Z miejskiego obiektu korzysta w sumie osiem drużyn MKS-u Gogolin i gościnnie seniorzy LKS-u Obrowiec. Przed sezonem doszło do spotkania, na którym ustalono terminarz i przez dłuższy czas nie było kłopotu.
Jednak we wtorek mecz LKS-u ze Starościnem nie odbył się, gdyż w tym czasie grali juniorzy MKS-u. IV-ligowcowi z Obrowca grozi walkower.
- O sytuacji nic nie wiedziałem, nikt się ze mną nie kontaktował, a o wszystkim dowiaduję się z prasy - mówi Joachim Wojtala, burmistrz Gogolina. - Dziwię się, że zaplanowano dwa mecze w jednym czasie. Wystarczyło, aby działacze sprawdzili terminy i dogadali się, przesuwając odpowiednio wcześnie jeden z meczów na inną godzinę. Poprosiłem strony o wyjaśnienia, bo sytuacja nie może się powtórzyć.
- Przed sezonem przesłałem terminarz dzienny i godzinowy do zarządcy obiektu, a żadnej zmiany w trakcie rundy nie nanosiliśmy - mówi Edward Gładysz, prezes LKS-u.
To nie pierwszy przypadek, kiedy o jednej godzinie miały być rozegrane w Gogolinie dwa mecze. Za pierwszym razem zareagowano wcześniej i Obrowiec zagrał jako gospodarz w Łubnianach. Dlaczego nikt nie zadbał, aby sytuacja się nie powtórzyła?
Ważne
Ważne
- W zaistniałej sytuacji przepisy jednoznacznie nakazują przyznanie walkowera ekipie gości, gdyż gospodarz nie zapewnił obiektu do rozegrania meczu - mówi Klemens Weber, przewodniczący Wydziału Gier OZPN.
- Osobiście jestem za tym, żeby zwyciężył duch sportowy oraz dobro kibiców i będziemy się zastanawiać nad sprawą. Jednak regulamin, także PZPN i UEFA, nie przewiduje wyznaczania nowego terminu meczu.
- Nie jestem w stanie monitorować godzin i dat rozgrywania meczów przez poszczególne zespoły MKS-u - mówi Gładysz.
- Bałagan ma Obrowiec - twierdzi Rafał Nocoń, członek zarządu MKS-u. - Jeżeli ustalali terminy to sami ze sobą, bo z MKS-em na pewno nie. Podejrzewam, że z zarządcą obiektu też nie. O nakładaniu się terminów 11 listopada wiedzieli od sierpnia. Miesiąc temu osobiście stałem przed tablicą z terminarzami z panem Janeczko, kierownikiem LKS-u, i pokazywałem mu ten problem. Można było go rozwiązać na kilkanaście sposobów, ale nie godzinę przed meczem.
- Pan Janeczko musiał wyjechać, a ja nie miałem żadnego sygnału, że jest problem z 11 listopada - mówi Gładysz. - Kiedy taki pojawił się wcześniej z meczem trampkarzy, to był w Obrowcu.
Nie trudno się zorientować, że działacze obu klubów za sobą nie przepadają i raczej ciężko wierzyć w to, że mogą się dogadać. Każda strona obarcza winą drugą. Głosem rozsądku wydają się słowa Jerzego Kłeczka, kierownika ZSR w Gogolinie.
- Wszystkie strony zawiniły po trochu i trzeba się uderzyć w pierś - mówi Kłeczek.
- Przed sezonem odbyło się spotkanie, na którym analizowaliśmy z prezesami obu klubów terminarze. Większość kolejek rozegrano bez kłopotów, ale o wtorkowym terminie chyba wszyscy zapomnieli. Gogolin twierdził, że musiał przekładać już kilka meczów i czas na Obrowiec. Działacze Obrowca nie przypomnieli o meczu, nie powiadomili też gospodarza obiektu. Nie popatrzyliśmy w terminarz i stało się.
Stadionu jednak przed nikim nie zamykamy i nie czuję się odpowiedzialny za tę sytuację. Nie jesteśmy organizatorem meczów i gospodarzem. Kluby muszą pewnych spraw pilnować i rozmawiać. Niestety, dialogu nie ma, a nie chcę zgadywać co jest powodem.
- Nie rozumiem, że dwóch dorosłych ludzi nie znajduje kompromisu - dodaje Wojta-la. - Wystarczyło się spotkać i prześledzić terminy, informować o ewentualnych zmianach. Chyba zabrakło dobrej woli z obu stron. Staram się dbać o wszystkich sportowców w gminie, ale wyjście chyba jest jedno. Robię wszystko, aby obiekt w Obrowcu został dopuszczony do rozgrywek i może to sprawi, że nie będzie problemu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?