Sprawa śmierci Julii Bonk. Lekarka usłyszała zarzut

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Prokuratorski zarzut to pokłosie dramatu, jaki pod koniec listopada 2012 r. rozegrał się w Wojewódzkim Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Opolu.
Prokuratorski zarzut to pokłosie dramatu, jaki pod koniec listopada 2012 r. rozegrał się w Wojewódzkim Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Opolu. Mario
Zarzut ma związek z feralnym porodem bliźniaczek państwa Bonków. Prokuratura nie wyklucza postawienia zarzutów kolejnym osobom.

- Prokurator postawił Hannie Ż. zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkiej choroby, a w konsekwencji nieumyślnego spowodowania śmierci Julii B. - mówi Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Zdaniem prokuratora lekarka, po przyjściu na świat pierwszego dziecka, nie podjęła decyzji o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, tylko zdecydowała, że poród drugiej z bliźniaczek będzie kontynuowany siłami natury, co było błędem.

Rodzice dziewczynki o tym, że kobiecie postawiono zarzut, dowiedzieli się od nas. Kiedy sprawa trafi do sądu, zamierzają uczestniczyć w procesie. - Chcę spojrzeć tej kobiecie w oczy i zapytać dlaczego zrobiła nam taką krzywdę - mówi Barbara Bonk, mama bliźniaczek. - Jej decyzja zaważyła na całym naszym życiu - dodaje z trudem powstrzymując łzy.

Prokuratorski zarzut to pokłosie dramatu, jaki pod koniec listopada 2012 r. rozegrał się w Wojewódzkim Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Opolu. W tym właśnie szpitalu na świat przychodziły córki brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu Bartłomieja Bonka.

Maja urodziła się zdrowa. Przy narodzinach Julii wystąpiły komplikacje, ale lekarze nie zdecydowali się na cesarskie cięcie, wskutek czego doszło do niedotlenienia mózgu. Sprawę badała powołana przez szpital komisja, złożona z pięciu lekarzy i rzecznika praw pacjenta, która uznała, że w trakcie porodu doszło do szeregu nieprawidłowości.

Rodzice obwiniają o swój dramat Hannę Ż., która prowadziła feralny poród, ale również Bronisława Ł., ówczesnego ordynatora oddziału patologii ciąży, który ich zdaniem wpływał na to, że ciąża nie została rozwiązana przez cesarskie cięcie.

- Mam nadzieję, że Bronisław Ł. też usłyszy zarzut. To on podjął decyzję, że mam rodzić sama, a Hanna Ż. bała mu się przeciwstawić - uważa Barbara Bonk.

Po zdarzeniu lekarze stracili stanowiska. Hanna Ż. była wówczas zastępcą ordynatora.

Bonkowie stoczyli heroiczną walkę o życie Julii. Aby zapewnić sobie pieniądze na leczenie córki wytoczyli szpitalowi proces o odszkodowanie, w którym domagali się ponad 2 milionów złotych odszkodowania i dożywotniej renty. Niestety, w lutym tego roku dziewczynka zmarła.

Lekarka, której dziś prokuratura postawiła zarzut, odmówiła składania wyjaśnień. Śledztwo trwa, dlatego na tym etapie nie wiadomo, czy zarzuty zostaną postawione też Bronisławowi Ł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska