Butelki pełne owocowych soków dla dzieci stoją w magazynie Gminnej Spółdzielni. Dwa lata temu wynajął go biznesmen spod Częstochowy. Według umowy miał tam otworzyć hurtownię napojów. I rzeczywiście, wkrótce magazyn zapełniły palety z sokami. Artur P. nie rozprowadzał ich jednak na miejscu, ale eksportował do Anglii.
I właśnie w brytyjskim porcie Dover angielscy celnicy odkryli, że w tirze z Polski wśród palet z kubusiami ukryto trzy miliony papierosów. Kontrabandę zarekwirowano, a przestępców zatrzymano. Tymczasem w magazynie w Dobrodzieniu na kolejny transport czekało jeszcze 4 tysiące kubusiów.
Policjanci z wydziału do walki z przestępczością z Opola przyjechali i zapieczętowali drzwi do hurtowni. Na prośbę szefa "geesu" przekazali mu klucze, ale z zastrzeżeniem, że "mogą być wydane i udostępniane tylko i wyłącznie funkcjonariuszom". Stosowny dokument podpisał nadkom. Bogusław Pawlicki, szef wydziału do walki z przestępczością gospodarczą w opolskiej komendzie.
Dodatkowo policjanci zobowiązali prezesa GS, Henryka Jerominka, do pilnowania soczków jak oka w głowie.
- Czyli mianowali mnie cieciem - kwituje prezes Jerominek. - I do dziś pilnuję soków, które 1,5 roku temu straciły termin przydatności do spożycia i są na dobrą sprawę bombą ekologiczną!
Soki zostały "aresztowane" na poczet przyszłej kary dla przemytników. Funkcjonariusze wyliczyli, że z tytułu nie zapłaconej akcyzy za papierosy Skarb Państwa stracił co najmniej milion zł. Wartość kubusiów wyceniono na... 4516 zł.
Prezes Jerominek telefonował na policję i do prokuratury, alarmował, że kubusie wkrótce stracą termin ważności, a wtedy będą się nadawać tylko do wyrzucenia.
- Nie jestem zwolennikiem zabezpieczania majątkowego łatwo psujących się artykułów spożywczych - mówi Stanisław Wojciechowski, zastępca prokuratora rejonowego w Opolu. - Pamiętam tę sprawę, przekazaliśmy ją do sądu i do komornika.
W styczniu 2007 roku Jacek Wiesiołek, komornik sądowy z Olesna, przeprowadził przetarg na soki. Nieudany, bo nikt się nie zgłosił na licytację. Drugi przetarg już się nie odbył, bo kubusie się przeterminowały.
- Zanim do tego doszło, dzwoniłem i proponowałem, żeby oddać te soki do jakiegoś domu dziecka - opowiada Henryk Jerominek. - Nic z tego nie wyszło, w rezultacie soki się zepsuły i do dzisiaj leżą w naszym magazynie.
- Jestem oburzony takim marnotrawstwem - denerwuje się Bernhard Serwuschok, kawaler maltański z niemieckiej Vechty, który od lat wozi tirami dary na Opolszczyznę. - To ja żebrzę w Niemczech między innymi o soki, żeby zawieźć je do Polski, a tam zmarnowano napoje, zamiast dać je biednym dzieciom!
Tymczasem prezes Jerominek nie wie, co zrobić z zepsutymi kubusiami.
Zadzwoniliśmy na policję, do prokuratury i do komornika Wiesiołka. Nikogo z nich ta sprawa już nie interesuje.
- Chciałbym się w końcu pozbyć tych zepsutych soków, ale nie mogę ich ruszyć - rozkłada ręce Henryk Jerominek. - Nie są moje, na dodatek do dzisiaj nikt nie zwolnił mnie z obowiązku dozoru nad nimi!
W końcu po naszej interwencji kubusiami zainteresował się sanepid.
- Wyślę tam inspektorów na kontrolę - zapowiada Jolanta Bala, szefowa stacji epidemiologiczno-sanitarnej w Oleśnie. - Zepsute soki absolutnie nie mogą być przechowywane, ponieważ ktoś może je ukraść i wprowadzić do sprzedaży. Wydamy właścicielowi magazynu nakaz ich utylizacji.
Tyle że GS będzie musiał za taką utylizację zapłacić, nawet kilka tysięcy zł. Zwrotu kosztów może dochodzić w sądzie. Jedną sprawę spółdzielnia z Dobrodzienia już wygrała. Artur P. miał jej zwrócić 2,5 tys. zł zaległych kosztów wynajmu magazynu. Z tym, że wyrok jest, a pieniędzy nie ma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?