Sprawiedliwość ślepa i biedna

Borys Danielczuk
Zabrakło pieniędzy na ochronę i honoraria dla biegłych. Linie telefoniczne są zablokowane i nawet długopisów dla sędziów nie ma za co kupić.

Dramatyczna sytuacja finansowa Sądu Rejonowego trwa od listopada 2000 roku. Już wtedy zabrakło funduszy na wypłatę ryczałtów dla ławników, kuratorów i biegłych sądowych. Zeszłoroczne zaległości uregulowano z pieniędzy przyznanych sądowi na działalność w roku 2001.
- Przez to już na samym starcie mieliśmy prawie 15 procent mniej pieniędzy w budżecie - mówi Ryszard Kądziela, prezes Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Później okazało się, że dostaniemy mniej środków, niż zakładano. W efekcie w tym roku mamy o ponad jedną trzecią mniej pieniędzy niż w roku ubiegłym.

Już na początku maja okazało się, że sąd wydał już połowę budżetu. Trzeba było wprowadzić surowy program oszczędnościowy. Po pierwsze wstrzymano wypłaty honorariów dla ławników, biegłych i kuratorów. Zapadła także decyzja o radykalnym ograniczeniu rozmów telefonicznych. Zablokowane zostały linie do połączeń zewnętrznych. Teraz z sądu mogą dzwonić jedynie kierownicy wydziałów oraz prezes, ale oszczędności i tak nie przekraczają 500 zł miesięcznie.
- Zrezygnowaliśmy również z rozsyłania korespondencji za pośrednictwem poczty. Miesięcznie kosztowało nas to 7 tysięcy złotych - szacuje Maria Henryka Grzesik, kierownik oddziału administracyjnego Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu. - W zamian podpisaliśmy umowy z naszymi pracownikami, którzy po godzinach pracy dostarczają adresatom listy z sądu. Pozwala to zaoszczędzić 3-4 tysiące złotych na miesiąc.
Dotkliwy brak pieniędzy widoczny jest w trakcie rozpraw. Komputery, używane wcześniej do protokołowania posiedzeń sądu, zastąpiono tradycyjnymi maszynami do pisania.
- Nie stać nas na atramentowe wkłady do drukarek ani na papier - wyjaśnia prezes Kądziela. - W magazynach mieliśmy na szczęście stare druki stenogramów rozpraw i wyroków. Niestety, zapasy szybko się kurczą i nie wiem co zrobimy, gdy ich zabraknie.

Sąd nie ma nawet pieniędzy na pokrywanie opłat komorniczych, niezbędnych do ściągania zaległych grzywien oraz innych należności. Tak oto żenująco niski budżet ulega jeszcze większemu załamaniu z powodu nierealizowania zaplanowanych przez sąd wpływów.
- W konsekwencji nie mamy już za co kupować nawet długopisów i nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie nas stać na wkłady do nich. Mydła i papieru toaletowego nie kupujemy już wcale, a światło na korytarzach świeci się tylko w trakcie rozpraw - mówi Maria Henryka Grzesik. - Oszczędności poszły już tak daleko, że wszelkie dokumenty kserujemy wykorzystując obie strony papieru, zaś używane w sądzie formularze kopiowane są w pomniejszeniu, by na jednej kartce zmieścić ich jak najwięcej.

Cięcia budżetowe dotykają nie tylko administracji sądu, lecz doświadczają ich na przykład adwokaci z urzędu. Od kilku tygodni mecenasom nie są wypłacane ustawowe honoraria. Podobna sytuacja dotyczy biegłych.
- Taka sytuacja grozi odmową sporządzania ekspertyz na potrzeby sądu. Może to poważnie utrudnić lub wręcz sparaliżować działalność wymiaru sprawiedliwości - ostrzega prezes Ryszard Kądziela.
W końcu czerwca wygasła umowa pomiędzy kędzierzyńsko-kozielskim sądem a firmą ochroniarską, strzegącą porządku w gmachu. O podpisaniu nowej nie ma oczywiście mowy.
- Najbliższe miesiące jakoś przetrzymamy, bo w sezonie urlopowym maleje wiele wydatków. Nie mam pojęcia, co będzie jesienią. Tym bardziej, że rząd nowelizuje budżet, a to oznacza zmniejszenie wydatków państwowych. Tylko na czym jeszcze można u nas oszczędzać? - zastanawia się Maria Henryka Grzesik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska