieście i osadzono w obozie dla internowanych w osławionym Kosaczowie pod Kołomyją (o czym pisałem w IV tomie „Kresowej Atlantydy”). Tam w trudnych warunkach, o głodzie i chłodzie, gdzie codziennie śmierć zbierała swe żniwo, więziony był m.in. burmistrz Michał Niemczewski, kierownik szkoły Tadeusz Zawadzki i nauczyciel Julian Kosiński – późniejszy burmistrz.

25 maja 1919 roku Śniatyn zajęły z kolei wojska rumuńskie i okupowały miasto trzy miesiące. 25 sierpnia 1919 roku weszło tam wojsko polskie, instalując na dwadzieścia lat polską administrację. Dla Śniatyna był to dobry czas. Burmistrz Michał Niemczewski doprowadził do uruchomienia elektrowni, wzniósł w centrum halę targową i dwie szkoły na przedmieściu Bałki. Dobrze prosperowały drukarnia Pohorillesa i cukiernia Rucińskiego. Sensację wzbudzał sklep elektryczny Auerbacha, gdzie można było kupić kryształki do odbiorników radiowych detektorowych – absolutną nowość tamtych czasów.

W 1928 roku z inicjatywy starosty powiatowego dr. Emila Golczewskiego założono Powiatowy Zakład Pomologiczny. Zdzisław Zawalnicki otworzył własne kino, które prowadził z całą swoją rodziną. Podczas filmów niemych z Chaplinem i Haroldem Lloydem na pianinie grała jego córka, Maria Zawalnicka-Sowińska – pianistka, która po wojnie osiadła we Wrocławiu. Zdzisław Zawalnicki po opuszczeniu Śniatyna był operatorem w kinie „Słońce” w Brzegu i tam znaleźli nową ojczyznę jego potomkowie.

W 1932 roku burmistrzem Śniatyna na kolejne cztery lata został Bronisław Wierzbiański, który szanse rozwojowe miasta widział w wykorzystaniu: urodzajnych ziem, malowniczego położenia oraz bliskości rzeki Prut. Podjęto zabiegi, aby przyznano Śniatynowi uprawnienia miasta letniskowego: założono park miejski, wybudowano kąpielisko, rozwinięto na dużą skalę uprawę winnic, orzechów włoskich i drzew owocowych wymagających ciepłego klimatu. Wspierano rozwój koszykarstwa, dbając o łęgi nadbrzeżne, które dostarczały pręcia na wyroby koszykarskie. Rozpoczęto starania o otwarcie szkoły sadowniczej.

W Śniatynie rozbudowano szpital, którego pierwszym dyrektorem był dr Piotr Kuśnierczyk (1874-1922) – chirurg, absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, asystent Ludwika Rydygiera. Zmarł na raka żołądka i spoczął na cmentarzu w Śniatynie w grobowcu burmistrzów Niemczewskich. Spośród ośmiorga dzieci, córka Wanda (1903-?) wyszła za mąż za oficera Pułku Huculskiego – Tadeusza Musiałowicza, a młodsza, Janina (1906-1987), wyszła za mąż za polskiego dyplomatę – Jana Knapika (1891-1944), kolegę Aleksandra Cybulskiego, ojca aktora, Zbigniewa Cybulskiego. O zasługach Kuśnierczyka dla Śniatyna świadczył duży jego olejny portret wiszący w głównej sali „Sokoła”.

W latach trzydziestych starostami śniatyńskimi byli Jan Wieser (w latach 1930-1937) i Stefan Tymiński (w latach 1937-1939). W tym czasie w Śniatynie gościł prezydent RP – Ignacy Mościcki oraz przejazdem król Rumunii – Karol z synem – Michałem. 8 lipca 1939 roku przez Śniatyn przejeżdżał król Albanii – Ahmed Zogu z żoną Geraldine i liczną świtą. Było to po zajęciu Albanii przez armię włoską. Król zbiegł z Tirany i przez Rumunię, Polskę, Łotwę i Szwecję udał się do Londynu.

Śniatyn jako miasto przygraniczne posiadał dwa przejścia drogowe w kierunku na Rumunię: Załucze-Wascauti i Kułaczyn-Oraseni oraz jedno kolejowe: ze stacji Śniatyn-Załucze do rumuńskiej Grigore-Ghika Voda.

Stacja kolejowa Śniatyn-Załucze na skutek decyzji radnych w 1866 roku, którym zabrakło wyobraźni i dalekowzroczności, została wybudowana poza granicami miasta (5 kilometrów od centrum), czego później bardzo żałowano, bo nie sprzyjało to rozwojowi Śniatyna. Pasażerów trzeba było dowozić dorożkami. Ale gdy w 1918 roku odrodziła się Polska, ta mała stacyjka urosła do rangi pierwszej klasy łączącej Polskę przez Rumunię z Bałkanami i Bliskim Wschodem. Osiedli tam wówczas liczni celnicy, urzędnicy pocztowi, policjanci, otwarto kilka kantorów i ajencji firm handlowych.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej dworzec został rozbudowany według projektu dwóch młodych, początkujących architektów: Zygmunta Majerskiego (1909-1979) i Juliana Duchowicza (1912-1972), którzy po wojnie osiedli na Śląsku i związali się zawodowo z Politechnikami – Wrocławską i Śląską w Gliwicach. Wykonali wspólnie kilka ważnych projektów architektonicznych, m.in. Pałac Młodzieży w Katowicach oraz Dom Muzyki i Tańca w Zabrzu. W swoich uczelniach dostąpili wysokich godności i uznania akademickiego. Ich imieniem nazywane są wyróżnienia i stypendia dla najlepszych studentów i asystentów. Zygmunt Majerski i Julian Duchowicz byli też projektantami jednego z największych kubaturowo teatrów w Polsce – Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu.

Posesja Wełdyczów
Obraz ostatnich dni wolnej Polski w Śniatynie zachował się we wspomnieniach osiadłej po wojnie w Zielonej Górze Heleny Wełdycz-Solskiej (1921-2012), córki urodzonego w Stryju Władysława Wełdycza (1883-1959) – urzędnika skarbowego i właściciela dużej posesji nad Prutem. Wełdyczowie byli jedną z najbogatszych rodzin w Śniatynie, a senior tej rodziny, Władysław, pełnił wiele funkcji społecznych, m.in. dyrektora Towarzystwa Zaliczkowego w Śniatynie, przewodniczącego Związku Pracowników Skarbowych i jednego z przywódców tamtejszego „Sokoła”. Gdy w sali „Sokoła” występowały zespoły teatrów wędrownych, m.in. Teatr Pokucko-Podolski z Zuzanną Łozińską, część aktorów Wełdycz lokował w swoich domach. Był opiekunem drużyn harcerskich, organizatorem festynów i imprez patriotycznych. Pomagał w spisywaniach testamentów i bezpłatnie udzielał różnych porad prawnych. Był właścicielem dużej winnicy przynoszącej mu znaczne dochody.

Miał dwóch synów: Zdzisława – w czasie wojny żołnierza kampanii libijskiej, który zmarł w Jerozolimie w listopadzie 1942 roku, i Józefa – kawalerzystę, czterokrotnie rannego w bitwie pod Monte Cassino, który utopił się na Morzu Północnym w kwietniu 1955 roku w czasie pracy na kutrze rybackim. Jedyna córka Wełdyczów, Helena, była po wojnie żoną pochodzącego z Tarnopola prof. Adama Solskiego (1920-1999) i matką teatrologa Zdzisława Solskiego – związanego z Uniwersytetem Opolskim. Władysław Wełdycz wraz z żoną i córką przedostatnim transportem opuścił Śniatyn i osiadł w Brzegu Dolnym.

Zmarł we Wrocławiu 24 lutego 1959 roku. Jego córka, Helena, należała do grona strażników pamięci o swoim rodzinnym mieście. Zgromadziła dokumentację, pisała wspo­mnienia, drukowała artykuły okolicznościowa w pismach ziomkostw kresowych.

W latach kryzysu 1927-1930 – wspominała Helena Wełdycz-Solska – rodzice wybudowali piękny, duży piętrowy dom, z myślą o Dziadkach Staruszkach i o nas, trójce dzieci – dwóch synach i jednej córce, abyśmy wszyscy razem w przyszłości mieszkali. Dom zwrócony w stronę Prutu, przepiękny widok o bardzo dużym zasięgu, niepowtarzalny. Winnica, brzoskwinie na stoku bardzo nasłonecznionym. Gdy wybuchła wojna, naprzeciw, u państwa Miąsów i Birnbergów, zatrzymali się dyplomaci ambasady francuskiej. Cała ulica zatłoczona autokarami i samochodami. Ucieczka. Mnóstwo ludzi.

Na terenie naszej posesji wprost kłębowisko „uciekinierów” – tak ich wtedy nazywaliśmy. Na pierwszym piętrze naszej kamienicy zatrzymała się słynna „Lwowska Wesoła Fala” z największymi jej gwiazdami: Władą Majewską i Wiktorem Budzyńskim. Był z nimi również Mieczysław Fogg – chyba najbardziej popularny wówczas, obok Hanki Ordonki i Zofii Terne, polski piosenkarz.

Pogoda wspaniała. Nagle dość blisko przeleciał samolot, który – jak się za chwilę okazało – zdążał w kierunku stacji Śniatyn-Załucze. Poruszenie niesamowite. Na balkon wybiegł Mieczysław Fogg. Ludzie biegną na winnice, chowają się. Straszny huk. Bombardowanie dworca.

Mój ojciec w czasie wielkiego pędu samochodów do Rumunii i ogromnej fali ludzkiej zdążającej za granicę, wybrał się do Kułaczyna, w którym było przejście na stronę rumuńską.

Tam za paliwo do samochodów przejezdni chcieli dawać krocie, byle tylko przekroczyć granicę. Narodowy Bank Polski wiózł w samochodach banknoty, jeszcze nieprzecięte, walizy z banknotami leżały w rowach, bo samochodom zabrakło paliwa. Wobec wydarzeń ten polski, wartościowy, szanowany pieniądz o dużej przed wojną wartości nabywczej zaczynał być papierem nikomu niepotrzebnym. Dla Ojca, urzędnika skarbowego, było to ogromnym szokiem. Wrócił do domu załamany.

Pomnik Stefana Batorego wzniesiony w 1904 roku na pamiątkę, że w tym mieście przekroczył granicę Polski Stefan Batory po wyborze go na króla Polski w 1576 roku. Stoją przed nim od lewej: Sielecki i Trojanowski – profesorowie gimnazjalni oraz komisarz starostwa. Siedzą: Smoluchowski – komisarz urzędu skarbowego, Borowy – dyrektor gimnazjum, Jankowski – prof. gimn., Proć – ksiądz greckokatolicki, Szymberski – urzędnik starostwa. Pomnik zburzyli Sowieci w 1940 roku. Ze zb. Jakuba Molickiego z Wrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska