Są upominki na różne okazje, wieńce, kwiaty, bukiety, a wszystko można od razu ładnie zapakować. Przy wejściu do sklepu jest tablica z godzinami otwarcia. Jednak jest to tylko umowne. Pani Renata chętnie pomaga również o innych porach. W sklepie jest dzwonek, który prowadzi do domu. Tak można też kupić lub zamówić coś „po godzinach”.
- Najpóźniejszych klientów miałam o wpół do pierwszej w nocy. Robiłam jeszcze stroiki, na szczęście był ze mną mąż. Panowie wracali z Holandii i chcieli jeszcze żonom kupić kwiatki - wspomina.
W maju 2005 roku, kiedy ruszyła firma, były tylko usługi. - Wszystko robiłam w domu: stroiki, wieńce, bukiety. Sprzedawałam w przedpokoju - opowiada pani Renata. - Nie miałam miejsca na nic więcej, a i tak cały mój dom był pełen różnych rzeczy.
Na początku o firmie wiedzieli tylko znajomi i mieszkańcy okolic. Wiadomość rozchodziła się pocztą pantoflową. - Po za tym nie każdy lubi wchodzić komuś do domu - mówi Renata. Gdy stanął domek, rok po otworzeniu działalności, klientów zaczęło przybywać. A w realizację zaangażowana była cała rodzina. - Wszyscy pomagali, zresztą robią to do dziś - mówi.
Na pytanie, skąd powstał pomysł do założenia firmy, pani Renata nie umiała jednoznacznie odpowiedzieć. Ma wykształcenie techniczne. Pracowała jako referent do spraw zaopatrzenia, była sprzedawczynią w sklepach odzieżowych i wielobranżowych. Stroiki i ozdoby robiła kiedyś tylko dla siebie. Jednak swój talent wykorzystywała również, by pomóc w strojeniu kościoła. Do dziś społecznie stara się pomagać przed większymi uroczystościami.
Pani Renata mówi, że ciężko było podjąć krok, by założyć własną działalność. - Wiąże się to z dużym obciążeniem i ze stresem. Ale patrząc na to z perspektywy czasu warto - mówi. - Ciągle się rozwijam. Nie zostawiłabym już mojej firmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?