Spotkanie buntowników śmieciowych

W Lubrzy koło Prudnika na nieoficjalnym zjeździe niepokornych spotkali się przedstawiciele kilku gmin z Opolszczyzny i Małopolski, a także woj. śląskiego, których władze nie zamierzają zorganizować przetargu na wywóz śmieci.

Wszystkie gminy: Krościeko nad Dunajcem, Czorsztyn, Łękawica oraz Lubrza z Opolszczyzny do tej pory nie przekształciły swoich zakładów komunalnych w spółki. A ich zakłady, jako jednostki budżetowe gminy, z mocy prawa nie mogą uczestniczyć w przetargach.

W gminie Lubrza koło Prudnika wójt zdecydował, że nie zrobi przetargu na odbiór i wywóz odpadów, tylko zleci to zadanie po 1 lipca swojemu zakładowi. Podobnie zamierzają samorządowcy z Małopolski. Na pierwszym roboczym spotkaniu przedstawiciele gmin nie doszli jednak do wspólnego wniosku, jak bronić się przed karami, zapowiadanymi przez Inspekcję Ochrony środowiska dla tych, co zignorują przetargi.

- Nasz zakład dobrze się wywiązuje z tego zadania. Po co mamy to zmieniać? - pyta retorycznie wicewójt Czorsztyna Rafał Jandura. - W 2012 roku dostaliśmy z funduszy unijnych dofinansowanie na zakup śmieciarki, kontenerów. Musimy je wykorzystywać do 2017 roku. Jeśli zakład przestanie świadczyć te usługi, grozi nam zwrot dotacji wysokości miliona złotych.

- Nam także udzielono dotacji na ten cel, a teraz zmienia się reguły działania w trakcie gry - komentuje wójt Łękawicy Stanisław Baczyński. W jego gminie za segregowane odpady mieszkaniec płaci miesięcznie 6 złotych. Za nie segregowane - 14. - Mamy bardzo dobrze zorganizowaną segregację odpadów, spełniamy najostrzejsze normy. Osiągamy efekt ekologiczny. Jako pierwsza gmina w Polsce dostaliśmy za to Europejską Nagrodę Ekologiczną. Dlaczego więc mamy zlikwidować zakład, który to wszystko wypracował. Może niech nową ustawę wdrażają ci, którzy sobie z tym dotychczas nie poradzili?