Nasi siatkarze udowadniają, że lepiej radzą w starciach z drużynami z czołówki, a potrafią stracić w punkty w spotkaniach z ekipami z dolnej połówki tabeli. To znajduje potwierdzenie także w rundzie rewanżowej. Przed tygodniem dopiero po tie-breaku pokonali zajmującą ostatnie miejsce Victorię Wałbrzych i w takim samych wymiarach wygrali z Norwidem Częstochowa, który ma na koncie tylko jedno zwycięstwo.
Sobotni mecz, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwsze trzy sety, był jednym z najsłabszych w wykonaniu nysan w tym sezonie. Gospodarze sprawiali wrażenie nieskoncentrowanych i zmęczonych. Mieli ogromne trudności ze skończeniem akcji, co było pokłosiem niedokładnego przyjęcia, i co rusz nadziewali się na szczelny blok częstochowian. Piłki łatwo wpadały w ich pole; brakowało asekuracji i pełnej determinacji.
- Być może wkradło się w nasze szeregi rozluźnienie i myślami byliśmy już przy świętach - mówił atakujący Stali Łukasz Owczarz. - Wydawało się, że złapaliśmy już odpowiedni rytm, o czym mogłyby świadczyć zwycięstwa 3-0 z potencjalnie silniejszymi ekipami, jednak z nadejściem drugiej rundy wróciły stare mankamenty. Męczyliśmy się w Wałbrzychu, w meczu z Norwidem też nie spisaliśmy się najlepiej. Sam walczyłem bardziej z sobą niż przeciwnikiem. Cóż, takie dni czasem się zdarzają.
Stalowcy wyciągnęli rękę do rywali, a ci skrzętnie z okazji skorzystali. Dowodzeni przez doświadczonego rozgrywającego Jakuba Oczkę grali kombinacyjnie i efektownie, a udane akcje nakręcały ich do tego stopnia, że w pierwszej partii nie zrazili się prowadzeniem miejscowych 16-13 i zdołali tę odsłonę wygrać.
W drugiej również postawili twarde warunki, choć minimalnie ulegli Stali. Zasługa w tym Jędrzeja Gossa. Rezerwowy zmienił słabo dysponowanego w początkowych fragmentach Owczarza i kończył większość ataków. Jednak w kolejnym secie Goss, podobnie jak cały jego zespół, nie radził sobie już tak dobrze, co od razu znalazło przełożenie w wyniku. Gospodarze ugrali tylko 14 punktów.
Zawodnicy Stali dostali wtedy od trenera Janusza Bułkowskiego solidną burę. To poskutkowało. Od czwartej partii mecz odwrócił się jak za dotknięciem różdżki i przebiegał według pożądanego przez kibiców scenariusza. Drużyna z Nysy zaczęła grać na poziomie, do którego przyzwyczaiła swoich fanów. Rzadko myliła się w odbiorze, zagrywką odrzucała rywali od siatki i skutecznie ustawiała blok. Entuzjazm gości opadł i w dwóch ostatnich setach Stal rządziła na parkiecie niepodzielnie. Na wyróżnienie zasłużył Dawid Bułkowski, który grał najrówniej spośród wszystkich siatkarzy i został uznany MVP. Od momentu powrotu na parkiet nie do zatrzymania był także Owczarz.
Tym samym nasza drużyna zachowała status niepokonanej we własnej hali i rok zakończy na podium.
- Było to trudne spotkanie z wielu względów - podkreślał środkowy nyskiego zespołu Mateusz Nożewski. - Graliśmy trzeci mecz w ciągu ośmiu dni, bo obok ligi mamy Puchar Polski. Nie wiem, czy nasza gorsza postawa wynikała właśnie z natężenia spotkań, czy słabej koncentracji. Przełom nastąpił między trzecim a czwartym setem. Trener na nas głośniej huknął i nasza gra zmieniła się diametralnie.
Stal Nysa - Norwid Częstochowa 2-3 (-24, 23, -14, 13, 7)
Stal: Woroniecki, D. Bułkowski, Olczyk, Łuka, Nożewski, Owczarz, Bonisławski (libero) - Goss, Kwiecień, Lubaczewski, Szymeczko, Makowski. Trener Janusz Bułkowski.
Norwid: Oczko, Kaczyński, Mucha, Kogut, M. Zawalski, Smolarczyk, Kołodziej (libero) - Druzgała (libero), Świerczyński, Gromadzki. Trener Radosław Panas.
Sędziowali: Leszek Kapłon i Damian Lic (obaj Rzeszów). Widzów 500.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?