Stłukli go do nieprzytomności

Klaudia Bochenek
Przedwczoraj w Nysie doszło do poważnego pobicia czternastolatka przez rówieśników. Po trepanacji czaszki jego stan nadal jest ciężki.

O zdarzeniu nyska policja została poinformowana około północy przez ojca poszkodowanego. Chłopiec w tym czasie przebywał już na oddziale intensywnej opieki medycznej w nyskim szpitalu, gdzie natychmiast po przyjęciu przeszedł skomplikowaną operację trepanacji czaszki.

Karetka pogotowia została wezwana w późnych godzinach wieczornych do przychodni na Ogrodowej, gdzie chłopiec został doprowadzony przez mamę, ponieważ bardzo bolała go głowa. Szybka diagnostyka na oddziale ratownictwa medycznego wskazywała, że stan chłopca pogarszał się z minuty na minutę.
- Gdyby nie natychmiastowa operacja, najprawdopodobniej chłopiec już by nie żył - powiedział wczoraj Tadeusz Błoński, szef oddziału ratownictwa medycznego, który przyjmował pacjenta do szpitala. - To pierwszy tak groźny przypadek na skutek pobicia. Byliśmy zaskoczeni tym bardziej, że ofiara została doprowadzona do takiego stanu przez rówieśników, czyli przez dzieci.

Policja prowadzi śledztwo. Wszystko wskazuje na to, że chłopiec został brutalnie pobity, być może kopnięty kilkakrotnie w głowę przez swoich rówieśników.
- Nie wykluczamy, że sprawcami mogli być jego koledzy lub znajomi, jednak dowiemy się tego po przesłuchaniu wszystkich świadków zajścia - poinformował "NTO" Andrzej Synowiec, naczelnik wydziału operacyjno-dochodzeniowego nyskiej policji.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że zdarzenie miało miejsce na szkolnym boisku Publicznego Gimnazjum nr 1 przy ulicy Chodowieckiego. Nauczyciele są ostrożni w komentarzach.
- Gdzie doszło do pobicia, naprawdę jeszcze nie wiadomo, bowiem policja dopiero ustala szczegóły zajścia - twierdzi Ewa Kozak, pedagog szkolny, dodając jednocześnie, że chłopiec jest absolwentem, a nie obecnym uczniem gimnazjum. - Ponadto szkoła nie może brać odpowiedzialności za wszystko, co dzieje się w pobliżu.

Aby pomóc w ustaleniu szczegółów zajścia, szkoła na własną rękę prowadzi dochodzenie i próbuje się dowiedzieć, kto ewentualnie mógł być świadkiem, a nawet bezpośrednim sprawcą.
- Wprawdzie w czasie, kiedy chłopiec został pobity, część uczniów i nauczycieli była w szkole, a niektóre dzieci grały w piłkę na boisku szkolnym, jednak na razie niczego nie udało się nam ustalić - tłumaczy Małgorzata Stokłosa, zastępca dyrektora gimnazjum nr 1. - Tym, który ostatnio widział się z pobitym chłopcem, jest jego kolega, a zarazem uczeń naszej szkoły. Ale to było na długo przed incydentem.
Barbara Zydorowicz, lekarz dyżurny oddziału intensywnej opieki medycznej w Nysie, poinformowała nas wczoraj, że stan zdrowia 14-latka jest ciężki i nie wiadomo, jak długo potrwa jego hospitalizacja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska