Spór o świnie w Głogówku

fot. Krzysztof Strauchmann
Do czasu wyjaśnienia sprawy "podejrzane" świnie muszą przebywać za kratkami - poleciła policja.
Do czasu wyjaśnienia sprawy "podejrzane" świnie muszą przebywać za kratkami - poleciła policja. fot. Krzysztof Strauchmann
Rolnik spod Głogówka podejrzewa kuzyna o uwięzienie czterech dorodnych świń. Spór o tuczniki mają rozstrzygnąć... badania genetyczne.

Cztery stukilogramowe świnie wyszły z domu w Browieńcu Nowym w środę (11 lutego). Właściciele - Jerzy Księżyk z synem Janem - mają we wsi stare zabudowania gospodarcze, gdzie trzymają inwentarz. Sami mieszkają na drugim końcu ulicy.

- Sąsiadka przysłała wnuka na motorowerze, że świnie uciekły z obejścia
- relacjonuje Jan Księżyk. - Zaraz poszliśmy na poszukiwania.

Ślady na błocie prowadziły do gospodarstwa kuzyna - Krystiana K. Przed bramą leżała świńska kupa. Kuzyn jednak stwierdził, że zwierząt nie widział. Na drugi dzień Księżykowie przyszli jeszcze raz na inspekcję do chlewa.

- Pokazałam im wszystkie klatki, bo nie mam nic do ukrycia - mówi Rozwita K., która hoduje w sumie około setki świń i prosiąt. - Obejrzeli i wrócili do samochodu. Ja poszłam do domu i nagle słyszę hałasy w chlewie. A to oni bez pozwolenia otworzyli chlew i wyprowadzają moje świnie. Zaraz wezwałam policję.
Księżykowie upierają się, że trzy tuczniki w osobnym boksie to ich własność. Sąsiedzi są oburzeni takimi oskarżeniami.

- To Księżykowie nie dbają o swoje gospodarstwo i inwentarz - mówi Rozwita K.
- Przed rokiem ich krowy biegały po drodze krajowej za wioską.

Kiedy do wsi przyjechali policjanci, poszkodowani zaproponowali eksperyment: Do zagrody trzeba dopuścić inne świnie z jednego i drugiego gospodarstwa. I zobaczyć, z którymi się pogryzą "podejrzane" sztuki. Policjanci odmówili, a same świnie milczą.

- Można jeszcze zrobić badania genetyczne - mówi Jan Księżyk. - Mamy u siebie sztuki z tego samego miotu. Badania udowodnią pokrewieństwo.

- Obecnie nie ma obowiązku znakowania czy kolczykowania świń - mówi kom. Piotr Kulczyk z prudnickiej policji. - Poszkodowany rolnik nie jest w stanie wykazać, które sztuki należą do niego. Badania DNA są zbyt kosztowne, chyba że właściciele sami za nie zapłacą. Ale wyjaśniamy, co się stało ze zwierzętami.

W konflikt zaangażowano prócz policji pół wsi i wójta gminy. Kom. Kulczyk przyznaje, że policjantom zdarzało się już szukać zaginionych krów, świń czy baranów, nawet z sąsiednich Czech. Ale jeszcze nigdy funkcjonariusze nie mieli do czynienia z uprowadzeniem żywego inwentarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska