Spór o pamiątkowe tablice w Krasiejowie

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
- Nie możemy pozwolić, żeby nasi bliscy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, zostali zapomniani -  mówią w Krasiejowicach.
- Nie możemy pozwolić, żeby nasi bliscy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, zostali zapomniani - mówią w Krasiejowicach. fot. Krzysztof Świderski
Chcemy upamiętnić naszych zmarłych zgodnie z prawem, a urzędnicy nam przeszkadzają - mówią mieszkańcy.

Społeczny komitet budowy pomnika ofiar wojny czeka na reportera nto na placu kościelnym. Tuż obok muru, na którym chcieliby umieścić tablice z nazwiskami swoich bliskich. Ta pusta ściana boli ich, odkąd skończyła się komuna i ludzie zaczęli się gromadzić w kołach mniejszości niemieckiej. Wtedy uznali, że ich zmarli nie mogą zostać zapomniani. Zarówno ci, którzy zginęli na frontach jako żołnierze, jak i internowani po wojnie do Związku Radzieckiego oraz ci, którzy nie musieli po śmierć jechać na Wschód, bo zastrzelili ich wkraczający do Krasiejowa bojcy Armii Czerwonej.

Ojciec nie faszysta
- Mój ojciec, Ryszard, prawie do końca wojny pracował w Fosowskiem jako kolejarz - wspomina Henryk Koźlik. - Prawie do końca, bo jednak wzięli go na front. Miałem cztery i pół roku, kiedy zginął w Gdańsku Wrzeszczu. Szukałem jego grobu po latach, kiedy jeździłem służbowo do Stoczni Gdańskiej. Ale znalazłem tylko pouczenie kogoś z miejscowych, żebym dał sobie spokój z tym szukaniem hitlerowców. A ja przecież nie szukałem żadnych faszystów, tylko grobu ojca. Przywiozłem wtedy z Gdańska garść ziemi i rzuciłem ją na mogiłę mamy. Ale dopiero jak te tablice wreszcie tu zawisną, będę mógł pod nimi postawić znicz i położyć kwiaty z myślą o nim. Czekam na tę chwilę bardzo.
Wiktor Stryczek miał 9 lat, kiedy po wojnie sowieci zabrali mu ojca na Wschód. Nie pamięta daty. Wie, że było jakieś święto, bo właśnie był z mamą w kościele, kiedy ludzie przybiegli z krzykiem, że naszych chłopów wywożą.

Czasu wystarczyło tyle, ile go potrzeba, żeby wetknąć w ręce odjeżdżających kawałek chleba i zapamiętać twarz, kiedy mignęła ostatni raz w okienku odjeżdżającego wagonu. Od sąsiada, któremu udało się wrócić z nieludzkiej ziemi, pan Wiktor dowiedział się dużo później, że ojciec w drodze martwił się, jak żona da sobie radę z piątką dzieci. Na sybir nie dojechał. Konwój wyrzucił jego ciało wraz z innymi trupami z wagonu i pochował w masowym grobie.

- Już po kapitulacji Niemiec na stacji w Ozimku zginął mój 19-letni szwagier Paweł Strużyk - mówi Paul Gottscholl. - Uczył się na kolejarza. Nie był nawet żołnierzem, nikomu nie zawinił. Chciałbym by i jego nazwisko znalazło się na tablicy.

Co robimy źle?

Gdyby pochodzić po Krasiejowie i okolicznych wioskach należących kiedyś do tej parafii, można by usłyszeć 255 podobnych opowieści. 90 procent dotyczyłaby żołnierzy Wehrmachtu, którzy ginęli na różnych frontach. Część ich nazwisk można znaleźć w starej księdze pogrzebowej na plebanii.

W 1939 zginął tylko jeden krasiejowianin. W każdym kolejnym roku było ich więcej, w 1944 blisko trzydziestu. Imiona i nazwiska pozostałych zmarłych komitet budowy pomnika zbierał wśród mieszkańców, by nie pominąć nikogo. Dlatego w Krasiejowie nie postawili upamiętnienia na początku lat 90. kiedy tzw. niemieckie pomniki rosły wszędzie jak grzyby po deszczu. Kiedy teraz chcieli nadrobić stracony czas, spotkali się z odmową.

- Mamy wielki żal do służb wojewody, do Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który napisał nam, że traktat polsko-niemiecki nie przewiduje upamiętnień żołnierzy poza miejscami pochówku - mówi Werner Klimek, jeden z inicjatorów stworzenia upamiętnienia. - Negatywną opinię przysłał nam też minister Andrzej Przewoźnik, przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Wygląda na to, że urzędnicy chcą nam przeszkodzić w utrwaleniu pamięci o naszych zmarłych. Ale nie potrafią nam wskazać, co robimy źle. Mieszkańcom Urbanowic, którzy niedawno postawili pomnik w centrum swojej wsi, zarzucono, że nie dopilnowali procedur. Ale my mamy niemal jednomyślną uchwałę Rady Miejskiej w Ozimku w tej sprawie. W Urbanowicach na pomniku pojawił się krzyż żelazny. W naszym projekcie jest krzyż laskowany, a on do niemieckiej symboliki wojskowej nie nawiązuje. Jesteśmy lojalnymi obywatelami i chcemy postępować zgodnie z prawem. A gdzie my złamaliśmy prawo? Nikt nam nie umie powiedzieć. Wygląda na to, że chcą nas zniechęcić, bo dziś rzekomo nie ma klimatu do stawiania pomników niemieckim żołnierzom. Otóż zapewniam tych panów, że się zniechęcić nie damy. Bo żołnierzami nasi zmarli byli na samym końcu, a najpierw to byli nasi ojcowie, dziadkowie i bracia.

Na dowód, że w Krasiejowie klimat sprzyjający wielokulturowości był od dawna, mieszkańcy pokazują reporterom nto krzyż stojący tuż obok kościoła. Obok daty 1883 i nazwiska fundatora wykuto na nim modlitwę do Serca Pana Jezusa po polsku.
- Za Niemca nikt go nie zniszczył, więc nasze tablice też nie powinny nikomu przeszkadzać - mówią.

Henryk Koźlik przypomina sobie, że w Waszyngtonie oglądał marmurowe tablice z nazwiskami żołnierzy poległych w Wietnamie.
- To też niekoniecznie była słuszna wojna i bardzo wielu Amerykanów ocenia ją bardzo krytycznie, ale przecież nikomu nie przyszłoby do głowy, by z tego powodu odmawiać pamięci zmarłym - mówi.

Prawa nie ma, zwyczaj jest

Swoich parafian wspiera ks. Alojzy Malcherek, który od 42 lat duszpasterzuje w Krasiejowie.
- Tablice z nazwiskami ofiar I wojny światowej wiszą w przedsionku kościoła - mówi. - Więc na miejscu byłoby także przypomnienie zabitych podczas II wojny. Znam tu wszystkich i wiem, że ci zmarli nie byli faszystami. Nie szli do wojska z własnej woli, tylko na rozkaz.

Wojewoda opolski Ryszard Wilczyński przyznaje, że polskie prawo, czyli m.in. ustawa o ochronie pamięci walk i męczeństwa, nie reguluje kwestii upamiętnień - niezwiązanych z pochówkiem - Niemców, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.

- Mówi o nich uchwała Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z 25 stycznia 1995 roku - przypomina wojewoda - ale ona prawnie wiążąca nie jest, bo to tylko uchwała. Pomniki są więc raczej kwestią społeczno-polityczną niż prawną. Przez lata utrwalił się bowiem pewien zwyczaj załatwiania tych spraw.

Zdaniem wojewody, społeczności, które chcą upamiętnić swoich bliskich, którzy zginęli na wojnie, mają do tego pełne prawo. Muszą jednak zdecydować, czy chcą zachować pamięć o mieszkańcach swojej miejscowości lub parafii, czy chcą raczej upamiętniać mieszkańców - żołnierzy. Ikonografia i ornamentyka nawiązujaca do wojskowej symboliki III Rzeszy jest nie do przyjęcia.

- Nie zakłamujmy rzeczywistości - uważa Ryszard Wilczyński. - To prawda, że mieszkańcy Krasiejowa i innych śląskich miejscowości nie szli na wojnę z własnej woli. Ale prawdą jest także, że noszenie munduru III Rzeszy powodem do chluby nie było. Więc na pomnikach nie powinno być dębowych liści ani krzyży żelaznych, bo one kojarzą się z tamtą symboliką. Nie powinno się używać słowa polegli, znacznie lepsze jest określenie zginęli. A mówienie o krzyżu laskowanym to sofistyka, bo jest on przecież bardzo podobny do krzyża żelaznego. Przypominam, że kiedy powstawały pierwsze pomniki, Kuria Diecezjalna w Opolu wyraźnie zalecała, by umieszczać na nich krzyże chrześcijańskie, bez żadnych dodatkowych znaczeń. I takie rozwiązanie przyjęto w porozumieniu z ówczesnym wojewodą. Nie doprowadzajmy do konfliktu, na którym społeczności lokalne mogą tylko stracić. Bo stratą dla wszystkich będzie kolejne śledztwo w sprawie propagowania faszyzmu.

Najlepiej w sercu wsi

Jeśli jednak krasiejowskie tablice będą wolne od kontrowersyjnych akcentów, to zdaniem wojewody nic nie stoi na przeszkodzie, by zostały umieszczone na murze okalającym plac kościelny.

- Im są on bliższe miejscom stanowiącym serce tej wspólnoty, jak kościół czy cmentarz, tym łatwiej zaakceptuje je także polska większość - uważa wojewoda. - Ona się nie musi z tymi tablicami identyfikować, ale powinna rozumieć, jakie wartości się pod takimi miejscami kryją. Skoro w Krasiejowie ma być sześć tablic, to można to uznać za swego rodzaju lapidarium czy pomnik cmentarny. A takie budowle są w gestii Rady Gminy. To jest moje stanowisko w sprawie upamiętnień i 25 października przedstawię je panu przewodniczącemu Przewoźnikowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska