Stalex IV liga. Pogoń Prudnik- Olimpia Lewin Brzeski 6-1

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Piłkę po strzale Marcina Rudzkiego (z lewej) próbuje zablokować Rafał Tomaszewski. Nie udało mu się to i futbolówka wpadła do siatki.
Piłkę po strzale Marcina Rudzkiego (z lewej) próbuje zablokować Rafał Tomaszewski. Nie udało mu się to i futbolówka wpadła do siatki. Oliwer Kubus
W ważnym w kontekście rywalizacji o utrzymanie meczu prudniczanie odnieśli efektowne zwycięstwo, choć wydarzenia w pierwszej połowie wcale nie zwiastowały takiego finału.

Wyścig o pozostanie w IV lidze wkracza w decydującą fazę, dlatego w spotkaniu dwóch drużyn zagrożonych degradacją punkty zyskiwały podwójną wartość. Po ostatnim gwizdku sędziego taniec radości mogli wykonać tylko zawodnicy Pogoni, którzy dzięki wygranej wyprzedzili Olimpię i przybliżyli się do utrzymania.

- W tabelę nie spoglądamy - tłumaczył stoper miejscowych Marcin Wicher. - Nie kalkulujemy, tylko w każdym meczu walczymy o pełną pulę. Do tego starcia przystępowaliśmy dodatkowo zmotywowani. Chcieliśmy się zrehabilitować za dwa ostatnie spotkania, które zremisowaliśmy 0-0, choć powinny się one zakończyć naszym triumfem. Marnowaliśmy wiele dogodnych sytuacji, a piłka zamiast w siatce, lądowała na słupku.

Tym razem prudniczanom dopisało szczęście. Futbolówka trzykrotnie wpadała do bramki gości po rykoszetach lub odbiciu się od słupka. Początek nie zwiastował jednak pogromu. Co więcej, za sprawą Damiana Paczka prowadzenie objęli przyjezdni.

- Na szczęście jeszcze przed zmianą stron zdołaliśmy wyrównać i recenzja za pierwszą połowę zmieniła się diametralnie - przyznawał Wicher. - W szatni obyło się bez nerwów. Trener nalegał, byśmy spokojnie i konsekwentnie budowali akcje. Żądał także większej antycypacji, przewidywania gry przeciwnika.

Pogoń w drugiej części znokautowała Olimpię, zadając jej między 49. a 70. min aż pięć ciosów.

Gościom skrzydła podciął Patryk Surma, który zaliczył asystę przy golu Kamila Olejnika, a następnie sam dwukrotnie pokonywał Sławomira Szkutę. Golkiper gości był także bezradny przy precyzyjnych strzałach Marcina Rudzkiego i Dawida Cajznera z rzutów wolnych, ale skutecznie interweniując w innych sytuacjach, zapobiegł jeszcze boleśniejszemu pogromowi swojej ekipy.

- Trudno wytłumaczyć, co się z nami działo po przerwie - komentował Paczek. - Nie pierwszy raz spisujemy się słabo w drugiej połówce i nie wiem, z czego to wynika. Wyjazdy sprawiają nam kłopoty. Na obcym boisku wygraliśmy w tym sezonie tylko raz, punkty kompletujemy z dużą regularnością u siebie, przez co ciągle mamy szanse uniknąć degradacji. Piłkarsko nie prezentujemy się najgorzej, jednak w IV lidze kluczową rolę odgrywają takie czynniki, jak siła czy zaangażowanie. W Łubnianach rywale ujrzeli dziewięć żółtych kartek, my tylko jedną. Może tej sportowej agresji nam brakuje.

Czego drużynie z Lewina Brzeskiego brakuje na pewno, to… zawodników. Kilku wykluczyły kontuzje lub nadmiar kartek, dlatego do Prudnika Olimpia przyjechała zaledwie w 12-osobowym składzie. Na domiar złego w 55. min boisko opuścić musiał kontuzjowany Maciej Moczko.

- Przywodziciel daje się we znaki - wyjaśniał doświadczony stoper. - Postaram się jak najszybciej wykurować i pomóc zespołowi w utrzymaniu. Wynik nie pozostawia wątpliwości, komu należała się wygrana. O ile w pierwszej części nasza gra nie wyglądała najgorzej, tak po zmianie stron był dramat.

Mimo bardzo wysokiej porażki, gracze Olimpii nie tracą nadziei. Po meczu zwracali uwagę na korzystny terminarz.

- Z zespołami z Krapkowic i Kietrza, czyli bezpośrednimi konkurentami, zmierzymy się u siebie - zaznaczał Moczko. - Poza tym czekają nas wyjazdy do Dobrzenia Wielkiego i Gogolina. Tam również możemy pokusić się o punkty. Nie wszystko zatem stracone.
Podobny rozkład spotkań posiadają prudniczanie, którzy po sobotnim starciu znajdowali się w wybornych nastrojach. Radości z powrotu po siedmiotygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją nie ukrywał Grzegorz Pietruszka.

- Na ławce rezerwowych usiadł też inny rekonwalescent Bartek Wójtowicz - podkreślał Pietruszka. - Jest się z czego cieszyć. Oglądałem mecz z boku i momentami byliśmy nawet o dwie klasy lepsi. Gdyby nie nasza przeciętna skuteczność, mogłoby się skończyć na dwucyfrówce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska