Sponsoring. Szukam na Opolszczyźnie dziewczyny do towarzystwa...

sxc,hu
sxc,hu
Mam firmę, dom i alfę romeo, za to nie mam czasu na romantyczne randki i podchody. A nuż się jakaś zakocha, a po co mi to?

Reklama dźwignią handlu. Dlatego Maja z Nysy na portalu dla takich jak ja nie przedstawia się z twarzy, tylko od razu pokazuje na zdjęciu piersi. Prezentuje po prostu to, co ma najcenniejsze. Cycki jak cycki, tyle że skąpane w pianie.

Z metryczki Mai wynika, że ma 30 lat, lubi seks tradycyjny i jeszcze kilka jego mniej klasycznych odmian. Informuje, że szuka poważnego, najlepiej starszego pana, z klasą do spotkań sponsorowanych.

- Interesuje mnie znajomość z jednym mężczyzną, nie jestem prostytutką - zapewnia i zaprasza do siebie. O kasie nie mówi ani słowa. Zakłada, że skoro jestem bogatym przedsiębiorcą, to wiem, jakie zasady obowiązują w biznesie.

Jowita z Opola też się ogłasza, już od pół roku. - Myślisz, że łatwo trafić na normalnego faceta? Niestety - utyskuje do słuchawki. - Większość to erotomani gawędziarze, którzy dzwonią, bo chcą sobie pogadać. Najwięcej jest takich, którzy sobie popiją wieczorami. Mówią, że siedzą w delegacji i życie im się znudziło, dlatego szukają nagle nowej dziewczyny. Jak wytrzeźwieją, już im się nie chce spotykać.

Mimo to Jowita, jak większość kobiet ogłaszających się na portalach dotyczących sponsoringu, podaje swoją komórkę publicznie. Bo a nuż jakaś okazja przepadnie.

- Przez e-mail jeszcze trudniej się zorientować, z kim masz do czynienia. Pisze taki, że jest menedżerem albo dyrektorem, a nie potrafi zdania po polsku sklecić. Przez telefon to bynajmniej zorientujesz się, z kim masz do czynienia - zaznacza.

Chyba jednak nie zawsze, bo uwierzyła, że jestem bogatym przedsiębiorcą spod Kędzierzyna-Koźla i szukam dziewczyny, z którą mógłbym się od czasu do czasu spotkać, napić się wina i tego tam… Tyle że bez żadnych zobowiązań. Jowita może się ze mną spotkać w hotelu albo u mnie. U niej odpada, bo rodzice nie uwierzyliby w to, że przyjechał kolega ze studiów i musi zostać na noc.

Zaznacza, że muszę zapłacić za taryfę, to wtedy dojedzie. - Taksiarz ma potwierdzić, że jest opłacona w dwie strony. Już kiedyś pojechałam do takiego jednego, który na miejscu nie odbierał telefonu. Poczułam się wykorzystana - wspomina.

Faceci z budowy też sponsorują

W internecie w ciągu godziny bez problemu znalazłem kilkadziesiąt numerów telefonów i adresów mailowych do dziewczyn z Opolszczyzny szukających sponsorów. Samych stron z takimi ogłoszeniami już jest mnóstwo. Niektóre wymagają wpłacenia wpisowego (od 10 do 30 złotych), inne od razu podają konkretne namiary, pozwalają zamieścić zdjęcie i krótki opis oferty.

Ola (lat 26) z Prudnika nie ma nic do ukrycia. W sieci zamieszcza swoje zdjęcie, a nawet datę urodzenia, pisze, że jest romantyczką i nie lubi zdrady. Ogłoszenie w portalu społecznościowym, stworzonym na wzór Naszej Klasy, nie różniłoby się niczym od wielu innych niewinnych wpisów, gdyby nie kategoria: "szukam sponsora".

Magda spod Opola też tam jest, choć przyznaje, że znalazła już faceta, a jej ogłoszenie wisi, bo zapomniała go zdjąć. Jako jedyna zgodziła się opowiedzieć ze szczegółami o tym, czym się zajmuje.

- Miałam kiedyś w klasie kolegę. W ogóle nie był przystojny, ale dziewczyny zmieniał jak rękawiczki, bo miał bogatych rodziców i przyjeżdżał do szkoły sportowym autem. Wszyscy wiedzieli, że laski chodziły z nim dla kasy, ale było to normalne.

Moja koleżanka powiedziała: "patrz, to zwykłe dziwki, chociaż nikt tak na nie nie mówi" - opowiada początek swojej przygody ze sponsoringiem Magda. - Ta sama koleżanka powiedziała mi, że skoro one chodzą z nim do łóżka, bo jest bogaty, to dlaczego my nie możemy znaleźć sobie bogatego faceta i postępować tak samo. I tak się zaczęło. Najpierw poznałam właściciela pobliskiej dyskoteki, który był 20 lat starszy, ale kupował mi ciuchy, za to, że z nim byłam.

Gdy jej rodzice zaczęli to złośliwie komentować, zerwała związek i poszukała sobie sponsora w internecie.

- No i trafił mi się facet z wioski, który pracuje w Wiedniu na budowie, a na weekendy przyjeżdża do Polski. Żonie opowiada, że idzie się napić z kolegami w sobotę, a w rzeczywistości spotyka się ze mną.

Jedziemy najpierw do galerii, potem do knajpy, a potem do hotelu. Następnie odstawia mnie do domu i dopiero idzie na dyskotekę z kumplami - opowiada dziewczyna. - Zostawia mi zawsze 300 złotych i mówi, żebym kupiła sobie jakieś kosmetyki. Nie interesuje mnie, co robi poza naszymi spotkaniami, on też nie pyta, czy mam chłopaka. Choć na walentynki zadzwonił i złożył mi życzenia.

Będę w Opolu, czekaj na mnie

Na portalu, którego znakiem rozpoznawczym jest pęknięte serduszko (nazwy nie podam, niech płacą za reklamy) zaanonsował się też 30-letni dyrektor dużej międzynarodowej firmy. Tak wabi panie: "W najbliższym czasie będę częściej bywał w Opolu. Chętnie spotkałbym się z jakąś fajną, młodszą ode mnie dziewczyną. Najpierw sympatyczna kolacja, potem jakaś impreza. Jak się trochę poznamy, to późniejsza zabawa powinna być przyjemnością dla obu stron. Finansowe wsparcie nie jest problemem, jednak chciałbym, abyś mi się podobała. Jak będzie ok, to chętnie stały układ. Jeśli jesteś zainteresowana, daj znać". Dalej adres e-mail i numer telefonu.

Nie brak też ogłoszeń ze strony pań. Maryla, lat 37, pisze na forum jednego z popularnych portali: "Prowadzę biuro projektowe, jestem niezależna finansowo. Zdecydowanie zasponsoruję studenta w zamian za spotkania na telefon: sex grupowy, analny, każdy rodzaj bez sadomacho. Jestem zadbaną, zdrową szczupłą brunetką. Poznam miłych chłopców i dziewczyny. Mężatka, palę, piję okazjonalnie".

4 tys. zł piechotą nie chodzi

Ile kosztuje taki sponsoring? Na forach internetowych kobiety wyjaśniają, że niektórzy mężczyźni są gotowi dawać im nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie w zamian za niezobowiązujące spotkania. "Mamy taki układ od roku, dostaję 4 tysiące miesięcznie za 2 spotkania w tygodniu, czasami idziemy potańczyć, idziemy coś zjeść, nie wpadam do niego tylko na seks.

- Mam kasę na studia, na życie, spłacił moje długi, dzwoni do mnie codziennie i pyta jak się czuję - zdradza jedna z dziewczyn.

Jowita mówi, że tysiąc złotych za spotkanie to jej zdaniem uczciwa stawka. Oczywiście spotkanie może trwać i cały weekend. To ja mam zadbać o to, żeby nie było nudno. No i mieć gruby portfel.

- Lubię od czasu do czasu pójść do fryzjera i zrobić sobie coś szalonego na głowie. Albo poleżeć u kosmetyczki - opowiada kobieta.

Urszula Nowakowska, założycielka warszawskiej fundacji Centrum Praw Kobiet, potwierdza, że sponsoring to coraz powszechniejsze zjawisko. Jej zdaniem to efekt wykreowania idealistycznego obrazu młodych kobiet w mediach.

- Żeby być atrakcyjna, dziewczyna musi mieć świetne kosmetyki i modne ubrania. To oczywiste, że nie wszystkie na to stać. Te, które nie widzą perspektyw albo po prostu chcą iść drogą na skróty, szukają źródeł szybkiego zarobku. A sponsoring jest jednym z nich - mówi Urszula Nowakowska.

Podkreśla, że zjawisko w dużej mierze dotyczy studentek, w tym także renomowanych uczelni. Według niedawno opublikowanych badań swoje ciało w zamian za pieniądze i prezenty sprzedaje aż 20 procent studentek.

- Znam historię młodych kobiet z porządnych szkół, które w wakacje wyjeżdżały do Hiszpanii, oficjalnie pracować np. w hotelarstwie i uczyć się języków. W rzeczywistości świadczyły tam usługi seksualne i dobrze wiedziały, że jadą tam pracować w takim charakterze - opowiada szefowa Centrum Praw Kobiet.

Do jej fundacji zgłaszają się panie, które za niewielkie pieniądze zgodziły się zagrać w filmach pornograficznych. - I teraz są szantażowane, że np. film dostanie rodzina, jeżeli nie zgodzi się np. na kolejne usługi seksualne - mówi Urszula Nowakowska. - One też myślały, że dzięki temu będą mogły łatwo dorobić. Ale takie zachowania zawsze zostawiają ślad w psychice.

Dzwoni telefon. To Jowita z Opola, pyta, czy ten piątek jest aktualny, bo fajnie nam się rozmawiało wcześniej i ona z chęcią wpadnie do mnie. Pewnie chce zobaczyć ten dom na Górze św. Anny i alfę romeo, o której jej opowiadałem. Mówię jej, że jestem dziennikarzem i chciałem tylko poznać od podszewki to nowe zjawisko.

- Ty chamie, wykorzystałeś mnie! - krzyknęła i rzuciła słuchawką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska