Stałe umowy o pracę odchodzą do lamusa

fot. Daniel Polak
fot. Daniel Polak
Pakiet antykryzysowy ma pomóc gospodarce, ale niesie jeden zasadniczy kłopot dla pracowników: likwiduje na dwa lata stałe umowy o pracę.

Nowe prawo nie zabrania wprawdzie pracodawcom zawierania z pracownikami umów na czas nieokreślony, ale pozwala zastępować je umowami terminowymi przez 24 miesiące. Dotychczas po zawarciu dwóch umów na czas określony, trzecia musiała być podpisana na stałe. W związku z kryzysem ten przepis do 2011 roku znika z Kodeksu Pracy.

- Takie rozwiązanie jest po naszej myśli, gdyż zwiększa elastyczność firm, a to ważne na trudnym, kryzysowym rynku - tłumaczą przedsiębiorcy. - Poza tym to rozwiązanie służy także pracownikom. Lepiej podjąć w kryzysie pracę na czas określony niż być bezrobotnym - argumentują.

Ale zdania są podzielone. Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan wystosowała nawet apel do swoich członków, by - tak jak dotychczas - trzecią umowę zawierali z pracownikami na stałe. Zdaniem Lewiatana inna sytuacja może spowodować chaos na rynku pracy, a to negatywnie wpłynie na całą gospodarkę.

Mimo to prawdopodobnie na umowy na czas nieokreślony mogą teraz liczyć wyłącznie świetni fachowcy o wąskich kwalifikacjach, na których pozyskaniu zależy firmom. Ludzie o przeciętnych predyspozycjach muszą się liczyć, że do 2011 roku zawarcie bezterminowej umowy o pracę będzie dla nich niemożliwe.

- Pewność źródła dochodu to dziś podstawowa sprawa dla każdego. Oczywiście, że nawet jeśli masz stały etat, zawsze możesz go stracić, ale dla komfortu psychicznego to jednak zupełnie inna sytuacja - uważa Miłosz Pawełczyk z Kędzierzyna-Koźla, który marzy o podjęciu stałej pracy.

Do niedawna pan Miłosz był pracownikiem wielkiego koncernu branży spożywczej, ale firma czyniła oszczędności i musiał odejść. Teraz pracuje w budowlance.

- Mam kwalifikacje, więc udaje mi się zahaczyć to tu, to tam, ale jak długo można żyć z poczuciem tymczasowości. Człowiek chciałby się ustabilizować, a widoki na to są marne...
Podobne rozterki przeżywać będą setki tysięcy Polaków, gdyż kryzysowe prawo nie sprzyja znajdowaniu stałej pracy.
- Ale jeśli pracownik się sprawdza, jest przydatny i efektywny jego etat tylko nazywa się tymczasowym. Przecież kogoś takiego nie wyrzuca się dla własnego widzi mi się - mówi Krzysztof Nowakowski z opolskiej firmy transportowej. - Jestem kierownikiem, mam pod sobą kilku kierowców, w tym nowo przyjętych na czas określony. Są wśród nich osoby, z których na pewno nie zrezygnuję. Przeciwnie, w razie potrzeby będę przekonywał właściciela, żeby zatrzymał tych pracowników w firmie, gdyby np. chcieli odejść.

Nowe przepisy obejmują nie tylko umowy na czas określony zawarte po dniu wejścia w życie ustawy, czyli 22 sierpnia. Także osoby, które tego dnia miały zawarta np. drugą tymczasową umową o pracę, liczące że niebawem podpiszą stały angaż, muszą liczyć się z komplikacjami. Jeżeli szef zechce zatrudnić je kolejny raz na czas określony, ma do tego pełne prawo.

- To jest niesprawiedliwe, przecież byłam zatrudniana w warunkach obowiązywania starego kodeksu. Pracodawca zdecydował się dać mi zatrudnienie i podpisał ze mną dwie umowy na czas określony. Ta aktualna kończy się w październiku - opowiada Anita, pracownica biurowa w pewnej opolskiej firmie usługowej. Nie chce się przedstawić z nazwiska, woli pozostać anonimowa. - Jak szefowa się dowie, że narzekam, może być niezadowolona, a ja po cichu liczę, że jednak dostanę etat na stałe, bo moja przełożona to równa babka, poza tym firmie idzie całkiem nieźle i nie odczuwamy kryzysu.

Pracownicy i związkowcy obawiają się jednak, że w praktyce niemal wszystkie firmy będą wolały korzystać z ustawowych przywilejów i nie wiązać się z ludźmi umowami na czas nieokreślony.

Analitycy oczekują, że przepisy dające pracodawcom większą swobodę, mogą spowodować nawet dwuprocentowy spadek stopy bezrobocia. Jest jednak szereg wątpliwości, np. dotyczących sposobu liczenia 24 miesięcy, przez które można zatrudniać osoby na czas określony - czy termin ten liczy się od daty wejścia w życie ustawy, czy od momentu zawarcia umowy. Większość prawników zapewnia, że liczy się dzień wejścia w życie ustawy, ale czy przyszłe orzecznictwo sądów pracy będzie zbieżne z ich opiniami -tego nie wiadomo.

- W telewizji słyszałem, że kryzys już się kończy, więc może i ta ustawa nie będzie obowiązywała aż dwa lata - mówi Miłosz Pawełczyk. - Jak tu planować przyszłość czy tym bardziej zakładać rodzinę, jeśli nie ma się stałej pracy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska